Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 15:23
Reklama dotacje rpo

Prywatny protest przed Komendą Miejską Policji

Witold Chiliński z Łomży napisał na dużej tablicy: „Policjant potrzebny na ulicy. Zza biurka nic nie widać”. Zawiesił ją sobie na szyi i stanął dokładnie przed Komendą Miejską Policji przy ul. Wojska Polskiego.
Prywatny protest przed Komendą Miejską Policji

Ten protest (demonstracja?) nie był dla społeczeństwa. Był w prywatnej sprawie. I Witold Chiliński wcale tego nie ukrywał w rozmowie.

14 grudnia ubiegłego roku jechał Szosą Zambrowską (na wysokości pogotowia i prokuratury) za samochodem prowadzonym przez kobietę.

- Jechała niezbyt prawidłowo, przy samej osi jezdni. Znam osoby, które z tego powodu oblewały egzaminy na prawo jazdy. Podjechałem do niej od prawej strony. Okazało się potem, że zawiadomiła policję. Zostałem osądzony – zaocznie - za wykroczenie i mam zapłacić 500 złotych. Zupełnie się z tym nie zgadzam, ale nikt nie chce słuchać moich wyjaśnień – opowiada.

Próbował dotrzeć do zapisów monitoringu. Bez skutku.

- Ta kamera nie działała, nagranie z tamtej jest otoczone tajemnicą. Podobno zresztą to tylko 30 dni się przechowuje nagrania, to już dla mnie ”musztarda po obiedzie” - mówi.

Dlatego, po kilkugodzinnym spacerze „szlakiem łomżyńskiego monitoringu”, zrobił napis na dużej tablicy i pojawił się przed KMP. Bardziej znaczącego terminu wybrać nie mógł. Tego dnia w Łomży gościli m.in. przedstawiciele Komendy Głównej Policji, Komendy Wojewódzkiej, a nawet zajmujący się służbami mundurowymi wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński.

- Wiedziałem to od rana. Podjechali panowie, wypytali mnie, wylegitymowali. Złego słowa nie powiem. Nikt nie próbował mnie siłą przeganiać – mówi Witold Chiliński.

Zresztą, trochę włączył się w pracę policji. Sfotografował przed komendą przypadki nieprawidłowego parkowania i jazdy. I zapraszał funkcjonariuszy do wyjścia na ulice, bo przecież „zza biurka nic nie widać”.

A sam autor jednego z pierwszych w historii Łomży „protestu” przed budynkiem policji już wie, że we własnej sprawie po prostu musi się odwołać od werdyktu sądu. Po rozmowie po prostu sobie poszedł.



Podziel się
Oceń

Komentarze

Popieram 27.01.2017 01:30
Ludzie nie potrafia jezdzic i to widac na ulicach Naszego Miasta. Wyslac wszystkich na ulice Warszawy to po paru minutach by mieli dosyc. Policja nic z tym nie robi, najlepiej jezdzic i jesc mcdonalda na osiedlach zwiekszajac smog stojac na odpalonych silnikach
tom 26.01.2017 14:05
Moim zdaniem temat dobry,czas zastanowić się nad sposobem i jakością pracy funkcjonariuszy i urzędników wszelkiej maści, prokuratura i sądy tez,puki co panuje totalna bezkarność, brak odpowiedzialności za pracę prowadzi do patologii,
maadbis 25.01.2017 19:26
Wolnoścslowa więc wyrazil swoje zdanie
Paweł Mieczkowski 25.01.2017 12:49
Nie macie już o czym pisać? Będziecie teraz oszołomów na ulicach szukać i robić z ich wygłupów sensację? Próbujecie dorównać do "mylomza" i "tvitv Łomża", ale takimi bzdurnymi artykułami nie zdobędziecie dużego grona odbiorców.
Reklama