Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 10:52
Reklama

Świńskie zagrożenie dla Polski. Dla Łomży też

Afrykański pomór świń to ogromne zagrożenie dla Polski – zgodni są przedstawiciele rządu, służb weterynaryjnych, samorządów, organizacji rolniczych, środowisk gospodarczych. Rosyjskie służby sanitarne ze słabo ukrywaną satysfakcją zapowiadają, że za rok ASF z Polski i krajów nadbałtyckich rozniesie się na całą Europę. Na razie jest znakomitym pretekstem do utrzymywania przez Rosję embarga na import wieprzowiny z Unii Europejskiej.

Fatalny sierpień

Pierwsze przypadki ASF w Polsce pojawiły się w początkach 2014 roku. Wszystkie w województwie podlaskim, w pasie przy granicy z Białorusią i Litwą, wszystkie za sprawą dzików. W ślad za tym poszły decyzje niektórych krajów o zakazie sprowadzania polskiej wieprzowiny, choć Unia Europejska przekonuje, że ewentualne embargo powinno mieć „granice” regionalne, a nie całych państw.     

Chwilami wydawało się, że choroba jest opanowana. Pojawiły się wprawdzie pierwsze przypadki wśród świń hodowlanych, ale także w gospodarstwach blisko granicy, gdzie mogła zostać przeniesiona przez dziki.

Jak grom z jasnego nieba rozległ się w tej sytuacji komunikat o stwierdzeniu ASF w dużym gospodarstwie hodowlanym w okolicach Wysokiego Mazowieckiego, wiele kilometrów od poprzednich ognisk choroby. Potem zaczęła się burza i „gromy” zaczęły walić co kilka dni. Pod koniec sierpnia liczba wykrytych przypadków zbliżyła się do 20, ale - co gorsza - znacznie rozszerzył się terytorialny zasięg zagrożenia. Kolejne ogniska wykrywane były w okolicach Wysokiego Mazowieckiego, ale także na pograniczu powiatu zambrowskiego i łomżyńskiego, koło Mielnika nad Bugiem, w podbiałostockiej Choroszczy, a najnowsze w pobliżu Goniądza w powiecie monieckim.

Padła także ważna psychologicznie i organizacyjnie granica - ASF wyszło poza województwo podlaskie. Pojedyncze ogniska są już w województwach lubelskim i mazowieckim, czyli zaczęła się wędrówka choroby na południe i do centrum Polski.

Juz po pierwszych przypadkach choroby w gospodarstwach znacznie oddalonych od granicy z Białorusią, przedstawiciele rządu i służb weterynaryjnych zwrócili się o zbadanie sprawy przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Posunięcie okazało się bardzo dobre - możliwości śledcze takiej jednostki są znacznie większe niż inspekcji weterynaryjnej. Szczegóły postępowania dawkowane są bardzo skąpo, ale raczej pewne jest, że zawinił człowiek. Raczej zwykła chciwość i bezmyślność, a nie celowe "podłożenie świni" Polsce. choć tego tez jeszcze nie można wykluczyć. Ministra rolnictwa Krzysztof Jurgiela niepokoi np. zbieżność czasowa rozmów, które mogły pozwolić na odbudowanie eksportu wieprzowiny do Azji, z kolejnymi przypadkami ASF.  Są też jednak dane wskazujące, że chorobę rozprzestrzenić mógł handlarz prosiąt, który za bezcen kupił je w przygranicznych okolicach zagrożenia i sprzedawał tanio na targowiskach (możliwe, że w Sokołach). Nabywcy zachwyceni "promocyjnymi" cenami nie żądali świadectw weterynaryjnych, a teraz płacą utratą całych stad. Co najmniej nerwami płacą też ich sąsiedzi. Wokół każdego takiego gospodarstwa wojewoda wyznaczył strefy "zapowietrzone" w promieniu 3 kilometrów i "zagrożone" na kolejnych 7 kilometrach. Unia Europejska dołożyła do tego kolejne kilometry, aby strefy pokrywały się z granicami gmin. Te złowieszcze koła pokrywają coraz większe tereny kraju. Na specjalnych mapach oznaczone są kolorami. W województwie podlaskim "na biało" pozostają jeszcze tylko powiaty grajewski, kolneński i część suwalskiego.

W każdym z "kolorowych" terenów obowiązują ograniczenia związane z hodowlą trzody. Nie wolno jej przewozić, prezentować, wystawiać. Do każdego gospodarstwa w tych rejonach dotrą specjaliści i ocenią stan zdrowia zwierząt.



Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama