Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 00:57
Reklama

Dlaczego zginął 21-letni Igor? Ona mówi, że kochała, że to wypadek

Był młodzieżowym radnym, studentem prawa. Zginął z rąk swojej dziewczyny. Co stało się tamtej fatalnej nocy?
Igor miał 21 lat gdy zginął

Autor: Młodzieżowa Rada Miasta Lublin

Przed warszawskim sądem toczy się właśnie proces o zabójstwo. Oskarżoną jest 26-letnia prawniczka. Jej ofiarą – o 5 lat młodszy jej chłopak.

Igor W.-K. 21-latek z Lublina był znany ze swoich działań społecznych. Angażował się w kolejne akcje, był członkiem Młodzieżowej Rady Miasta i jej wiceprzewodniczącym i posłem na Sejm Dzieci i Młodzieży. Zasiadał również w Parlamencie Dzieci i Młodzieży Województwa Lubelskiego.

Gdy zginął, studiował na Uniwersytecie Warszawskim.

Do tragedii doszło 30 kwietnia 2021 roku. Igor spędzał wówczas wieczór u swojej dziewczyny Karoliny B. na warszawskim Wilanowie. W środku nocy świadkowie usłyszeli krzyki, a niedługo potem zobaczyli na patio zakrwawione ciało chłopaka. Igor był ranny w brzuch. Trafił do szpitala. Tam po kilku dniach zmarł. Śmiertelny cios jego dziewczyna zadała mu 15-centymetrowym nożem.

Karolina B. najpierw usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa, ale po śmierci Igora kwalifikacja czynu została zmieniona na zabójstwo. 26-letniej prawniczce grozi dożywocie.

Podczas pierwszej rozprawy mówiła, że to był wypadek. Opowiadała, że Igor wyszedł w nocy do apteki. Dziewczyna za nim pobiegła, żeby powiedzieć, że apteka jest zamknięta.

– Nie wiem, dlaczego miałam nóż w ręce – zeznała. I zapewniła: – Kochałam go. Byłam od tej miłości uzależniona.

Kobieta przyznała, że tej nocy była pod wpływem alkoholu i substancji psychoaktywnych.

Kolejna rozprawa rzuciła więcej światła na te dramatyczne wydarzenia. Prokuratura ustaliła, że karetki nie wezwała Karolina B., ale sąsiedzi, którzy znaleźli rannego Igora.

Opowiadali też, że ich uwagę zwróciły wcześniej krzyki. Jedna z osób miała usłyszeć: – Ratunku, pomocy, dłużej tak nie wytrzymam.

Jeden ze świadków zeznał, że zaraz po zajściu rozmawiał z kobietą.

– Powiedziała, że przechodził przez plot i się nadział. Krwi nie było ani na rękach, ani obok. Pytałem, czy była wzywana karetka, powiedziała, że tak. Pytałem, czy nie trzeba go czymś przykryć, czegoś podłożyć pod głowę. Poszła do mieszkania, ale nic nie przyniosła.

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama