Problem dotyczy wydarzeń z drugiej połowy 2012 i całego roku 2013. Na prowadzone wówczas przez MPGKiM składowisko odpadów koło Czartorii w gminie Miastkowo trafiały m. in. odpady z jednej z firm z Ostrołęki. Inspekcja ochrony środowiska ustaliła, że nie odpowiadało one normom, a Urząd Marszałkowski wymierzył z tego powodu kary. Po serii analiz sprawy przez instytucje zajmujące się oceną prawną problemu (Samorządowe Kolegium Odwoławcze, sądy administracyjne) nadal nie formalnego rozstrzygnięcia.
Gdyby w tej chwili decyzje były już prawomocne, to - jak poinformował mecenas reprezentujący MPGKiM Marek Komorowski - przedsiębiorstwo musiałoby wyłożyć 1,2 miliona złotych na karę "mniejszą" (część 2012 roku) i blisko 7,2 mln na "większą" (2013 rok) w oddzielnie rozpatrywanych sprawach. Jedyny pozytywny fakt, to uzgodnienie z Urzędem Marszałkowskim w Białymstoku spłacania należności w ratach.
Przedsiębiorstwo, którego żywot egzekucja kary praktycznie by zakończyła, dostrzegło jednak szansę na inne wyjście w nowym "spojrzeniu na sądownictwo" w kraju.
- Chcemy zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego, odnosząc się do pewnych zapisów ustawy o ochronie przyrody - tłumaczył Marek Olbryś, dyrektor MPGKiM. - Niedawno w indywidualnej sprawie jednego z obywateli zapadło orzeczenie, które zmieniło karę za wycięcie drzewa na prywatnej działce. Sąd wziął pod uwagę nie tylko literę prawa, ale także przeanalizował jak to działanie wpłynęło na stan środowiska. Efektem stało się znacznie obniżenie wysokości finansowych sankcji. W naszym przypadku wszelkie analizy wskazują, że nie doszło do skażenia wód gruntowych, gleby czy powietrza. To nie zostało uwzględnione. Liczymy na uznanie zasady z prawa rzymskiego, że kara powinna być adekwatna do winy. Jeżeli w ogóle o jakiejś winie może być mowa.
Jak dodał Marek Olbryś, MPGKiM jest prawdopodobnie jednym z pierwszych podmiotów w Polsce, które chcą uzyskać wykładnię tych przepisów.
- Wszyscy ludzie z branży twierdzą, że kary są za duże. A my czujemy się w obowiązku do końca wyczerpać drogę prawną - przekonywał.
Argumentację uzupełnił Marek Komorowski. Według jego informacji, dotychczasowe procedury odwoławcze w nieznacznym tylko stopniu pozwoliły zmniejszyć finansowy wymiar kar.
- Obecnie obie sprawy są w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Ponieważ nie w każdej sprawie samorządy mogą występować o stwierdzenie konstytucyjności przepisów, wnioskowaliśmy, aby to WSA i NSA wystąpiły do Trybunału. Mamy już przychylną opinię SKO - powiedział prawnik.
Pytany przez radnych o skuteczność zaproponowanej metody stwierdził, że niczego nie można przesądzić.
Radni, m. in. Ewa Chludzińska i Tadeusz Zaremba, zwrócili uwagę, że do sytuacji, w której miasto zostało tak poważnie ukarane, doprowadzili konkretni ludzie. Oboje nie byli radnym w poprzedniej kadencji, kiedy doszło do tej sytuacji i oczekują, że winni poniosą odpowiedzialność karną i "urzędniczą".
- Także do tamtej Rady Miejskiej powinno być wiele zastrzeżeń. Biernie przyglądała się sytuacji - podkreślał Tadeusz Zaremba.
Radny Janusz Mieczkowski chciał się z kolei dowiedzieć czy miasto powinno spłacać naliczone kary i dopiero po ewentualnym korzystnym werdykcie Trybunału Konstytucyjnego domagać się zwrotu pieniędzy.
- Prowadzone jest postępowanie prokuratorskie. Jego wyniki będą miały wpływ na możliwość wytoczenia procesów cywilnych. Obowiązuje nas zasada "ciągłości władzy" i możemy na razie starać się minimalizować niekorzystne skutki finansowe - wyjaśnił prezydent Mariusz Chrzanowski.
Rada Miejska Łomży jednomyślnie poparła propozycję wystąpienia do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie "śmieciowej".
Komentarze