Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 14:59
Reklama

Lotne myśli, giętkie języki, czyli wybrańcy mówią,cz.III

"Wybrańcy, głos ludu" - jak sami czasami o sobie mówią. Samorząd Łomży. Będą z nami przez kilka lat i będą odciskać swoje piętno na naszym mieście.
Lotne myśli, giętkie języki, czyli wybrańcy mówią,cz.III

Lotne myśli, giętkie języki, czyli wybrańcy mówią, akt trzeci

"Wybrańcy, głos ludu" - jak sami czasami o sobie mówią. Samorząd Łomży. Będą z nami przez kilka lat i będą odciskać swoje piętno na naszym mieście. Nawet w dobie wszechobecnych mikrofonów, kamer, aparatów fotograficznych rejestrujących każde słowo i obraz, wiele wzlotów sztuki myślenia i retoryki potrafi zaginąć gdzieś bezpowrotnie. Postanowiliśmy dołożyć wysiłku i ocalić szczególnie unikalne pomysły, zwroty, refleksje, innowacje wnoszone do języka polskiego. Wybór jest oczywiście tendencyjny. Ale nie polityczny.

Wszystko ma kiedyś swój kres. Radna Alicja Konopka trzeci raz z rzędu nie stworzyła motta odcinka naszego cyklu. Choć brawurowo się starała: "Przepraszam od razu. Nie wiem, czy to nie ja spowodowałam tego zamieszania jednym pyknięciem Tadzia, bo gdzieś on tutaj zniknął...".Dźwięczniejszą frazą zapisała się tym razem jednak w annałach łomżyńskiego samorządu przewodnicząca Rady Miejskiej Bernadeta Krynicka: "Proszę się odkliknąć!".

Kierująca samorządem zadbała, aby innowacja dyscyplinująco - językowa dobrze zapadła w pamięć koleżanek i kolegów oraz wszystkich łomżan: "Proszę się odkliknąć! Zabieram Pani głos, bo Pani mówi nie na temat"."Interpelacje to nie mogą być epopeje. Proszę się odkliknąć! Proszę mówić wolno, ale na temat", "Proszę się odkliknąć i czekać w kolejce". Alicja Konopka, wiceprzewodnicząca Rady, wzmocniła ten przekaz. Ale może to była tylko zazdrość o utraconą pozycję "klasyka"?: "Odkliknij się, Maćku!".

Przewodnicząca Bernadeta Krynicka była tym razem gwiazdą poza zasięgiem najbardziej dalekosiężnych wzlotów pozostałych samorządowców. Kiedy już zabrzmiało zdecydowane: "Słuchajcie Państwo..." i dodane chwilę później: "Bardzo proszę o zachowanie spokoju i powagi sytuacji" ,to oni wszyscy, uczestnicy wydarzenia i my, jego obserwatorzy, mogliśmy już tylko siedzieć i słuchać. Np. o tym, że powinniśmy się spodziewać: "... sukcesów na łonie zawodowym i rodzinnym". Przewodnicząca sprawowała swoje władztwo z wdziękiem i siłą: "Proszę sobie nie drwić z przewodniczącej, dostanie Pan tyle czasu, ile Pan zechce". Funkcję kierującej obradami realizowała z klasycznym użyciem figur znanych z filmów. Raz "policjanta złego": "Jeżeli Pani ma zamiar zamknąć dyskusję, Pani Radna, to, niestety. nie można zamknąć dyskusji w tak ważnym punkcie, jakim jest sprawa budżetu. Tak, że bardzo proszę, żeby to był wniosek formalny, bo jeżeli to nie będzie wniosek, to biorę głos. Także, jeżeli to jest wniosek formalny tylko. Jeżeli nie, to proszę w kolejce zaczekać". Albo, dla odmiany, "policjanta dobrego": "Bardzo ładnie Pan przedstawił, Panie Przewodniczący, tę opinię".

Bernadeta Krynicka, czyli głos i dłoń ze spiżu, a jakoby z aksamitu, wzmacniając dyscyplinę nie traciła wrażliwości na problemy społeczne i ludzi starszych: "Z tego, co wiem, to od 95. roku życia pracownicy MOPS-u nie mieli regulacji płac". Ta refleksja znakomicie koresponduje z poszukiwaniem przez prezydenta Mariusza Chrzanowskiego potencjalnych emerytów w Urzędzie. Są, jak widać, w MOPS-sie. Tylko czy nagła regulacja płac nie byłaby przypadkiem zbyt silnym wzruszeniem dla osób po 95 roku życia?

Nazwisko prezydenta nie pojawia się w tym momencie przypadkowo. Mariusz Chrzanowski był jedyną osobą, która schyliła się, by podjąć jedwabną rękawiczkę, czyli wyzwanie rzucone przez przewodniczącą Rady. Oczywiście nie bez powodu, tylko: "Mając na interesie dobro miasta".

Prezydent dokonał niezwykle ciekawego zabiegu wykazującego jak względna jest rzeczywistość, a zwłaszcza wyniki wyborów. W pewnych chwilach Mariusz Chrzanowski potwierdzał, że to rzeczywiście nie kto inny zajmuje stanowisko gospodarza miasta: "Nie wszystkie wnioski mogły zostać uwzględnione przeze mnie" czy "ale to też jest dla mnie pewien materiał do przemyśleń". Chwilami jednak pojawiał się ktoś jeszcze: "Ze strony prezydenta nie ma żadnej dyskryminacji", "Audyt pomoże też prezydentowi...", "Obsługa prawna będzie potrzebna prezydentowi". Co gorsza, jest w kręgu łomżyńskiej władzy ktoś jeszcze, o którego zamiarach i odczuciach na szczęście Mariusz Chrzanowski wiele wie: "Budżet dwutysięcznego szesnastego rok, który będzie już autorskim projektem nowego prezydenta", "Nowemu prezydentowi wcale nie jest po drodze powoływać spółkę...".Ale to jeszcze nie wszystko, bo jest jeszcze multiplikacja: "My, jako nowi prezydenci...". Pozostaje nam, mieszkańcom Łomży, trzymać kciuki, aby prezydent Mariusz Chrzanowski, prezydent, nowy prezydent i nowi prezydenci potrafili wspólnie i zgodnie pracować "mając na interesie dobro miasta".

Prezydent Mariusz Chrzanowski, jeden z najmłodszych prezydentów miast w Polsce, ujawnił się także jako wielbiciel staropolszczyzny. Zaprezentował oto po raz pierwszy swoje "przysłowie osobiste". Jak wyjaśnił w "Encyklopedii staropolskiej" Zygmunt Gloger: "Prawie każdy Polak zarówno magnat jak szaraczek lub chłop, miał jakieś wyrażenie ulubione, które często powtarzał i po którem znano go wszędzie, a do którego dostawał nieraz przezwisko w historyi".

Oddajmy zatem głos prezydentowi Mariuszowi Chrzanowskiemu:

"Nie powiem, ale czekałem na to pytanie..."

"Nie powiem, nad tym pracujemy..."

"Nie powiem, kwestia tworzenia spółki..."

"I, nie powiem, też z tego korzystałem..."

"Nie powiem, ale oczekiwałem więcej..."

"Nie powiem, uruchamiamy wszystkie swoje kontakty..."

"Nie powiem, jest to temat, którym zajmowałem się w poprzednich latach..."

"Trzeba, nie powiem. Wiem jakie są konsekwencje..."

"Nie powiem, zastanowię się nad tym..."

"Nie powiem, też na to zwracam uwagę..."

"Nie powiem, my też walczymy..."

Uroczy nawyk młodego, a zarazem odwołującego się do przeszłości, prezydenta byłby może jeszcze bardziej uroczy gdyby zastosował coś z polskiej klasyki "zwrotów oderwanych", np. sarmackie "mocium panie", a w chwilach wzburzenia coś mocniejszego, powiedzmy - "wciurności". Albo pseudogóralskie (z serialu "Janosik") "krucafuks" lub unijne "carramba". Ale "nie powiem" ma również wiele wdzięku i trochę kokieterii. Bo przecież prezydent Mariusz Chrzanowski i tak wszystko powiedział.

Pozostali łomżyńscy radni tym razem bardziej wpatrywali się w dwie gwiazdy, niż tworzyli własne kreacje. Ale kilka smacznych epizodów dało się wyłowić. Większością głosów samorządowcy dali jeszcze raz odpór polonistom i konsekwentnie odnosili się do: "roku dwutysięcznego czternastego, piętnastego i szesnastego". A zatem drodzy nauczyciele i dziatwo szkolna: bitwa pod Grunwaldem - rok tysięczny czterechsetny dziesiąty; pierwszy telefon komórkowy - nie licząc wyrobu firmy Ericsson ważącego 40 kilogramów z roku tysięcznego dziewięćsetnego pięćdziesiątego szóstego - to produkt firmy Motorola o wadze 0,8 kilograma, rok tysięczny dziewięćsetny siedemdziesiąty trzeci.

Wśród indywidualnych dokonań radnych należy podkreślić ich stałą troskę o innych niż ludzie mieszkańców Łomży. Była już kiedyś mowa o zgłodniałych kotach i rysujących karoserie bobrach. Tym razem radna Anna Maria Godlewska zwróciła uwagę na: "nadmierny i przenikliwy wrzask ptaków w parkach naszego miasta", a także na to, co wrzeszczące stworzenia robią alejkom, ławeczkom, a czasami nawet przebywającym tam ludziom. Nieożywionym elementom miejskiego krajobrazu uwagę poświęcił radny Andrzej Wojtkowski: "To ogrodzenie ma około 50. lat, a tak naprawdę wcale go nie ma w tej chwili". Czujnie dokumenty finansowe miasta natomiast przeczytał radny Zbigniew Prosiński i uznał, że częściej powinny być tam wymieniane złotówki: " Żeby się nie okazało, że to franki...".

I już prawie na zakończenie scena zbiorowa. Nieodmiennie w sprawach ważkich dla komfortu stanowienia lokalnego prawa. Udział biorą: przewodnicząca Bernadeta Krynicka oraz radni Elżbieta Rabczyńska i Janusz Mieczkowski:

J.M: "Co druga sesja zmienia się ustawienie tutaj stołów. Chciałem zapytać, czy to jest już finał, bo - moim zdaniem - ta wersja jest już bardzo optymalna".

B.K.: "Uwagi zostały wszystkie uwzględnione. Zostało tak zrobione, jak większość chciała. Jeżeli następne będą propozycje do ustawienia - no, nie było jeszcze po przekątnej, ale zawsze można - sprawdzamy czy to się sprawdza. Jeżeli nie, to zmieniamy. Na razie nic nie dotarło do mnie, żeby znów coś zmienić".

E.R.: "W dalszym ciągu tego tematu, chciałam zapytać czy będą osłony naszych stołów, a jeżeli tak, to kiedy, ponieważ nie czujemy się komfortowo. Potrzebne są takie osłony jak ma Prezydium Rady".

B.K.: "Przegłosowaliśmy projekt budżetu na 2015 rok. I o to chodziło. Teraz Rada dopiero będzie mogła zrobić osłonki na nogi. Dla wszystkich!".

I już zupełnie na zakończenie refleksja przewodniczącej Bernadety Krynickiej dowodząca, że ważne rzeczy należy przypominać: "Każdy z nas jest człowiekiem".

Od redakcji. Wykorzystane cytaty są w zasadzie wiernym zapisem wypowiedzi radnych. W zasadzie, ponieważ język mówiony jednak nieco różni się od pisanego (w grę wchodzi intonacja, mimika, mowa ciała). W żadnym jednak przypadku zmiany nie polegały na "ubarwianiu" cytatów, dodawaniu im elementów ośmieszających mówców, czy usuwaniu ważnych dla logiki wypowiedzi elementów. Celem publikacji nie dyskredytowanie kogokolwiek.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Gość 18.02.2015 17:51
a gdzie prawdziwi Łomżyniacy?
Gość 18.02.2015 09:18
Wybrańcy reprezentują miasto. Lepiej lub gorzej (śmieszniej).
Gość 17.02.2015 19:19
Każdy jest człowiekiem i już
Reklama