Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 01:56
Reklama

To okropna męka. Nie mogłam oddychać, pić, jeść, spać… Pani Janina, ku przestrodze, opowiada jak przeszła zakażenie koronawirusem

Jest początek marca 2021 roku. Pani Janina (88 lat) czuje się źle. Występują u niej takie objawy jak: kaszel, ból głowy, duszności, podwyższona temperatura i ogólne osłabienie. Wygląda to na przeziębienie. Po kilku dniach jej mięśnie drżą, traci węch, coraz trudniej jej się oddycha. Już wie, że to nie przeziębienie. 6 marca prosi o pomoc kogoś z Dziennego Domu Senior+, gdzie przebywa jako uczestniczka codziennych zajęć. W domu pani Janiny zjawia się pracownik ośrodka. Po zapoznaniu się z jej sytuacją, wzywa pogotowie ratunkowe. Lekarz pogotowia po przeprowadzonym wywiadzie pobiera wymaz z nosogardzieli. Stwierdza zakażenie Covid-19. Proponuje wyjazd do szpitala. Okazuje się jednak, że w Łomży brak łóżek covidowych.

-Zostałam więc w domu objęta domową opieką medyczną. Otrzymałam w tym samym dniu pulsoksymetr z zaleceniem badania co kilka godzin nasycenia krwi tlenem, tętna, temperatury ciała oraz liczby oddechów na minutę – wspomina pani Janina Górska. 

U osób zdrowych saturacja wynosi około 95 do 100%. Jeśli spada poniżej 85% należy dzwonić po pogotowie. 

- 9 marca moja saturacja wynosi poniżej 85%. Jest mi bardzo ciężko oddychać, jestem bardzo osłabiona. Wzywam ponownie pogotowie. Lekarz decyduje o natychmiastowym przewiezieniu do szpitala – relacjonuje 88-letnia łomżynianka. - W karetce założono mi maskę z tlenem, mogłam już lepiej oddychać. Ruszamy do szpitala, ale gdzie są wolne łóżka covidowe? Stoimy jakiś czas, gdzieś na krzyżówkach w Łomży, czekamy na decyzję ze szpitala – dodaje pani Janina. 

Wreszcie jest decyzja. Najbliższe wolne łóżko dla pani Janiny znajduje się w augustowskim szpitalu. Tam też zostaje przewieziona. Co dzieje się dalej? 

- Pokój przyjęć. Natychmiast zostaję przebrana w piżamę. Badają mi temperaturę, ciśnienie krwi, pobierają krew z żyły. Tu pojawiają się trudności, ponieważ żyły pękają po wkłuciu igły, robią się wylewy, obydwie ręce mam mocno sine od wylewów – wylicza trudności w walce z chorobą pani Janina. 

Następnie ma wykonane prześwietlenie oraz tomografię klatki piersiowej. Zapada decyzja lekarza, by położyć panią Janinę na oddziale “średnio ciężkim”. Wciąż pod tlenem zostaje przewieziona do 5-osobowej sali covidowej. Tu zaczyna się bieganie sióstr. 

- Mam zakładany cewnik, pampers, bo nie wolno wstawać, wkłucie igiełki do wlewu kroplówek oraz innych leków płynnych. Dostaję szybko zastrzyk, kroplówkę za kroplówką. Przez kilka dni dostawałam po 6 kroplówek dziennie. Wiele różnych leków w tabletkach i kapsułkach. Podaje mi je siostra, ponieważ sama nie jestem w stanie unieść głowy, żeby popić tabletki. Jestem bardzo osłabiona, dostaję więc silniejszy tlen – wspomina walkę z Covid-19 blisko 90-letnia łomżynianka. 

Przez 4 dni Pani Janina Górska nic nie może jeść. Pije tylko wodę. Nie jest w stanie nawet unieść się żeby zrobić choćby małego łyka wody. Od czasu do czasu przychodzi pielęgniarka i unosi jej głowę, podaje wodę. Najgorsze stają się noce… 

- Nie mogę spać, a w ustach okropnie sucho. Nie można w ogóle przełykać, bo nie ma śliny. Jest to okropna męka. Mogę tylko moczyć palce w kubku z wodą i zwilżać język i usta. Jest to męka nie do opisania – mówi pani Janina. 

Codziennie rano przed obchodem lekarzy przychodzi opiekunka, zmienia pampersy, opróżnia zbiornik z moczem, myję czeszę. Pielęgniarki robię zastrzyk i podłączają kroplówki po obchodzie lekarskim Pani Janina dostaje leki. 

W czwartym i piątym dniu pobytu dostaje w kroplówce osocze. Zaczyna czuć się nieco lepiej. Może już sama podnieść głowę żeby napić się wody. Zaczyna także sama przyjmować leki. Udaje jej się zrobić również kilka łyków zupy. W tej walce jest sama. Nie ma nikogo, kto mógłby przynieść jej choćby butelkę wody do szpitala... 



Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama