Po przekroczeniu progu oddziału Ginekologiczno-Położniczego w Szpitalu Wojewódzkim im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Łomży daje się odczuć dziwnie przenikliwą ciszę. Spokój i atmosfera sprawia, iż ma się wrażenie, że to zupełnie odrębna część szpitala. Bardzo rodzinna i intymna. Nagle pojawiają się one, uśmiechnięte, idące pewnym i zdecydowanym krokiem położne – Agnieszka Tchurzewska, Sławomira Zduńczyk i Beata Karwowska. Nie muszą nic mówić. Satysfakcję i zaangażowanie, z jakim wykonują swój zawód mają wypisane na twarzach.
Kiedy już spotykamy się twarzą w twarz, wyjaśniają, że chwilę temu zakończył się poród, a mama z maleństwem odpoczywają i delektują się swą obecnością. Gdy już znajdujemy chwilę na rozmowę opowiadają o początkach ich drogi i pracy.
- Jak jeszcze byłam małą dziewczynką poznałam taką bardzo elegancką i dostojną Panią położną. Miała zawsze nienaganną fryzurę i strój, a do tego piękny biały czepek z czerwonym lampasem. Pomyślałam wtedy, że chcę być taka jak ona - zdradza Beata Karwowska.
Ich początki były różne. Każda z nich zaczynała jako młoda dziewczyna, nie do końca świadoma, jaką odpowiedzialność bierze na swoje barki.
- Ktoś powiedział mi, że odpowiedzialność w pracy jest wtedy, kiedy za błąd w sztuce zapłacimy z własnej kieszeni. Odpowiedziałam wówczas, że Ja, jako położna, za najdrobniejszy błąd zapłacę czymś więcej, ludzkim życiem i sumieniem, które do końca życia będzie robiło wyrzuty – mówi z pełną odpowiedzialnością Sławomira Zduńczyk.
W trzech parach błyszczących oczu zauważam niezwykłe zaangażowanie i pasję. Poczucie spełnienia i realizowania wyjątkowej misji, która pomimo kilkudziesięciu lat, jest tak samo intensywna. To właśnie one towarzyszą każdemu z nas w pierwszych chwilach naszego życia. Są prawie tak blisko jak matka. Mimo wielu przyjętych porodów każdy cud narodzin niesie dla nich ogromny ładunek emocjonalny.
- Każda kobieta jest indywidualnością. Dla każdej rodziny jest to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. My mamy szansę także w nim uczestniczyć – przyznaje Beata. - Jesteśmy z położnicą od samego początku. I nawet jeśli kobieta rodzi już nie pierwsze dziecko, jest to dla niej nowe przeżycie. Zadaniem położnej jest pokierowanie matką, by nie była biernym obiektem, wokół którego odbywa się akcja porodowa, ale aby uczestniczyła w nim, przeżywała i przejęła odpowiedzialność, by ten cud narodzin należał w jak największym stopniu właśnie do niej – dodaje Sławomira.
Dłonie każdej z nich przywitały na świecie już setki, a nwet tysiące maleńkich istnień. Jednak jak zgodnie przyznają, cud narodzin nadal je wzrusza i sprawia, że łza delikatnie spłynie po policzku.
- Całkiem niedawno miałam taką sytuację, że po porodzie poszłam odwiedzić mamę i maleństwo. Rzuciła mi się na szyję i zaczęła płakać. Wcale nie broniłam się przed wzruszeniem i zaczęłam płakać razem z nią – wyjawia z nieśmiałym uśmiechem Beata.
Zapytane o trudne momenty wolą raczej o nich nie rozmawiać, bo jak same mówią najważniejsze i najcenniejsze są dla nich te piękne momenty. I śmieją się, że gdy wchodzą na salę porodową na oddziale słychać tylko trzepot anielskich skrzydeł, bo pod białym kitlem generała chowają ogromne białe skrzydła.
Na co dzień nie zawszę jednak zdajemy sobie sprawę i nie zauważamy jak ważne są położne. Nie każdy także wie, że 8 maja przypada Międzynarodowy Dzień Położnej. Z tej okazji naszym wspaniałym łomżyńskim położnym i wszystkim innym życzymy wiele miłości od „przyszywanych” dzieci i wzruszeń płynących z cudu narodzin.
Niezwykłe twarze i dłonie położnych w kadrach utrwalili Magdalena i Karol Grochowscy (MK Grochowska fotografia).
- Marlena Siok | Narew.info
Komentarze