To historia bohaterów spektaklu „Peregrinus”, który na Starym Rynku w Łomży zaprezentował Teatr KTO z Krakowa. Sztuka ukazuje jeden dzień z życia człowieka XXI wieku.
Współczesny Everyman, którego życie "zawieszone" jest pomiędzy Domem a Pracą w korporacji "drogę przez życie "identyfikuje z "drogą do pracy". Peregrynacja w poszukiwaniu sensu jawi się jako mozół dnia powszedniego, odarty z duchowości, miłości i piękna.
- Jest to problem fundamentalny XXI wieku. Problem, który nurtuje artystów od niemal 100-lecia. Spektakl jest inspirowany twórczością amerykańsko – brytyjskiego poety Eliota. On taką sytuację przewidział już 70 lat temu. Mówił o tym, że wszyscy będziemy podobni do siebie, będziemy robić to samo, na komendę, słuchać idiotycznych reklam i dostosowywać się do nich. Nasze życie zostanie sformatowane. Nawet w pracy będziemy wykonywać czynności jak roboty. Stąd peregrynacja, w średniowieczu wielkiego uduchowienia i religijności, postrzeganej w formie drogi, która udoskonala nas wewnętrznie. W przypadku spektaklu ta peregrynacja, to droga z domu do pracy i z pracy do domu, która definiuje życie XXI-wiecznego everymana. To nie prawda, że cieszymy się naszym życiem. My po prostu udajemy. Jesteśmy wyprani z emocji i tacy sami - tłumaczy ideę Jerzy Zoń, reżyser spektaklu Peregrinus i twórca Krakowskiego teatru KTO.
Aktorzy w wielkich, sugestywnych maskach, budują szereg z pozoru zabawnych scen, będących w istocie gorzką satyrą na świat współczesnego człowieka.
- Tę sztukę graliśmy na całym świecie, na każdym kontynencie; w Korei, Pekinie, Ameryce Południowej, Nowym Jorku i całej Europie. I wszędzie postrzegana jest jako ostrzeżenie, które mówi o tym, że musimy coś zmienić. Nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe. Czy tkwimy w takim kryzysie, o którym mówi Eliot: „Świat nie huknie bombą, a cichym skomleniem, takich samych ludzików zamkniętych w boksach” - kontynuuje reżyser. - W Korei widzowie płakali po przedstawieniu, przyznając, że taki krawat ubierają codziennie, od 20 lat. Upijają się raz w tygodniu w sobotę, w niedzielę dochodzą do siebie, by w poniedziałek iść znowu do pracy. Wszystko jest wymyślone i sformatowane tak, żeby nie było niespodzianek. A wtedy życie jest jałowe, smutne i nieciekawe. Dlatego gdziekolwiek się nie pojawiamy z tym spektaklem, zawsze spotykamy się z żywym odbiorem. W Łomży jesteśmy trzeci raz. Graliśmy już piękne przedstawienie „Ślepcy”. Co prawda nie bierzemy udziału w zmaganiach konkursowych. Jesteśmy teatrem dużym, który z pewnością, nie mieści się w walizce. Jednak zawsze chętnie tu przyjeżdżamy. Festiwal ma wspaniałą oprawę, jest świetny klimat i wiele zespołów chce tu grać, a nie jest łatwo się dostać. Myślę, że Łomża ma taką wspaniałą markę, jak festiwal – dodaje Jerzy Zoń.
Komentarze