Roman Abramowicz – jeden z najbogatszych Rosjan z powodzeniem robiący interesy na Zachodzie – jest pośrednikiem Władimira Putina w rozmowach pokojowych z ukraińskimi władzami. Kilka dni temu padła nawet informacja, że oligarcha, posługując się paszportem portugalskim, przyjechał do Polski. Jego celem było spotkanie z prezydentem USA Joe Bidenem. Nikt nigdy tych wiadomości nie potwierdził i nie wiadomo, czy do spotkania doszło.
– Jako rzecznik MSZ nic o tym nie wiem i bardzo dobrze. Bo jeżeli są w związku z tym jakieś tajne operacje, to powinno wiedzieć o tym jak najmniej osób – skomentował krótko Łukasz Jasina, rzecznik polskiego MSZ.
Teraz „Wall Street Jurnal” donosi, że u Abramowicza i innych rosyjskich negocjatorów zauważono objawy zatrucia chemicznego. Mieli zaczerwienienie oczu, bolesne łzawienie i łuszczenie skóry na rękach i twarzy. Dziennikarze śledczy z Bellingcat potwierdzają, że u trzech osób biorących udział w pertraktacjach pokojowych w nocy z 3 na 4 marca wystąpiły objawy zatrucia bronią chemiczną. Stan tych osób ma już być dobry.
„Zachodni eksperci, którzy przyjrzeli się sprawie, stwierdzili, że trudno ustalić, czy objawy były spowodowane przez czynnik chemiczny, biologiczny, czy też przez jakiś rodzaj ataku promieniowania elektromagnetycznego” – podaje „Wall Street Jurnal”.
Tymczasem we wtorek 29 marca rozpoczęła się kolejna tura rozmów. Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy, ostrzegł ich uczestników: – Nic nie jedzcie, nie pijcie i niczego nie dotykajcie.
Komentarze