Tyle z tego zrozumiałem, że coś z nim jest nie tak. Ale trudno, albo się do gazet pisuje, albo sikorkom słoninę wiesza. Poszedłem. Brodaty Szymek (tak kazał do siebie mówić) przyszedł z Baronem di Lampedusa (Ale wymyślił! - skrzywiłem się. W duchu). Pod skórzanymi płaszczami mieli t-shirty. Jeden z Che Gueverą, drugi z Pinochetem. Oto ich opowieść, w pewnym skrócie:
"Utworzyliśmy Partię Umiarkowanego Postępu (w granicach prawa). Mamy pomysł na nasz Kraj (poprawili w autoryzacji, w oryginale był kraj - przyp. MG). Polska musi być strefą wyłącznie dobrych manier, zabawy, szczęścia. Naszą wizję zaczniemy od miast i gmin. Dość władzy starych wyjadaczy konfitur. Natchnieniem są nam kariery Pawła Kukiza i Liroya, choć doszło w ich przypadku do błędów i wypaczeń. Chcemy ludzi, którzy mają głos i chwalą miłość zmysłową. Wystawiamy w każdej gminie na wójta, burmistrza i prezydenta osoby tak znane, że nie będą mogły przegrać. Przeorzemy? Przeoramy? (Zastanawiali się przez chwilę - przyp. MG). Przebronujemy rzeczywistość!".
"Trochę to mało odkrywcze" - pomyślałem. Chociaż pomysł: żeby nie dało się przegrać wyborów? To byłoby coś. Zapytałem o szczegóły na przykładzie Łomży. Okazało się, że dwóch z trzech założycieli PUP(wgp) - Bramborek nie mógł przyjść na spotkanie - ma sentyment do naszego miasta i chce dla niego jak najlepiej.
Komentarze