W internetowym systemie NFZ sprawdzamy terminy przyjęć na oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej. Na chybił-trafił wybieramy województwo łódzkie. W Opocznie najbliższy wolny termin to luty. Nie jest źle, ale kiedy sprawdzamy kolejne miejscowości, to sytuacja robi się coraz gorsza. W Łodzi to już koniec marca, w Kutnie system pokazuje początek czerwca, a w Radomsku połowę września.
I tak – można powiedzieć – nie jest źle, bo na wizyt u wielu specjalistów trzeba czekać dużo dłużej.
Liczby nie kłamią
Okazuje się, że te długie kolejki do lekarzy to nie tylko wina wadliwego systemu ochrony zdrowia. Portal rynekzdrowia.pl sprawdził, ile wizyt zarezerwowali Polacy, a potem na nie nie przyszli. Dziennikarze nazywają to wprost plagą.
„Statystyki dają do myślenia. Od 1 lipca do 31 grudnia 2022 r. na zabiegi i po porady z zakresu kardiologii w całej Polsce nie stawiło się bez uprzedzenia aż 145 tys. 924 pacjentów. Jeszcze rzadziej odwoływaliśmy wizyty w poradniach ortopedycznych. W pół roku na umówioną poradę do lekarza ortopedy bez powiadomienia nie przyszło 219 tys. 051 osób. Ponad 53 tysiące pacjentów nie odmówiło na czas wizyty u onkologa, a 60 tys. 407 chorych – u endokrynologa” – czytamy.
Gdyby zsumować wszystkie konsultacje, które nie doszły do skutku, to byłyby to miliony nieodwołanych terminów. W 2019 r. – dla porównania – NFZ miał 17 mln wizyt rocznie.
„Jeśli spojrzeć w statystyki wojewódzkie, w Małopolsce na umówione świadczenie z zakresu ortopedii nie pojawiło się w drugim półroczu 2022 roku 23 tys. 835 osób. Do poradni kardiologicznych nie zgłosiło się bez uprzedzenia 21 tys. 223 pacjentów, do poradni onkologicznych – 2 tys. 871 osób, a endokrynologicznych – nieco ponad 7 tysięcy. W województwie świętokrzyskim było to kolejno – 2 tys. 702 chorych, 1 tys. 812, 175 i 1 tys. 140” – podsumowuje portal.
Jak sobie z tym radzić?
Co jakiś czas pojawiają się kolejne pomysły. Jedni eksperci mówią, że dzień, dwa przed wizytą pacjent powinien potwierdzić, że przyjdzie. Jeżeli tego nie zrobi, to termin otrzyma ktoś inny. Inni postulują, żeby to same przychodnie i szpitale dzwoniły do umówionych i się upewniały, że do wizyty dojdzie.
Ale często pojawia się także warunek finansowy. Chodzi o to, że rezerwując termin, pacjent wpłacałby np. 10 zł kaucji i jeżeli nie pojawi się w wyznaczonym dniu, to pieniądze przepadną.
Komentarze