Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 01:16
Reklama dotacje rpo

Niezaradna w dziwnym środowisku

- Bywałem w różnych środowiskach i miejscowościach, ale w Hipolitowie było wyjątkowo dziwnie – mówił jeden ze świadków, były kurator sądowy, podczas kolejnej odsłony procesu Beaty Z. oskarżonej o uśmiercenie pięciorga swoich dzieci.
Niezaradna w dziwnym środowisku


- Bywałem w różnych środowiskach i miejscowościach, ale w Hipolitowie było wyjątkowo dziwnie – mówił jeden ze świadków, były kurator sądowy, podczas kolejnej odsłony procesu Beaty Z. oskarżonej o uśmiercenie pięciorga swoich dzieci. - Wszyscy wydawali się bardzo skupieni tylko na sobie, trudno było uzyskać jakąkolwiek opinię sąsiadów Beaty Z. o jej sytuacji, a jednocześnie wyczuwało się jakąś zawiść, pretensję, że to jej przypadło gospodarstwo po śmierci męża.

Opowieść byłego kuratora była najdłuższym zeznaniem świadka tego dnia, choć opiekę nad rodziną sprawował jedynie dwa lata. W dodatku, był to okres, w którym życie Beaty Z. wydawało się powoli normować. Jej mąż nie żył już od kilku lat, była w stałym związku z innym mieszkańcem Hipolitowa. Urodziła mu dziecko, które – choć z oporami – uznał, zwłaszcza gdy jego ojcostwo potwierdziły badania DNA.

- Gdy odwiedziłem ich po raz pierwszy, było tam niewesoło – cała rodzina w jednym pomieszczeniu, brudno, bałagan, choć dzieci nie były głodne – zeznawał. - Stopniowo się poprawiało, udało się przygotować drugi pokój dla starszych dzieci, odmalować, uporządkować.

Jak wyjaśnił, tylko raz, w chwili szczerości, Beata Z. wyznała, że niełatwo jest być ciąży i to ogłaszać, gdy nie ma się męża.

- Moim zdaniem , przyczyną jej problemów była niezaradność. Ona potrzebowała wskazówki, porady, pomocy. Wtedy widać było pozytywne efekty – mówił.

Kolejnymi świadkami byli mieszkańcy Hipolitowa oraz członkowie rodzin Beaty Z., jej męża Andrzeja i wieloletniego konkubenta Antoniego G. Niektórzy coś słyszeli o złym traktowaniu kobiety przez męża, jego nadużywaniu alkoholu, inni nie. Wiedzieli na ogół, że „Beata chodziła do Antoniego”, ale o ciążach, dzieciach już  niewiele mieli do powiedzenia.

- Tak się śmieli tylko, że to może tego, a może tamtego – mówił jeden z mieszkańców wsi.

Jak zeznawali, Antoni G. obecnie jest bardzo zadowolony, że ma dzieci, choć gościł je tylko w okresie świąt. Na stałe są w rodzinie zastępczej. One też podobno są bardzo rade ze spotkań z ojcem, także te starsze z małżeństwa Beaty z Andrzejem Z.

Przypomnijmy, że łomżyńska prokuratura oskarża mieszkankę  Hipolitowa  o zamordowanie pięciorga własnych dzieci od 2000 do 2012 roku. Ojcem wszystkich był konkubent, mieszkaniec tej samej wsi. Śledczy oceniają, że zrobiła to celowo, „z zamiarem bezpośrednim”, pozostawiając noworodki bez odpowiedniej opieki. Beata Z. i jej obrończyni twierdzą, że dzieci  umierały z przyczyn naturalnych i jedyną  winą kobiety, jest to, że nie potrafiła im pomóc. 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama