Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 27 kwietnia 2025 08:46
Z ostatniej chwili!
Reklama dotacje unijne dla firm

Odebrali poród w samochodzie. Bohaterami się nie czują, bo, jak mówią, zrobili to, co powinni - [FOTO]

Godzina 1:45. Ciemna noc. 28-letnią kobietę, ze skurczami porodowymi, mąż wiezie do łomżyńskiego szpitala. Jeszcze kilka kilometrów. Dziecko tak bardzo chce przyjść na świat, że akcja porodowa zaczyna się już w samochodzie. Wszystko rozgrywa się w ułamkach sekund. Nie ma już czasu, żeby dojechać na szpitalną porodówkę. Trzeba działać. Na szczęście, na drodze młodej kobiety pojawiają się łomżyńscy strażacy...
Reklama dotacje unijne dla firm MŚP
Odebrali poród w samochodzie. Bohaterami się nie czują, bo, jak mówią, zrobili to, co powinni - [FOTO]

Pracują przy usuwaniu plamy oleju z jezdni, kiedy o pomoc prosi ich mąż rodzącej kobiety. Bez chwili wahania zakładają rękawiczki i biegną udzielić pomocy.

Reklama dotacje unijne dla firm

- Kiedy podbiegliśmy do kobiety, było widać już główkę dziecka. Wiedzieliśmy, że nie ma czasu na zastanawianie się i czekanie na przyjazd karetki pogotowia. Wystarczyło jedno, później drugie silniejsze parcie i dzieciątko pojawiło się na świecie. Była to zdrowa, różowiutka dziewczynka – relacjonuje Łukasz Piech, starszy sekcyjny. - Mama i dziecko poradzili sobie doskonale. Pani Ania współpracowała z nami, a poród przebiegł niemal książkowo. Kiedy dziewczynka się urodziła okryliśmy ją kocem wełnianym, by w cieple mogła poczekać na przyjazd pogotowia ratunkowego. Mieliśmy przy tym dużo szczęścia, gdyż warunki nie były łatwe. I to, że poród odbył się bez żadnych komplikacji to wielkie szczęście – dodaje Wojciech Żebrowski, młodszy ogniomistrz.

Policja podejmuje decyzję o eskortowaniu kobiety wraz z dzieckiem i mężem w kierunku szpitala. Zanim jednak dojadą na miejsce, w Marianowie czeka już zespół ratownictwa medycznego, który fachowo zajmuje się mamą i dzieckiem, a także bezpiecznie przewozi obie do szpitala.

Zarówno Łukasz, jak i Wojciech w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Łomży służą od 9 lat. Jednak jeszcze nigdy w życiu, prywatnym ani zawodowym, nie stawiali czoła takiemu wyzwaniu. Jak zgodnie przyznają, bohaterami nie czują się ani trochę.

- Po prostu robiliśmy to, co należy do naszych obowiązków i dochowaliśmy wierności ideałom, na które przysięgaliśmy – tłumaczą strażacy.

Doktor Dariusz Ślesicki, ordynator oddziału noworodków i wcześniaków Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, postawę i działanie strażaków ocenia wzorowo.

- Poród odbył się w szczególnych warunkach, bo w samochodzie. Fachowej pomocy udzielił niemedyczny personel. Dwóch dzielnych strażaków. Ta pomoc była bardzo skuteczna. Urodziła się dziewczynka o wadze 3400 gram. Do szpitala trafiła w dobrym stanie; różowa, żywotna i ciepła. Według pierwszej oceny, dziewczynka otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Wszystko skończyło się szczęśliwie – mówi Dariusz Ślesicki. - Porody poza szpitalem odbywają się bardzo rzadko. Większość pań dociera do nas o czasie. Podczas mojej długoletniej pracy w łomżyńskim szpitalu nie pamiętam, kiedy ostatnio zdarzył mi się poród w takich warunkach – dodaje doktor Ślesicki, żartując, że śmiało mógłby zatrudnić dwóch dzielnych strażaków u siebie.

Mama i dziecko obecnie przebywają w łomżyńskim szpitalu na oddziale noworodków i wcześniaków. Czują się dobrze. Maleńka Wiktoria, bo tak będzie miała na imię dziewczynka, wraz z mamą odpoczywa po przeżyciach minionej nocy.

- Mąż się stresował, ja nie. Pytał jak może mi pomóc, a ja tylko prosiłam, by jechał szybciej. To wszystko tak szybko się działo. Skurcze pojawiły się o 1:15 w nocy, a około 20 minut później córka była już na świecie. I gdyby nie panowie strażacy, to pewnie mąż musiałby stanąć na wysokości zadania. Na ich widok z całą pewnością mu ulżyło, bo wiedział, że nie będzie sam. Myślę, że będą to niezapomniane chwile dla całej rodziny – mówi szczęśliwa mama, Joanna Lipińska.

Na mamę i córkę w domu czeka nie tylko dumny i szczęśliwy tata, ale także 3-letni braciszek, który już w rozmowie telefonicznej przesyłał całusy i uściski. Krzysztof Milewski, starszy kapitan, zapewnił, że dla małej Wiktorii miejsce w ich szeregach czeka i gdy tylko dorośnie dadzą jej mundur i kask, zaś brygadier Grzegorz Wilczyński, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Łomży, zapewnił, że będzie rozmawiał z przełożonymi o finansowej grayfikacji dla dzielnych strażaków.  

- Marlena Siok | Narew.info 



Podziel się
Oceń

Komentarze

ewjanka 13.03.2018 23:06
Brawo za postawę Straży Pożarnej, ale artykuł trochę nie zgodny z prawdą. Na stronie KMP Policja jest napisane, że w przebiegu akcji ogromną rolę odegrała zarówno Policja i Straż...hmmm trochę nieładne zachowanie dla spokrewnionej instytucji :(
Reklama