Grupa Medialna Narew rozpoczyna debatę: Jak możemy uczcić jubileusz 600-lecia Łomży
"Brama do miasta" i fontanna z rzeźbą Kazimierza Pułaskiego - to główne propozycje Artura Filipkowskiego, szefa Grupy Medialnej Narew, łomżyniaka od pokoleń na jubileusz 600-lecia Łomży. - Chciałbym połączyć w tych projektach funkcje estetyczne z bardzo praktycznymi - mówi pomysłodawca.
Artur Filipkowski ocenia, że Łomża leżąca na bardzo ważnym szlaku komunikacyjnym, nie dorobiła się jak dotąd wyraźnego znaku, symbolu, który pozostawałby w pamięci tysięcy podróżnych. Czegoś, co jednoznacznie kojarzyłoby się tylko z tym jednym, jedynym miastem.
- Znamy to wszyscy z własnych podróży, zdjęć czy telewizji. Każde miasto, każdy region ma takie swoje miejsce: świątynię, most, wieżę, park, plac - dodaje Artur Filipkowski. - Czasami są to zabytki, a czasami projekty realizowane współcześnie. Warunek jest jeden - muszą być unikalne i mieć to "coś", co pozostaje w pamięci.
Pomysł, który proponuje, składa się z trzech zasadniczych części.
Brama Łomżyńska
Główna tranzytowa oś Łomży prowadzi z kierunku Warszawy (od Ostrowi lub Ostrołęki) w stronę Augustowa i Suwałk, na Mazury i w stronę Białegostoku. Aleją Legionów, ulicą Wojska Polskiego, przez plac Kościuszki i ulicą Zjazd przemierzają miasto tysiące pojazdów. Te właśnie fragmenty Łomży widzą i zapamiętują podróżni. Stąd też lokalizacja, jaką proponuje Artur Filipkowski dla projektu, który roboczo nazywa "Bramą Łomżyńską". Ma to być konstrukcja nawiązująca formą do łuku triumfalnego, choć po prostu mniej monumentalna.
-W warstwie symbolicznej będzie to wotum dziękczynne dla mieszkańców Łomży i Ziemi Łomżyńskiej za bohaterską bronę miasta i Polski, a w istocie całej Europy przed bolszewikami w 1920 roku. Wszyscy historycy przypominają dyrektywę dowódcy Armii Czerwonej Michaiła Tuchaczewskiego z początków lipca 1920 roku: "Po trupie Polski wiedzie droga do ogólnego, wszechświatowego pożaru. Na Wilno, Mińsk i Warszawę marsz” - mówi Artur Filipkowski.
Armia Tuchaczewskiego maszerująca na zachód z marszu zajmowała wszystkie większe i mniejsze miejscowości. Kilkaset kilometrów w kilkanaście dni. Aż dotarła nad Narew od strony Piątnicy. Główna część stacjonującego w Łomży 33. Pułku Piechoty brała udział wojnie polsko - sowieckiej, ale na innym odcinku frontu. Pod bronią był w mieście tylko batalion zapasowy, złożony z młodych, nie w pełni jeszcze wyszkolonych żołnierzy czy rekonwalescentów dochodzących do zdrowia. Razem około 700 ludzi pod dowództwem kapitana Marian Raganowicza. Zajęli pozycje na dawnych carskich fortach w Piątnicy i zatrzymali zwycięski marsz Armii Czerwonej na pięć dni. Dołączali do garstki bohaterów żołnierze z twierdzy Osowiec, innych jednostek. Przede wszystkim pomagali jednak mieszkańcy Łomży i pobliskich wsi. Niektórzy walczyli, inni dostarczali żywność i zaopatrzenie, opiekowali się rannymi, dodawali ducha.
- Dla nas, łomżyniaków, ta historia jest jednym z fundamentów lokalnej tożsamości. My ją znamy, ale szerzej nie jest spopularyzowana, mimo cytowanych w wielu miejscach słów marszałka Józefa Piłsudskiego: Bez cudu nad Narwią nie byłoby cudu nad Wisłą - mówi Artur Filipkowski.
Zatrzymanie przez garstkę mężnych na pięć dni (od 28 lipca do 1 sierpnia 1920 r.) 12 sowieckich dywizji ze znanym z okrucieństwa korpusem kawalerii Gaj-Chana, dało marszałkowi Piłsudskiemu czas na zorganizowanie obrony Warszawy i przygotowanie kontruderzeń, które przesądziły o losach odrodzonej Polski, a zapewne i Europy.
Brama przy wyjeździe z Łomży w kierunku właśnie piątnickich fortów poświęcona żołnierzom i mieszkańcom byłaby nie tylko hołdem dla nich, ale także symbolem zwracającym uwagę na niezwykle ważne wydarzenie z historii. Jest także bardzo praktyczny aspekt "Bramy Łomżyńskiej".
- Konstrukcja stanowiłaby dopełnienie projektu budowy stadionu miejskiego, jednego z najpiękniej położonych tego typu obiektów w regionie. Po jednej stronie drogi, za stadionem jest już usypany teren, który można wykorzystać jako parking, podobny powinien powstać po drugiej stronie. Brama pełniłaby wtedy także funkcję kładki pozwalającej na bezpieczne przekraczanie ruchliwej drogi - rozwija swój pomysł Artur Filipkowski.
Jeszcze jednym uzupełnieniem tego przedsięwzięcia powinien być - jego zdaniem - wał ziemny oddzielający od drogi obiekty oczyszczalni ścieków. Zwieńczone ekranami i pokryte pnącymi roślinami stanowiłyby równocześnie atrakcyjny element wizualny, jak też osłonę przed przyjemnymi zapachami powstającym w procesie zagospodarowania płynnych odpadów. Związki amfoteryczne „podbite” przez ekrany odczuwalne by były na wysokości Narwi dopiero za stadionem.
- Oczywiście kształt architektoniczny i szczegółowe koncepcje techniczne pozwalające połączyć kilka funkcji obiektu powinny być przedmiotem konkursu. Wydaje mi się, że ciekawym rozwiązaniem byłoby nawiązanie do stylu najdawniejszych budowli naszej Łomży, czyli gotyku - mówi Artur Filipkowski.
Marszałek dwóch narodów
Druga propozycja wiąże się także z główną trasą tranzytową przez Łomżę. To pomnik Kazimierza Pułaskiego. Według Artura Filipkowskiego, powinien stanąć na skarpie między rondem przy pl. Kościuszki, a hotelem Gromada, w miejscu, gdzie obecnie wznosi się "stelaż" reklamowy, psujący w gruncie rzeczy widok na dolinę Narwi.
- Ten pomysł "chodzi za mną" już od kilkunastu lat. Bardzo się dziwię, że postać tej miary jest w Polsce tak mało spopularyzowana. Wiem, że o godne miejsce w mieście dla marszałka Ziemi Łomżyńskiej upomina się także Jacek Cholewicki z Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej. To dobrze. Im więcej sprzymierzeńców godnej sprawy, tym, lepiej. Chciałbym, aby pomnik stanął w miejscu, w którym będzie mógł się stać pewną "ikoną" Łomży dla przejezdnych - tłumaczy Artur Filipkowski.
Kazimierz Pułaski to jeden z najbardziej niezwykłych i tragicznych bohaterów polskiej historii.
- Choć urodził się w innej części Mazowsza, był bardzo "łomżyński" w swej brawurowej odwadze i bezgranicznym oddaniu Polsce - podkreśla Artur Filipkowski.
W II Rzeczypospolitej jego imię nosił 9 Pułk Strzelców Konnych im. gen. Kazimierza Pułaskiego stacjonujący w Grajewie. W 2009 roku Senat RP jednogłośnie podjął uchwałę w sprawie uczczenia pamięci generała Kazimierza Pułaskiego (1745–1779), bohatera Rzeczypospolitej Polskiej i Stanów Zjednoczonych Ameryki, w 230. rocznicę śmierci. „...Senat Rzeczypospolitej Polskiej zwraca się do nauczycieli i wychowawców z apelem o popularyzację wśród młodzieży postaci Kazimierza Pułaskiego – regimentarza i generała, marszałka konfederacji ziemi łomżyńskiej, obrońcy Jasnej Góry, człowieka, który walcząc o wolność Ameryki, oddał życie za ideały wolności. Niech w sztafecie pokoleń, wśród imion tych, dzięki którym istnieje Rzeczpospolita, znajdzie się imię Kazimierza Pułaskiego, niech zachowane zostanie w zbiorowej pamięci".
Z historii wiadomo, że wziął udział w konfederacji barskiej zawiązanej w 1768 roku, która próbowała przeciwstawić się stopniowemu traceniu niepodległości przez Polskę. Na czele konfederackiego pułku walczył w różnych częściach Rzeczpospolitej. W 1769 roku przemierzając Ziemię Łomżyńską gromadził wokół siebie kolejne oddziały, a 3 sierpnia szlachta zebrała się w Ostrołęce i wybrała Kazimierza Pułaskiego marszałkiem Ziemi Łomżyńskiej. On zaś złożył przysięgę że będzie bronił ojczyzny oraz swobód obywatelskich i wiary katolickiej.
Oskarżony o próbę porwania, a może nawet zamordowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (znany pisarz i wielbiciel historii Waldemar Łysiak przekonuje w jednej z książek, że mogła to być prowokacja obliczona skompromitowanie konfederatów w oczach Europy), musiał wyjechać z kraju aż za ocean. Stany Zjednoczone walczyły wówczas z Anglią o niepodległość. Kazimierz Pułaski nie miał wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć.
„Hrabia Pułaski z Polski, oficer znany w całej Europie z odwagi i walki o wolność swojego kraju z przeważającymi siłami Rosji, Austrii i Prus, może być bardzo użyteczny w naszej służbie” – pisał Beniamin Franklin do pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jerzego Washingtona.
Koloniści walczący o niepodległość, przed przyjazdem Pułaskiego za wojskowe zastosowanie koni uważali jedynie zaprzęganie ich do wozów z zaopatrzeniem i lawet armatnich. Uważali, że konno walczyć potrafią jedynie Indianie. Marszałek łomżyński pokazał im, że Siuksowie i wojownicy z innych plemion musieliby długo terminować u polskich kawalerzystów.
Kazimierz Pułaski swojej przybranej ojczyźnie oddał życie i został jednym z jej najbardziej czczonych bohaterów.
- Chciałbym, aby był to pomnik konny. To oczywiste w przypadku tej postaci. Zdaje się, że jeszcze takiego w Polsce nie ma. Wyobrażam sobie, że mógłby stanowić centralny element fontanny, niezbyt wysokiej, uruchamianej wiosną i latem. Woda w ruchu w naturalny sposób przyciąga wzrok i nada dynamiki całej konstrukcji. W pozostałych częściach roku byłaby to po prostu piękna - mam nadzieję - rzeźba - podkreśla Artur Filipkowski.
Uważa, że możliwe byłoby dla tego przedsięwzięcia pozyskanie sprzymierzeńców w postaci Polonii i ambasady USA w Polsce, a na otwarcie udałoby się zaprosić znaczące osobistości z kraju, za którego niepodległość walczył marszałek łomżyński.
Pośpiewać z Hanką
Trzeci pomysł proponowany przez Artura Filipkowskiego ma znacznie skromniejszy wymiar i prawdopodobnie mógłby zostać zrealizowany znacznie szybciej niż nadejdzie jubileusz miasta.
Po odwróceniu ławeczki Hanki Bielickiej na ulicy Farnej (-Zabiegałem o to usytuowanie od początku – podkreśla autor pomysłu) powstała szansa na wzbogacenia jej otoczenia,
- Osoba, która siada na ławeczce, żeby np. zrobić sobie zdjęcie, jeżeli nieco podniesie wzrok, ma przed sobą fragment pustej ściany, bez okien i bez żadnych elementów graficznych. Pamiętam, że kiedyś była tam reklama PSS Społem. Proponuję umieścić tam tekst piosenki "My z Łomży" i grafikę, np. kapelusz . Można by ją nucić indywidualnie, można w większych grupach. To miejsce jeszcze bardziej by ożyło - wyjaśnia swoją ideę Artur Filipkowski.
Dwie pierwsze propozycje wymagałyby większych nakładów finansowych i dopełnienia procedur administracyjnych. Dlatego adresowane są do władz miasta, Rady Miejskiej, organizacji i instytucji oraz lokalnych autorytetów. Do jubileuszu Łomży mamy jeszcze trochę czasu. Warto go dobrze wykorzystać.
Komentarze