W więziennym szpitalu
Po kilku godzinach zabierają mnie do więziennego szpitala. Tam dostaję szlafrok i koszulę męską, szpitalną. Czuję się swobodnie. Wreszcie łóżko szpitalne, pokój jasny, choć okna zakratowane, ale przyjemniej. Jedzenie dobre. Po kilku miesiącach zjadłam pierwszy dobry obiad. Chore więźniarki radzą mi, żebym złożyła podanie do sądu o przeniesienie mnie do szpitala wolnościowego. Piszę podanie. Zamiast odpowiedzi na moje podanie, przychodzi prokurator. Czyta akt oskarżenia, że rzekomo ja miałam wyrzucić portret Stalina. O niczym takim nie wiem, odmawiam podpisania aktu oskarżenia. Wreszcie coś wymyślili. Po prostu chcą mnie trzymać zamkniętą. Zdałam sobie sprawę, że w ten sposób chcą złamać Wojtka. Wiedział, że mnie aresztowali, na pewno wie, że siedzę. Moja rodzina musiała zawiadomić jego siostry, które są z nim w kontakcie. To są moje przypuszczenia. Jak on to musi przeżywać. Wie przecież, że jestem w ciąży. Dobrze, że jest gdzieś daleko i nie wie, co ze mną wyrabiają, do czego są zdolni. Wiem, że siedzę za winy niepopełnione, ale on także jest niewinny. Boże, ile tu ludzi cierpi niewinnie!
Wreszcie 20 stycznia. Dostaję bóle. To już chyba nie przejdzie, zaczynam się bać, czuję się bardzo słaba. To nie jest strach o siebie. Boję się o dziecko, po tym, co słyszałam i co przeżyłam. Jakie ono będzie? Nasuwa mi się straszna myśl, czy będzie normalne! Mam nadzieję w Bogu. Kobiety biją do drzwi. Wiem, że szpital nie ma położnej. Kogo mi dadzą? Lekarz szpitalny jest więźniem, odsiaduje wyrok pięciu lat. Na noc jest zamykany w celi. Jest specjalistą chorób dziecięcych. Wprawdzie szpitalem tym opiekuje się także lekarz z wolności, ale on przyjeżdża tylko raz w tygodniu lub jeśli zachodzi konieczność. Gdy ktoś jest poważnie chory, wywożą go do szpitala wolnościowego albo do Wronek. Co ze mną zrobią – wciąż nasuwa mi się pytanie. Przecież dali tyle dowodów, że im nie zależy na mnie. Wreszcie widzę, że się pomyliłam. Oddziałowa wprowadza kobietę. Wydaje mi się stara, ale tu nie ma młodych. Wszystkie jesteśmy podobne do siebie. Kobieta siedzi na łóżku w moich nogach i siedzi spokojnie. Jest to podobno akuszerka. Zaczyna opowiadać o swoim mężu, który jest skazany na karę śmierci, a syn na dożywotnie więzienie. Ona ma już wyrok: 10 lat. Siedzi i patrzy w okno. Nie obchodzi ją, po co ją przyprowadzono do mojej celi szpitalnej. I ta kobieta ma przyjmować moje dziecko. Zresztą, czego można od niej wymagać. Ja także nie krzyczę i nie narzekam, dawno już nauczyłam się znosić swoje bóle w milczeniu.
Komentarze