Są seniorzy, którzy tak jak Iwona Czartoryska, kontynuują rozwijanie swojej twórczości artystycznej w większym wymiarze, niż gdy pracowali zawodowo. Są też tacy, którzy dopiero po przejściu na emeryturę odkrywają przypadkowo swoje zdolności i rozwijają je, jak chociażby Stanisława Waśko.
Iwona Czartoryska z wykształcenia nauczycielka, dusza artystyczna. Całe zawodowe życie pracowała w przedszkolu. Od dawna realizowała się artystycznie wykonując pomoce dydaktyczne do zajęć z dziećmi. Do każdego zajęcia trzeba było samodzielnie wykonać potrzebne rekwizyty czy namalować obrazki. Wiedzą coś o tym nauczyciele – emeryci, ja zresztą też. Do tego upiększała swój ogród, realizowała swoje pomysły. Cztery lata temu kupiła siedlisko na wsi, gdzie mieszka ze swoimi ukochanymi zwierzętami (obecnie ma dwa koty i psa). Ma większe możliwości przekształcania pomysłów w realne i piękne wytwory. Jej działka, dom wewnątrz i na zewnątrz to wiele ciekawych eksponatów wykonanych własnoręcznie, cieszących oko. Ona sama czerpie energię do życia wykonując te prace. Gdy Ją odwiedzam, to zaskakują mnie coraz to inne prace. Dzień, w którym nic nie zrealizuje, uważa za stracony. Zimą skupia się na upiększaniu domu, a także myśli jak odmienić działkę wiosną. Tak, jak inni seniorzy ma różne schorzenia, ale praca twórcza pozwala Jej na zapominanie o kłopotach zdrowotnych. Gdy wchodzę na teren siedliska, czuję się jak w bajce. To tylko namiastka tego co można podziwiać u Iwony.
Stanisław Waśko z wykształcenia technik futrzarz. Zanim przyjechał do Łomży pracował w Krakowskich Zakładach Futrzarskich, a następnie w Żywieckich Zakładach Futrzarskich. W Łomży otworzył Zakład Wyprawy Skór Futerkowych. Po przejściu na emeryturę zupełnie przypadkowo zaczął rzeźbić w drewnie. Początkowo w drewnie lipowym (stosunkowo miękkie, a następnie w dębie – twarde drewno oraz innych jakie miał pod ręką). Jest samoukiem. Nigdy nie brał udziału w żadnych warsztatach czy szkoleniach. Jego początkowe prace były nieudolne, ale z czasem metodą prób i błędów doszedł do imponujących efektów. Z czasem Jego rzeźby, płaskorzeźby, kapliczki, szopki zaczęły być doceniane na różnych wystawach i konkursach. Otrzymał wiele nagród i dyplomów. W 2000 roku wraz ze Stanisławem (mam to szczęście być jego małżonką) kupiliśmy siedlisko na wsi. Tam były doskonałe warunki do pracy twórczej. Na działce zaczęły pojawiać się kapliczki i rzeźby, co wzbudzało ogólne zainteresowanie. Stanisław pracował dużo, a rzeźbienie stało się Jego pasją i czerpał z tego energię i radość życia. Nie przywiązywał wagi do katalogowania swoich prac, dlatego dokładnie nie wiadomo ile ich było. Wiele prac wywiozły dzieci za ocean, wiele rzeźb rozdał znajomym i sąsiadom. Jego prace zakupiło Muzeum Sztuki Ludowej w Węgorzewie i Muzeum Północno – Mazowieckie w Łomży, a także klienci indywidualni. Bardzo dużo rzeźb wykonał na zamówienie i darował je. Figura Św. Floriana dla Ochotniczej Straży Pożarnej w Małym Płocku, figura Jezusa Frasobliwego do kamiennej kapliczki z 1902 roku w Chludniach, dwie kapliczki podarowane do Skansenu Kurpiowskiego w Nowogrodzie i wiele innych, które nie sposób wymienić.
I choć każde z nich lubuje się w innej dziedzinie tworzenia, łączy ich jedno. Pasja i miłość tworzenia.
Danuta Waśko
Komentarze