Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 17:10
Reklama

Kiedy mężczyźni biorą się za porządki, to najpierw unosi się kurz. Ale potem opada

Na krawędzi strajku stanęło kilka dni temu Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej, Spółka z o.o. w Łomży. Po kilku godzinach przy stole i na kilka godzin przed rozpoczęciem strajkowego referendum, zarząd firmy i związkowcy zdecydowali, że jeszcze nie czas na konfrontację. Będą rozmawiać.

Na krawędzi strajku stanęło kilka dni temu Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej, Spółka z o.o. w Łomży. Po kilku godzinach przy stole i na kilka godzin przed rozpoczęciem strajkowego referendum, zarząd firmy i związkowcy zdecydowali, że jeszcze nie czas na konfrontację. Będą rozmawiać.

Ludzie

Łomżyński PKS to od dziesiątków lat głównie miejsce pracy niezależnych i mocnych facetów. Kiedy po raz pierwszy w Łomży zostały zorganizowane zawody w ciągnięciu autobusu (podczas imprezy Night Power latem ubiegłego roku), wygrali. Kiedyś nie wystraszyli się "komuny" i byli jednymi z pierwszych do zakładania w mieście "Solidarności". Do tej pory mają bardzo silne organizacje związkowe. To cenne, ale czasami prowadzi do kłopotów.

- Kiedy przyszedłem tu w maju ubiegłego roku, byłem sam - mówi Grzegorz Rytelewski, prezes PKS od maja ubiegłego roku. - Teraz wiem, że jest ze mną zdecydowanie więcej ludzi. Widzą, że te zmiany, które są wprowadzane , są realne,  a przede wszystkim mają sens, przynoszą korzyści.

 "Porządkowanie" - to słowo chętnie używane przez szefa spółki, której właścicielem jest Urząd Marszałkowski .  Za zmiany po prostu musiał się zabrać. W szczególnie drażliwych sprawach kadrowych zastał taką oto sytuację: istniejący układ zbiorowy wygasł w 2011 roku; ponieważ nic nie zostało wprowadzone zamiast, to jednak obowiązywał wewnątrz firmy;  jak coś w sprawach pracowniczych trafiało do sądu, to jednak okazywało się, że nie obowiązywał; wewnątrz firmy obowiązywał, ale nie w każdej sprawie i nie każdego; kiedy obowiązywał, to był podstawą wypłacania premii niezależnie od wyników i przepracowanego czasu, także na zwolnieniach lekarskich; nie obowiązywał za to pracowników przyjętych, kiedy już był wygaśnięty.

Grzegorz Rytelewski porządkowanie w kwestiach kadrowych zaczął twardo - od wręczenia 80 procentom pracowników ze 176 osób załogi tzw. wypowiedzeń zmieniających umowy o pracę. Zmiany dotyczyły przede wszystkim niektórych uprawnień i przywilejów wynikających z nieaktualnego już układu zbiorowego, a w dodatku niepowiązanych z efektami pracy i sytuacją ekonomiczną przedsiębiorstwa. Nowych reguł nie uzgadniał ze związkami zawodowymi, ponieważ ich działacze nie dopełnili ustawowego obowiązku... policzenia się (co kwartał muszą informować pracodawcę ilu jest związkowców). Kilka osób straciło pracę w trybie dyscyplinarnym, z powodu ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych. Żadna nie poszła z tym do sądu. Były też przypadki, że w pełni zasłużona "dyscyplinarka" była zamieniana na zwykłe rozwiązanie umowy.

Nowe porządki zabolały.

Szef PKS otrzymał pod koniec stycznia od związkowców ze Związku Zawodowego Kierowców (64 członków) i "Solidarności" (19) zawiadomienie o rozpoczęciu procedury sporu zbiorowego. Domagali się wycofania wypowiedzeń zmieniających, przywrócenie dawnego układu zbiorowego, wspólnego wypracowania reguł wynagradzania. Kilka dni później miało dojść do referendum decydującego o ewentualnym strajku...

Pieniądze           

 Kilka zjawisk i zdarzeń symbolizuje system, na jakim opierała się działalność łomżyńskiego PKS w ostatnich kilku latach, przed przyjściem Grzegorza Rytelewskiego. Przede wszystkim głośna sprawa Jacka Karwowskiego, kolejnego z galerii "twardych facetów" w przedsiębiorstwie. Kilka lat temu doprowadził do wykrycia przypadków kradzieży paliwa przez pracowników. Sprawa "jakoś" dla sprawców zakończyła się bez bólu. Człowiek, który nie chciał przemilczeć trudnych spraw, zapłacił utratą pracy, tułaczką po sądach. Teraz wrócił i pilnuje, aby majątek przedsiębiorstwa nie znikał tajemniczo i był efektywnie wykorzystywany.

Spokój wśród załogi kupowany był także przywilejami z "przeterminowanego" układu, zapewnianiem spokoju i wpływów liderom, przymykaniem oczu na różne formy "dorabiania" do niezbyt pokaźnych pensji.

- W teorii wszystko działało, w praktyce mało co - mówi Grzegorz Rytelewski. - Prawie w każdej dziedzinie, w każdym dokumencie natrafiałem od początku swojej pracy na błędy, rozpoczęte i niedokończone projekty.

Dramatycznie wyglądały finanse PKS. Rok temu, w lutym zaczęło brakować na wypłatę. Nic jednak dziwnego, jeżeli od przez kilka lat nie było tzw. zysku operacyjnego, a względny spokój zapewniały fundusze ze sprzedaży bazy w Kolnie. Przedsiębiorstwo traciło płynność finansową.

Od kilku miesięcy comiesięczne zyski są, dług zredukowany został bardzo znacząco, przez co firma poprawia płynność finansową. Pojawiła się premia świąteczna i dodatkowe pieniądze za efekty pracy. Jest dobra współpraca z bankiem, który pozytywnie ocenił dotychczasowe działania Zarządu i założenia co do dalszego funkcjonowania Spółki.

- Obowiązkiem spółki jest wypracowywanie zysku - podkreśla Grzegorz Rytelewski.

Strajk, a choćby i zamieszanie na mniejszą skalę, mogłoby efekty kilkumiesięcznej pracy zrujnować...

Stół

Prezes Grzegorz Rytelewski zaproponował najpierw negocjacje.

- Anioły do rozmów nie zasiadły, po obu stronach były pretensje, także personalne   - mówi Henryk Piekarski, szef oddziału NSZZ "Solidarność" w Łomży, który zaproszony został jako mediator. - Iskrzyło. To były od początku bardzo męskie negocjacje, z ostrymi wymianami zdań. W pewnym momencie jednak dało się wyczuć, że pojawia się inny ton, inna atmosfera. Więcej zrozumienia dla argumentów tej drugiej strony, więcej takiego poczucia, że nie chodzi o to "kto kogo", tylko o ratowanie całego przedsiębiorstwa.

Jego zdaniem, pomogło wybranie taktyki negocjacyjnej. Najpierw po prostu uzgadniane były sprawy możliwe do załatwienia od ręki. Życzliwszy gest z jednej strony , podobna odpowiedź z drugiej. I po kilku godzinach komunikat podpisany przez obu liderów związkowych: "Komisje Zakładowe, rozumiejąc powagę sytuacji odwołują jutrzejsze referendum załogi".

- Wydaje mi się, że nie ma już groźby strajku, choć wiadomo, że nie wszyscy będą usatysfakcjonowani - dodaje Henryk Piekarski.

Związkowcy i zarząd znowu usiądą do stołu. Trzeba uporządkować jeszcze wiele trudnych spraw, przede wszystkim zaproponować nowy układ zbiorowy.

- Chciałbym, aby powstał jak najszybciej - nie ukrywa Grzegorz Rytelewski.

 Wi Fi

Jego zdaniem, coraz więcej pracowników PKS Łomża dostrzega, że pewien model działalności przedsiębiorstwa już nie jest do utrzymania.

- Fachowość, wiedza, podejście do klientów - podkreśla z determinacją. - Nie mamy wyboru mając konkurencję prywatnych przewoźników. Ludzie widzą tam kierowców w białych koszulach, uśmiechniętych, pomagających przy załadunku bagażu. My musimy to robić lepiej i może jeszcze coś dodać.

"Restrukturyzacja mentalna" to część, trudniejsza część, całego planu budowania nowoczesnego przedsiębiorstwa. Zdolnego skutecznie znaleźć swoje miejsce wśród "marszałkowskich" firm i rywalizować z prywatnymi przewoźnikami. Jest w tym planie jeszcze chociażby wi fi w każdym autobusie, internetowa sprzedaż biletów, stopniowa wymiana taboru, modernizacja myjni.

Grzegorz Rytelewski jest przekonany, że w ubiegłym roku coś się zaczęło. Kiedy dostali zaproszenie, aby wystawić ekipę siłaczy do zawodów w przeciąganiu autobusu na imprezie Night Power.

- Powstał zespół, w którym nie miało znaczenia kto jest z kierowców, kto z warsztatów, kto należy do związku, kto nie - podkreśla. - Pociągnęli tę linę ile sił. Nie pękła, wygraliśmy.             

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama