Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 6 listopada 2024 04:23
Reklama

Każda strona "Sukni...." to niezwykła przygoda

Ojciec mój był bohaterem - w głosie Anny Filipkowskiej-Wybranowskiej nie ma ani cienia patosu czy przesady. To stwierdzenie faktu, a z faktami się nie dyskutuje: Zygmunt Kotara z Podgórza, mieszkaniec Łomży był bohaterem.
Każda strona "Sukni...." to niezwykła przygoda

Przez łzy

- Książka powstawała i w zasadzie została ukończona w 2016 roku, czyli rocznicowym. Wiele jednak miesięcy zajęły inne czynności związane z jej redakcją, przygotowaniami do druku. Dlaczego powstała? - Anna Filipkowska-Wybranowska starannie wyjaśnia to we wstępie do biografii ojca:

"Najpierw było filmowe nagranie wojennych wspomnień naszego Ojca Zygmunta Kotary, zrealizowane przez mojego szwagra Jerzego Krzysztofa Ślatałę, w roku 1989. I długo, długo nic... Potem był wiersz, który napisałam 1 listopada 2000 r., wróciw­szy z cmentarza, po odwiedzeniu grobu Ojca. Zaczynał się od słów: „Tato, kiedy byłeś z nami, wiedziałeś na pewno jak bardzo Cię kochamy...”. Napisałam spontanicznie, tak, jak czułam. Nie była to poezja, lecz raczej myśli, refleksje, które tu i tam „się zry­mowały”, przeplatane łzami i tęsknotą za Nim. Kiedy przeczytałam ten wiersz moim siostrom, wszystkie się popłakałyśmy. I nagle pojawiła się myśl opisania życia naszego Kochanego Ojca...

Niestety, od tego dnia minęło dużo, dużo czasu... Dzisiaj bardzo żałuję, że za pisa­nie biografii Ojca zabrałam się dopiero po 23 latach od Jego śmierci; że nigdy przedtem nie przyszło mi do głowy, by zrobić to, gdy żył... A przecież tyle tak ciekawie opowiadał, zachowało się tyle fotografii... Cóż, ciągle wydawało mi się, że mam jeszcze czas; że chwila Jego odejścia na Tamtą Stronę nigdy nie nadejdzie; że jest wieczny... Tak uciekło bezpowrotnie wiele ważnych faktów z Jego życia. Ale wyrzuty sumienia i świadomość, że nie da się już tego odwrócić, niczego nie zmienią. Za to, znając poczucie humoru Ojca, jestem pewna, że tam, gdzie teraz jest, uśmiecha się i mówi: „No, Anuśka, dobre i to! Przecież lepiej późno niż wcale!”. I tym się pocieszam".

- Płakałam. Pisałam. Płakałam i pisałam. Do dziś jeszcze płaczę przy filmie ze wspomnieniami Ojca - dodaje autorka "A suknia ślubna ze spadochronu była..."

Człowiek i historia

Zygmunt Kotara i jego życie to opowieść o XX wieku. Wieku, w którym ludzka mądrość przenikająca tajemnice natury straszliwie często przegrywała z równie ludzkim obłędem pochłaniającym całe narody...

Książkę Anny Filipkowskie-Wybranowskiej wstępem opatrzył znakomity łomżyński historyk, profesor PWSIiP Krzysztof Sychowicz. Oto fragmenty:

"Życie Zygmunta Kotary przypadło na niezwykle burzliwy okres w historii Polski. Urodzony podczas I wojny światowej w Podgórzu koło Łomży, był jeszcze nie w pełni świadomym świadkiem początków wolności, która zawitała na te tereny 11 listopada 1918 r. Stało się wówczas to, co wydawało się niemożliwe, nastąpiło odrodzenie się Rzeczypospolitej. Chociaż jeszcze nie istniały jej granice, brakowało scentralizowanej władzy, nie wiedziano jaki będzie ustrój nowego państwa, nie wahano się podjąć walki o jej utworzenie.

Niecałe dwa lata później mieszkańcy regionu i wojsko bronili świeżo zdobytej niepodległości podczas wojny polsko-bolszewickiej, w trakcie walk toczonych w rejonie Nowogrodu i Łomży. Momentem przełomowym stały się walki obronne pod Warszawą i kontrofensywa polska znad Wieprza w sierpniu 1920 r. (...) Do 1939 r. powiat łomżyński wchodził w skład województwa białostockiego, a następnie na krótki okres znalazł się w województwie warszawskim5. Na lata te przy­padł też okres dorastania i młodości Zygmunta Kotary, który poznał wartość wolnego, niepodległego kraju, w którym uczony był patriotyzmu. Elementem tego stała się przy­należność do Związku Strzeleckiego, otwierająca mu w przyszłości drogę do służby woj­skowej. Początkowe związanie się z Korpusem Ochrony Pogranicza, formacją odgrywa­jącą szczególną rolę w systemie obronnym państwa polskiego6, stanowiło kolejny etap kształtowania jego postawy i charakteru. (...)

W momencie wybuchu II wojny światowej także teren powiatu łomżyńskiego stał się areną walk. W dniach 7-10 września 1939 r. toczyli je tutaj żołnierze Samodziel­nej Grupy Operacyjnej „Narew” i wchodzącego w jej skład 33 pułku piechoty, dowo­dzonego przez ppłk. Lucjana Stanka. Do historii przeszła, oprócz walk pod Łomżą, w rejonie Nowogrodu i pod Zambrowem, przede wszystkim obrona przed przeważają­cymi siłami wroga odcinka Wizny, którą kierował kpt. Władysław Raginis. Wydarzenia te zastały Zygmunta Kotarę z dala od rodzinnych stron, dlatego też nie odczuł początkowo skutków agresji sowieckiej na Polskę rozpoczętej 17 września 1939 r., która zapoczątkowała wieloletni okres represji, jakim zostało poddane społe­czeństwo polskie. (...)

W wyniku realizacji paktu Ribbentrop – Mołotow oraz późniejszego porozumie­nia granicznego zawartego pomiędzy Niemcami hitlerowskimi a ZSRR, powiat łom­żyński został 29 września 1939 r. oddany przez Niemców wojskom sowieckim. Jego mieszkańcy nie zrezygnowali jednak z walki o niepodległość i jeszcze w trakcie działań wojennych powstało na tym obszarze kilka oddziałów partyzanckich. Z tego powodu, jak i prowadzonych czystek klasowych stali się celem działań represyjnych prowadzo­nych przez NKWD. Obok aresztowań i inwigilacji najbardziej dotkliwą formą repre­sji były deportacje. Sowieci przeprowadzili w sumie cztery wywózki, którymi objęto też mieszkańców powiatu łomżyńskiego. (...) Wywiezionych w najbardziej odległe krańce państwa sowieckiego przetrzymywano w nieludzkich warunkach i w większości zmuszono do niewolniczej pracy. Los ten podzielił także Zygmunt Kotara".

Losy Zygmunta Kotary są bardzo polskim doświadczeniem XX wieku. Niewola u Niemców, niewola u Sowietów, wyjście z kraju łagrów z armią generała Władysława Andersa. Iran, Irak, Indie (tam poznał swego przyszłego teścia - Józefa Andrychowskiego z Łomży), Południowa Afryka i wreszcie Wielka Brytania, a konkretnie Szkocja.

"Właśnie tutaj sformo­wana została polska 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa. Teraz mieli ją znacznie wzmocnić żołnierze, których wyprowadził ze Związku Radzieckiego gen. Władysław Anders; żołnierze – byli jeńcy sowieckich łagrów, więźniowie NKWD, zesłańcy. Tacy, jak Zygmunt... Teraz także oni mieli stać się żołnierzami pierwszej w historii polskiego wojska formacji spadochronowej. („Mówili o nas elita”, ze wzruszeniem wspominał po latach Zygmunt.)".




Podziel się
Oceń

Komentarze
zofia 31.12.2017 19:29
bardzo ciekawa historia życiowa, więcej takich
Reklama