-Zostałam więc w domu objęta domową opieką medyczną. Otrzymałam w tym samym dniu pulsoksymetr z zaleceniem badania co kilka godzin nasycenia krwi tlenem, tętna, temperatury ciała oraz liczby oddechów na minutę – wspomina pani Janina Górska.
U osób zdrowych saturacja wynosi około 95 do 100%. Jeśli spada poniżej 85% należy dzwonić po pogotowie.
- 9 marca moja saturacja wynosi poniżej 85%. Jest mi bardzo ciężko oddychać, jestem bardzo osłabiona. Wzywam ponownie pogotowie. Lekarz decyduje o natychmiastowym przewiezieniu do szpitala – relacjonuje 88-letnia łomżynianka. - W karetce założono mi maskę z tlenem, mogłam już lepiej oddychać. Ruszamy do szpitala, ale gdzie są wolne łóżka covidowe? Stoimy jakiś czas, gdzieś na krzyżówkach w Łomży, czekamy na decyzję ze szpitala – dodaje pani Janina.
Wreszcie jest decyzja. Najbliższe wolne łóżko dla pani Janiny znajduje się w augustowskim szpitalu. Tam też zostaje przewieziona. Co dzieje się dalej?
- Pokój przyjęć. Natychmiast zostaję przebrana w piżamę. Badają mi temperaturę, ciśnienie krwi, pobierają krew z żyły. Tu pojawiają się trudności, ponieważ żyły pękają po wkłuciu igły, robią się wylewy, obydwie ręce mam mocno sine od wylewów – wylicza trudności w walce z chorobą pani Janina.
Następnie ma wykonane prześwietlenie oraz tomografię klatki piersiowej. Zapada decyzja lekarza, by położyć panią Janinę na oddziale “średnio ciężkim”. Wciąż pod tlenem zostaje przewieziona do 5-osobowej sali covidowej. Tu zaczyna się bieganie sióstr.
- Mam zakładany cewnik, pampers, bo nie wolno wstawać, wkłucie igiełki do wlewu kroplówek oraz innych leków płynnych. Dostaję szybko zastrzyk, kroplówkę za kroplówką. Przez kilka dni dostawałam po 6 kroplówek dziennie. Wiele różnych leków w tabletkach i kapsułkach. Podaje mi je siostra, ponieważ sama nie jestem w stanie unieść głowy, żeby popić tabletki. Jestem bardzo osłabiona, dostaję więc silniejszy tlen – wspomina walkę z Covid-19 blisko 90-letnia łomżynianka.
Przez 4 dni Pani Janina Górska nic nie może jeść. Pije tylko wodę. Nie jest w stanie nawet unieść się żeby zrobić choćby małego łyka wody. Od czasu do czasu przychodzi pielęgniarka i unosi jej głowę, podaje wodę. Najgorsze stają się noce…
- Nie mogę spać, a w ustach okropnie sucho. Nie można w ogóle przełykać, bo nie ma śliny. Jest to okropna męka. Mogę tylko moczyć palce w kubku z wodą i zwilżać język i usta. Jest to męka nie do opisania – mówi pani Janina.
Codziennie rano przed obchodem lekarzy przychodzi opiekunka, zmienia pampersy, opróżnia zbiornik z moczem, myję czeszę. Pielęgniarki robię zastrzyk i podłączają kroplówki po obchodzie lekarskim Pani Janina dostaje leki.
W czwartym i piątym dniu pobytu dostaje w kroplówce osocze. Zaczyna czuć się nieco lepiej. Może już sama podnieść głowę żeby napić się wody. Zaczyna także sama przyjmować leki. Udaje jej się zrobić również kilka łyków zupy. W tej walce jest sama. Nie ma nikogo, kto mógłby przynieść jej choćby butelkę wody do szpitala...
Komentarze