Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 07:22
Reklama

Czy Łomża jest gotowa na czar dwóch kółek

Od dawna wiadomo, że wszystkiemu winni są cykliści (razem z dziennikarzami i masonami), ale dopiero w łomżyńskim samorządzie okazało się, że cykliści potrafią "narozrabiać" zanim się jeszcze pojawią.
Czy Łomża jest gotowa na czar dwóch kółek

Kilka dni temu władze Łomży ogłosiły zamiar stworzenia  systemu rowerów miejskich w postaci Łomżyńskiej Komunikacji Rowerowej ŁoKeR.  Na wzór rozwiązań znanych już w wielu innych miastach (w regionie najbardziej rozbudowany projekt tego rodzaju z ogromnym sukcesem  realizuje od kilku lat Białystok pod nazwą BiKeR). Zasadniczy pomysł polega na stworzeniu sieci stacji, na których można na rower wsiąść - regulując oczywiście odpowiednią opłatę - dojechać do innej stacji w wybranej przez siebie okolicy i tam bicykl pozostawić. Pomysł może służyć do rozrywki i prowadzenia sportowego trybu życia sportowego, ale też po prostu np. do dojazdów do pracy, załatwiania spraw bez wykorzystywania innych środków komunikacji. Jednym z efektów jest także pewna ulga dla środowiska, do którego trafia mniej spalin. System ma też swój wymiar komercyjny, ponieważ prowadzą go wyspecjalizowane firmy, do których trafiają opłaty na zasadach wynegocjowanych z samorządem.   

Łomżyński projekt, według ogłoszonych niedawno informacji z Ratusza, ma się składać z kilkunastu stacji (zastępca prezydenta Andrzej Garlicki uważa, że 15 - 17, ale z perspektywą rozszerzania na sąsiednie gminy). Miasto przewiduje sfinansowanie z własnego budżetu - wydatek około 160 tys. złotych  - trzech stacji z 20 rowerami, serwisem i tzw. alokacją bicykli, czyli pilnowaniem, aby na każdej były zarówno rowery do wypożyczenia, jak i miejsca do ich pozostawienia i przewożeniem ich  według ptrzeb.   

- Koszty związane z uruchomieniem kolejnych stacji miałyby pokryć spółdzielnie mieszkaniowe, przedsiębiorcy oraz miejskie spółki, które zaprosiłem do udziału w tym projekcie. Jestem przekonany, że działanie to przyczyni się do promocji zdrowych i ekologicznych środków transportu oraz będzie doskonałym uzupełnieniem naszej komunikacji miejskiej – rekomendował rozwiązanie prezydent Mariusz Chrzanowski.

Kilka dni później po opublikowaniu informacji temat ŁoKeR-a znalazł się wśród tematów obrad Rady Miejskiej, ale nie jako samodzielny punkt, tylko jako element korekt budżetowych.        

Do dyskusji "zaprosił" radnych i władze miasta radny Zbigniew Prosiński, którego uwagę zwróciła skromna porcja szczegółów na temat przedsięwzięcia. Pytał m. in.  gdzie można poznać proponowany rozkład stacji, a przede wszystkim o rzeczywiste koszty projektu dla mieszkańców Łomży, jakie inne podmioty, zwłaszcza spośród miejskich jednostek, wezmą udział finansowy w tworzeniu systemu .

- Może zamiast inwestować w tego rodzaju rozwiązanie, należałoby wprowadzić bezpłatną komunikację miejską - proponował.        

Wyjaśniał zastępca prezydenta Andrzej Garlicki. Tłumaczył, że  idea "miejskiego roweru" jest już znana i z powodzeniem realizowana w wielu ośrodkach. Daje korzyści wszystkim stronom, a Łomża w tej dziedzinie proponuje pewną nową jakość w postaci "zewnętrznych" podmiotów finansujących.

- Staramy się tworzyć ścieżki rowerowe tam, gdzie to tylko możliwe przy okazji modernizacji ulic.  Przedsiębiorcy chcą wejść w ten program, bo dostrzegają korzyści dla miasta i mieszkańców. Dla siebie może też. W przyjętych przez nas rozwiązaniach w jak najmniejszym stopniu zaangażowany będzie budżet miasta - przekonywał Andrzej Garlicki.

Zbigniew Prosiński, wsparty później przez m. in. radnych Maciej Borysewicza i Andrzeja Wojtkowskiego, domagał się kolejnych wyjaśnień. Andrzej Garlicki coraz bardziej nerwowo replikował. Uczestnicy sesji i jej widzowie dowiedzieli się w końcu, że radny Zbigniew Prosiński ma odpowiedni wygląd do jazdy rowerem i nie powinien "stawać w poprzek". Ona sam poinformował, że umie zrobić salto i chodzić na rękach.     

"Pan nie odpowiada na moje pytania". "Pan nie umie liczyć, albo pan kłamie". Wymiana zdań z każdym kolejnym przynosiła coraz mniej informacji, a więcej emocji.

W końcu okazało sie, że miasto ma na 5 najcieplejszych miesięcy przeznaczyć 160 tys. na trzy stacje, na trzy kolejne - podobną kwotę spółki miejskie MPEC, MPWiK i ZGO, których "korzyścią" byłyby także stacje dla pracowników chcących dojeżdżać do pracy.  Pozostałe 9 - 11 stacji miałyby sfinansować łomżyńskie firmy czy np. spółdzielnie mieszkaniowe. Jakie? To na razie nie jest informacja w obiegu publicznym. Zastępca prezydenta Andrzej Garlicki zdradził jedynie, że zainteresowana była OSM Piątnica, ale najpierw trzeba zrobić "porządek" z ulicą Zjazd, aby poprawić tam bezpieczeństwo.  

Nie do końca też jasne jest czy wybrana została już definitywnie firma, z którą miasto będzie współpracować przy tym przedsięwzięciu. I jaki będzie system rozliczeń z nią.      

Dobra dla mieszkańców informacja to bezpłatny pierwszy kwadrans używania roweru. Biorąc pod uwagę wielkość Łomży, to może być wystarczający czas na dotarcie w pilnej sprawie w dowolny punkt miasta nawet nie będąc Rafałem Majką czy Michałem Kwiatkowskim.

Rowerowa debata zajęła sporą część kilkugodzinnej sesji. Mimo pewnych wątpliwości, które nie zostały rozwiane, radni przegłosowali realizację programu ŁoKeR. Prezydent Mariusz Chrzanowski chciałby, aby rowerowa komunikacja w mieście rozpoczęła się jeszcze przed wydłużonym majowym weekendem.  

ooo

Nazwa programu rowerowego w Łomży ma efektownie brzmiąca nazwę ŁoKeR. Oby to jednak nie był kiepski omen. Nazwa brzmi bowiem jak fonetyczny zapis angielskiego słowa "walker", czyli pieszy, piechur, spacerowicz, a nie rowerzysta. W naszym kraju skojarzenie jest także z popularną marką alkoholu "Johnny Walker". Po tym "łokerze" nikt nie powinien raczej korzystać z ŁoKeR-a.  No i oby ten "ŁoKeR" nie doprowadził do tego, że puścimy się na trasę pieszo i w samych skarpetkach.        


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama