Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 22:42
Reklama

Ligawki zapowiadają Zbawiciela

- Cniłoby się cały rok, żeby my tak do Ciechanowca nie pojechali – mówią górale, którzy przemierzyli setki kilometrów aby w Muzeum Rolnictwa imienia księdza Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu ogłosić dźwiękami trombit, że rozpoczyna się Adwent. Razem z nimi zagrali na bazunach Kaszubi, na ligawkach – mieszkańcy województwa podlaskiego i mazowieckiego, na swoich instrumentach Białorusini, Ukraińcy, Słowacy oraz debiutujący Wielkopolanie.
Ligawki zapowiadają Zbawiciela

- Cniłoby się cały rok,  żeby my tak do Ciechanowca nie pojechali – mówią górale, którzy przemierzyli setki kilometrów aby w Muzeum Rolnictwa imienia księdza Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu ogłosić dźwiękami trombit, że rozpoczyna się Adwent. Razem z nimi zagrali na bazunach Kaszubi, na ligawkach – mieszkańcy województwa podlaskiego i mazowieckiego, na swoich instrumentach Białorusini, Ukraińcy, Słowacy oraz debiutujący Wielkopolanie. Konkurs Gry na Instrumentach Pasterskich zorganizowany już po raz 33. to wielkie święto tradycji.     

„Wieczorna modlitwa pasterzy zatrważająca drapieżnego zwierza, a polecająca Bogu straż i opiekę dobytku ubogiego wieśniaka” – to jedna ze najpiękniejszych zanotowanych przez Oskara Kolberga opowieści o znaczeniu ligawek w społeczności wiejskiej. Drewniane trąby, ligawki, bazuny, trombity, rogi i wszelkie ich odmiany to jedne z najstarszych na polskich ziemiach instrumentów muzycznych. Dostrzegł je w rękach Słowian arabski podróżnik i kupiec Al-Bekri już na przełomie X i XI wieku.

„Instrument obrzędowy” - tak ligawkę określają autorzy encyklopedycznych haseł. Jej dźwięk, bowiem kojarzyć się miał z odgłosem trąby Archanioła obwieszczającej rychłe przyjście na świat Zbawiciela, ale też trąb, które oznajmiają wiernym, że zbliża się czas Sądu Ostatecznego. W każdej z tych interpretacji nieodmiennie ligawki związane są z „otrąbywaniem Adwentu”. Dostrzegał to np. arcybiskup warszawski Stanisław Choromański (zmarł w 1838 roku), który był przedtem proboszczem w Zambrowie i gorąco propagował zwyczaj adwentowego grania.

- Wieczorem młodzieńcy na Podlasiu i Mazowszu wychodzili z domów, grali, a w spokojnym powietrzu dźwięk rozchodził się daleko – mówi Antoni Mosiewicz, kierownik działu etnografii ciechanowieckiego Muzeum. - Zauważam z zaciekawieniem każdego roku, że temu męskiemu z tradycji zajęciu poświęca się coraz więcej dziewczynek.

Ale nie tylko znaczenia związane z wiarą miały ligawki w tradycyjnych społecznościach. Odstraszały drapieżniki, które mogły zagrażać stadom, komunikowały pasterzy między sobą.

- W naszych stronach często zdarzają się mgły – mówi Janusz Świątkowski z Kożyczkowa na Kaszubach. - Bazunista pomagał ludziom trafić do osad.

Możliwości związane z ligawkami „docenili” także niemieccy okupanci w latach II wojny. Zabronili po prostu kultywowania tradycji w obawie, że w ten sposób porozumiewają się partyzanci.

Po wojnie zwyczaj, jak wiele innych związanych z religią, zaczął obumierać. Na szczęście, pozostawał tylko w uśpieniu, a na pograniczu podlasko – mazowieckim obudził go Kazimierz Uszyński, twórca Muzeum w Ciechanowcu.

- W roku 1974 zorganizował regionalny konkurs gry na ligawce z udziałem czterech uczestników – wspomina Dorota Łapiak, dyrektor Muzeum Rolnictwa. - Pomysł okazał się znakomity. Od 1980 roku konkurs stał się ogólnopolski i prowadzimy regularną numerację. Po kolejnych dziesięciu latach zaczęli do nas przyjeżdżać goście z zagranicy.

Jak wylicza Antoni Mosiewicz, w ciechanowieckiej imprezie prezentowali się już Finowie, Irlandczycy, Anglicy, Niemcy, Bułgarzy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Słowacy, Hiszpanie, a nawet Meksykanie i Australijczycy. Najwierniejszymi uczestnikami – nie licząc „tutejszych” - są jednak Kaszubi oraz górale z Podhala i Podbeskidzia.

- Cy leje, cy nie leje, tu zawsze jest pięknie – podkreśla Anna Salamon z Krościenka. Uśmiechem potwierdza zdanie mamy urocza gimnazjalistka, Marysia Salamon, która debiut w konkursie miała w wieku lat trzech.

Na ligawkowym rozpoczęciu Adwentu A.D. 2013 wśród około 170 wykonawców (dzieci i dorosłych, najmłodsi po 3 lata, najstarszy - 86) byli także goście z Białorusi, |Ukrainy, Słowacji.

- Raz się porządnie nauczyć i już się umie – receptę na sukces zdradza Andrzej Klejzerowicz z Ciechanowca, który już nie bardzo pamięta czy wygrał konkurs 20 razy czy więcej.

„Chrapliwym dźwiękiem przeraźliwie razi uszy z bliska; z odległości zaś dochodząc uszu naszych, ton jej staje się pełny, gładki, posępny; chrapliwość niknie w przestrzeni” - to też o ligawce u Kolberga.

Jurorzy z Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Warszawskiego i Muzeum Podlaskiego musieli słuchać uczestników z większej odległości, gdy „chrapliwość” już znikła, ponieważ mieli trudności z wybraniem najlepszych. I tak w konkursie ligawek bezprecedensowo przyznali trzy pierwsze nagrody, które zdobyli: Andrzej Klejzerowicz z Ciechanowca, Roman Brochocki z Sokołowa Podlaskiego i Rafał Gałaguz z Wieski. W pozostałych kategoriach dorosłych (trombity, bazuny, rogi i inne instrumenty) najlepsi okazali się: Matin Brxa ze Słowacji, Ludwik Choszcz ze Sznurek, Tadeusz Rucki z Koniakowa i Myrosław Gutsul z Ukrainy. W rywalizacji dzieci były podobne kategorie, a wygrali: Mateusz Burzyński z Białobrzegów, Maria Salamon z Krościenka, Damian Makowski z Goręczyny, Kinga Byrtus z Istebnej i Faustyna Sasin z Zagościńca. 


Podziel się
Oceń

Komentarze
Reklama