Radość przyszłej mamy oraz jej rodziny - niestety - nie trwała za długo. W połowie marca bieżącego roku w Polsce pojawił się On - wirus COVID 19. Niestety nikt nie spodziewał się epidemii i tego, jak bardzo pokrzyżuje plany wielu osobom. Wraz z ogłoszeniem pandemii koronawirusa w naszym kraju pojawiły się obostrzenia.
- Mnie najbardziej interesowały kwestie dotyczące w znacznym stopniu kobiet w ciąży – przyznaje wtedy jeszcze przyszła mama. - W szpitalach zakazano m.in porodów rodzinnych, a każdy poród miał odbywać się z maseczką na twarzy rodzącej. Wprowadzono zakaz odwiedzin bliskich, kontaktu z kimkolwiek poza salą chorych, chodzenia po oddziale czy po szpitalu. Kontakt możliwy był tylko z personelem danego oddziału. W prywatnych gabinetach lekarskich zachowywano odpowiednie zasady. Pacjentki umawiane były co 15-20 min, w poczekalni mogła przebywać tylko jedna pacjentka, która to zobowiązana była od samego początku do zdezynfekowania dłoni oraz nałożenia maseczki. Lekarz przyjmował w maseczce albo przyłbicy zachowując ustaloną odległość od pacjenta oraz zachowując wszelkie środki ostrożności. Wszystkie pomieszczenia oraz sprzęt wykorzystywany do badań były na bieżąco odkażane – opisuje Daria.
Jak przyznaje, trzymając na rękach już zdrową i piękną córeczkę, czas ten okazał się dla niej szczególnie trudny i niepokojący.
- Przekształcono Szpital Wojewódzki im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Łomży w jednoimienny szpital zakaźny, w którym przebywali tylko i wyłącznie pacjenci zarażeni wirusem COVID–19. Zamknięto oddział ginekologiczno – położniczy. Owa sytuacja stała się niezwykle problematyczna, gdyż łomżyński szpital usytuowany jest przy tej samej ulicy co mój dom. W mojej głowie pojawiły się wątpliwości i mnóstwo pytań... Gdzie będę mogła urodzić swoje pierwsze dziecko? Czy podczas akcji porodowej zdążę na czas do szpitala, gdyż najbliższe placówki (mam tu na myśli Zambrów, Ostrołękę, Kolno) usytuowane są powyżej 30 km od Łomży, a kolejna placówka medyczna czy prywatna klinika mieści się w Białymstoku (75 km od Łomży) – nie kryła wówczas trwogi Daria.
Czas oczekiwania
Daria wszystkie swoje wątpliwości na bieżąco konsultowała z lekarzem prowadzącym. Wizyty kontrolne odbywały się sporadycznie w konkretnie uzasadnionych przypadkach i według ustalonego harmonogramu prowadzenia ciąży.
- Mogę powiedzieć, że z jednej strony idąc na wizytę kontrolną cieszyłam się, że zobaczę jak rozwija się moje dziecko, a z drugiej strony czułam strach, niepewność związaną z sytuacją związaną z koronowirusem i tym, że do daty porodu nie wiem. co może się zdarzyć czy będę miała gdzie urodzić, i jak to wszystko będzie wyglądało. Dostęp do służby zdrowia stał się po prostu niemożliwy. Zmuszona byłam do korzystania z placówek prywatnych m.in. podczas wykonywania badań prenatalnych czy zwykłych badań laboratoryjnych – przyznaje Daria.
W czasie pandemii uczestniczyła również w Szkole Rodzenia. Niestety dostęp do zajęć stacjonarnych i części praktycznej nie był w pełni możliwy. Zajęcia stacjonarne organizowane były dla kilku osób z zachowaniem szczególnych środków ostrożności i dystansu. Tatusiowie, niestety, nie mogli uczestniczyć w zajęciach stacjonarnych. Szkoła Rodzenia, do której chodziła łomżynianka wprowadziła również zajęcia w formie online, odbywające się w tym samym czasie co zajęcia stacjonarne.
- Taka forma okazała się fajnym i pomocnym rozwiązaniem, gdyż kobiety w ciąży dla których nie było już miejsca w zajęciach stacjonarnych, mogły na bieżąco uczestniczyć w zajęciach online. Również Tatusiowie mieli nieograniczony dostęp do filmików. W każdej chwili mogli pogłębić swoją wiedzę. Na swoim przykładzie powiem, że mojego męża najbardziej zainteresował filmik i zajęcia dotyczące kąpania i pielęgnacji noworodka, gdyż jak to powiedziała pani położna to czas tylko i wyłącznie dla taty i dziecka – tłumaczy Daria, starając się znaleźć pozytywne strony tej wyjątkowo niełatwej sytuacji.
Komentarze