Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 24 grudnia 2024 17:16
Reklama

Świąteczna gorączka w Łomży - Jarmark rozmaitości

Handel na Starym Rynku zamiera. To alarm podnoszony nie od dziś. Ale zjawisko jest szczególnie widoczne właśnie przed świętami. Na parkingach większych galerii handlowych i sklepów trudno znaleźć miejsce, o koszyki trwa walka, korytarzami przelewają się tłumy. A w centrum Łomży cisza, spokój. Powsta

Handel na Starym Rynku zamiera. To alarm podnoszony nie od dziś. Ale zjawisko jest szczególnie widoczne właśnie przed świętami. Na parkingach większych galerii handlowych i sklepów trudno znaleźć miejsce, o koszyki trwa walka, korytarzami przelewają się tłumy. A w centrum Łomży cisza, spokój. Powstanie dużych „centrów zakupowych” odebrało klientów właścicielom niewielkich sklepów.

O ile gorączka przedświąteczna rozgorzała w sklepach wielkopowierzchniowych, to drobni przedsiębiorcy szczególnych powodów do radości nie mają.

Pusto i głucho

- Wszyscy chodzą  po dużych sklepach, a nas omijają – mówi Zofia Baczewska. Każdy idzie tam, gdzie jest pięknie, a w hali targowej jest tylko obskurne wnętrze. Młodzież w ogóle do nas nie przychodzi tylko ludzie starsi. Chyba z sentymentu, z przyzwyczajenia…  –  dodaje.

Zofia Baczewska ma 53 lata, sprzedaje bieliznę oraz asortyment do upiększania włosów. Punkt handlowy „nadal trzyma”, bo do emerytury trzeba dotrwać. Rynek pracy w Łomży jest trudny i „już lepiej pozostać na swoim”, czyli nie podejmować rewolucyjnych decyzji.

- Zwiększonego ruchu jeszcze  nie ma, ale będzie – twierdzi Izabela Śledziewska sprzedająca w Hali Targowej ubrania i bieliznę osobistą. – W weekend przed samymi świętami będzie większe zainteresowanie, ale to już nie to samo co kilka lat temu – dodaje właścicielka.

W sklepie z kosmetykami, który również znajduje się w Hali Targowej, jest tłoczniej i weselej. Klientka w średnim wieku kupiła kosmetyki do pielęgnacji włosów i… prosi ekspedientkę o gaz do zapalniczek.

- Gaz dla pani męża Edka zawsze się znajdzie – szybko ripostuje współwłaścicielka punktu handlowego, która w mig rozpoznaje stałą klientkę sklepu. Rozmawiają jak dobre znajome. Przez chwilę tylko, bo do lady ustawia się kolejka lubiących żart i uśmiech klientów.

W sklepie z pasmanterią, który sławę na Starym Rynku zdobywał dwadzieścia lat, też jest radość z nadchodzących świąt.

- Sprzedaż jest większa – mówi Joanna Barańska, kuzynka właścicieli sklepu. – Odwiedzają nas stali, lojalni klienci. Wracają do nas, bo wiedzą, że w sklepie „Janeczka” można kupić dobre, sprawdzone materiały – dodaje z uśmiechem zwiastującym dobre Święta Bożego Narodzenia.

Kolejny Jarmark Rozmaitości

Stary Rynek, serce miasta, zamiera. Tracą na tym lokalni przedsiębiorcy. Brakuje także spójnej strategii, której celem byłaby rewitalizacja centrum oraz odbudowanie sieci społecznych i handlowych powiązań. Jednym z pomysłów ożywienia łomżyńskiej Starówki są organizowane przez władze miasta Jarmarki Rozmaitości. Impreza to okazja do zaprezentowania i kupienie rękodzieła oraz produktów regionalnych. Najbliższy jarmark tuż przed świętami. Na Starym Rynku już 21 grudnia odżyją lokalne tradycje handlowe sięgające czasów międzywojnia. Na jak długo jednak? Impreza choć ciekawa, odbywa się w sporych odstępach czasowych. Stary Rynek potrzebuje natomiast długofalowej diagnozy i długofalowych działań. Kryzys, który dotyka centrum miasta, to nie tylko specyfika Łomży, ale i innych ośrodków miejskich. Prób ratunku jest wiele, większość miast podąża tropem promocji sztuki, rękodzieła, rozwijania ciekawej gastronomi, sieci kawiarni, ścieżek rowerowych, zamykania ruchu dla samochodów. W Toruniu aby ożywić Starówkę powołano w miejscowym Ratuszu nowe miejsce pracy – dyrektora Biura Toruńskiego Centrum Miasta. Osoba na tym stanowisku jest personalnie odpowiedzialna za zmiany jakie dokonują się na Starówce w Toruniu.

 

Gorączka zakupowa w oczach młodzieży

Ach, ta dzisiejsza młodzież...  Ubolewanie, które wygłaszają osoby uznające od pewnego wieku swoje życie za „szklankę w połowie pustą”, mimo częstego powtarzania, nie zawsze ma sens. W znacznym stopniu udowadnia to swego rodzaju ankieta, jaką na naszą prośbę przeprowadził jeden z uczniów klasy maturalnej łomżyńskiego liceum. O odpowiedzi na temat „świątecznej gorączki zakupów” poprosił blisko 30. swoich koleżanek i kolegów.

Oczywiście wyników nie można traktować jako danych naukowych, ale pewien obraz dają, choćby dlatego, że były internetowe i anonimowe, a zatem raczej szczere.

Jak młodzi ludzie traktują przedświąteczne kupowanie prezentów?

Nieco mniej niż jedną trzecią odpowiedzi przesłali maturzyście malkontenci - „rutyną” bądź „nieprzyjemnym obowiązkiem”. Dla pozostałych jednak to zajęcie to „przyjemność”. Tylko jedna osoba rozwinęła temat trochę inaczej - „uświadomieniem, że wydam pieniądze”, ale bez wyraźnego wskazania czy jest to powód do  ubolewania czy radości.

Jakiego rodzaju prezenty przygotowują uczestnicy ankiety? Tu pytania i odpowiedzi były z rozróżnieniem na podarki dla rodziców lub rodzeństwa oraz dla sympatii i przyjaciół. Wniosek: młodzież to tradycjonaliści. Zatem ich bliscy mogą się spodziewać biżuterii, kosmetyków, elementów garderoby, książek oraz już ogólniej opisanych rzeczy: praktycznych, przydatnych, „do domu”,  wskazanych lub wynikających z zainteresowań. Prezentami dla osób spoza rodziny, ale obdarzanych uczuciami będą... biżuteria, kosmetyki, odzież, książki. Ale też znacznie częściej niż w poprzedniej grupie pojawiają się rzeczy wykonane własnoręcznie, takie, które będą cieszyć lub przypominać o ofiarodawcy „klimatyczne”„ zabawne drobiazgi”, figurki, bilety, świeczki ale także „kapcie” a nawet „pierdoły”. Wynika z tego, że nastolatki poruszają się w dosyć znanych od dawna sferach „prezentowych”, ale ten katalog jest całkiem szeroki i naprawdę zróżnicowany.

Powszechnym odczuciom na temat młodego pokolenia przeczą też odpowiedzi na pytanie o miejsce zakupu prezentów. Absolutnie nie ma tu dominacji sklepów internetowych. Pojawiają się tak samo często jak sklepy „zwykłe” i sklepy „w galeriach handlowych”.

Co maturzyści myślą sobie o świątecznej gorączce zakupowej? Dobre mniemanie o współczesnej młodzieży przy czytaniu ankiety przybiera na sile. Okazuje się, że jest to zjawisko dla nich denerwujące, gdy zaczyna się zbyt długo przed świętami, gdy ludzie „tracą głowę”. Powodów do oburzenia jest zresztą więcej: ludzie zatracają się w „materialności”; za dużo zakupów, za mało wartości – miłości, bliskości; traci prawdziwy duch Świąt; ludzie zapominają, czym są Święta; zachowują się jakby prezenty były najważniejsze; paranoja. Tolerancyjnych dla „gorączki” uczestników ankiety nie jest wielu – może być, jeżeli kończy się przed Wigilią; zawsze była i będzie. Jest nawet głos cichej rezygnacji – to już swego rodzaju tradycja.

Najbardziej budujące odpowiedzi udało się nam jednak znaleźć przy pytaniu o obserwacje nietypowych zachowań uczestników świątecznych zakupów. Otóż za zjawiska dziwne i bulwersujące młodzi  ludzie uznają: wyrywanie sobie towarów, niszczenie rzeczy i odkładanie ich potem na półki, „dzikie tłumy” (z naciskiem na słowo „dzikie”), nieuprzejmość wobec siebie nawzajem i personelu sklepów, chamstwo, kłótnie.

A zatem. Ach, ta dzisiejsza młodzież... jest naprawdę w porzo.



Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama