- Można powiedzieć, że historia kapitana Władysława Raginisa powstała z popiołów zapomnienia za sprawą prezesa Dariusza Szymanowskiego. W 2011 roku udało się doprowadzić do ustalenia dokładnego miejsca pogrzebania zwłok kapitana Raginisa i porucznika Stanisława Brykalskiego, ekshumacji, potwierdzenia okoliczności ich śmierci i pochowania ich w ruinach schronu dowodzenia w Górze Strękowej, czyli w miejscu, które sami wskazali. Tym samym to miejsce stało się legendarne - opowiadał Marcin Sochoń, wiceprezes "Wizny 1939". - A teraz, za sprawą Sławomira Konarzewskiego i mieszkańców Wizny powstało dzieło, dzięki któremu będziemy opowiadać i pokazywać wnukom historię "polskich Spartan, polskich Termopil".
Wśród widzów był wicemarszałek Marek Olbryś.
- Cieszę się, że województwo podlaskie przyczyniło się do tego niezwykłego przedsięwzięcia. Tego rodzaju widowisko może bardziej trafia do emocji i wyobraźni niż słowa w książkach. Chcę przekazać całej lokalnej społeczności ogromne wyrazy uznania. Mieszkańcy Ziemi Wiskiej tak doświadczonej przez historię pokazują jak pięknie można pamiętać, czcić bohaterów i dawać temu wyraz - powiedział Marek Olbryś.
Zaproszenie na spektakl przyjęli m. in. także wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski, radny Sejmiku Piotr Modzelewski, wicestarosta Maria Dziekońska.
- To bardzo dobra inicjatywa. Każda forma, która dodatkowo przyciąga do poznawania historii, bohaterów jest cenna. Polski rząd chce, aby Polacy byli patriotami, aby pamiętali o swojej historii - stwierdził wiceminister Dariusz Piontkowski.
Spektakl rozpoczął od powitania gości wójt Mariusz Soliwoda w generalskim mundurze (był w przedstawieniu generałem Czesławem Młot-Fijałkowskim). Własną piosenkę i wiersz poświęcony wydarzeniom i bohaterom Września 1939 zaprezentował stuletni Tadeusz Grabowski. A potem już przed oczami kilkuset widzów "stała się historia".
Wokół sceny mieszkańcy Wizny rozpaczali w przeczuciu wojny. Policjanci zawiesili plakaty o mobilizacji. W wykreowanych przez Rafała Osieckiego na scenie schronach odcinka Wizna zameldowali się polscy żołnierze pod wodzą kapitana Raginisa (ksiądz Mateusz Gąsowski). W sceny rozmów wojskowych wplecione zostały obrazy z dzieciństwa małego Władka, który lubił bawić się w wojsko, i z zapartym tchem słuchał, gdy matka czytała mu o śmierci pana Wołodyjowskiego w ruinach twierdzy w Kamieńcu. Lirycznym przerywnikiem była także wstrząsająca rozmowa Władysława Raginisa z siostrą, w której mówił o honorze, żołnierskiej i polskiej powinności wobec ojczyzny, posłuszeństwie rozkazom aż do śmierci.
Potem nadeszli Niemcy. Czterdziestokrotnie liczniejsi (Polaków było około 700), z czołgami, artylerią (Polacy mieli 6 dział i 2 karabiny przeciwpancerne). Kiepsko chroniły obrońców linii Narwi i Biebrzy niedokończone schrony, wyschnięte bagna i opadłe latem rzeki. A jednak walczyli. Aby podnieść ducha swoich podkomendnych Władysław Raginis i Stanisław Brykalski złożyli przysięgę, że żywi miejsca obrony nie opuszczą. Tak się też stało.
Komentarze