Taki power
Dzień finału akcji to zwieńczenie wielu miesięcy przygotowań. To dzień wielkiej pracy i wielkiej satysfakcji dla wszystkich, którzy brali w niej udział. Dobrze opisuje to Martyna Twardowska, jedna z łomżyńskich wolontariuszek "Paczki".
- To daje dużego powera, kiedy widzimy jak reagują te rodziny, do których docieramy. Lubimy pomagać, lubimy ludzi - dodają wspólnie Martyna i jej koleżanka Izabela Kalinowska (na zdjęciu 11, z uśmiechami i paczkami) .
Robert Wesołowski (na zdjęciu "głównym" z uśmiechem oraz Agnieszką Wiśniewską i jeszcze jedną z wolontariuszek) niewiele ma tego dnia czasu na rozmowy. Albo dzwoni telefon, albo z prośbą o pomoc pojawia się ktoś z darczyńców, wolontariuszy, transportowców. Tylko w krótkich wolniejszych chwilach udziela informacji.
"Szlachetna paczka" w łomżyńskim wydaniu to w tym roku 83 obdarowane rodziny. Chociaż przez chwilę zrobiło się niewesoło - wycofał się jeden z darczyńców. Błyskawiczna akcja, poszukiwanie innego źródła pomocy, szybka "zrzutka". Ta rodzina nie zostanie pominięta.
- Znajdujemy potrzebujących we współpracy z gminami, ośrodkami pomocy, szkołami, policją. Aż trudno uwierzyć jak w naszych czasach może wyglądać życie, gdy pojawi się jakieś nieszczęście - mówi Robert Wesołowski.
Ogień często spycha ludzi w nędzę. W tym roku szczególnie cenne i duże rozmiarami paczki trafią np. do rodzin, którym cały dobytek spłonął wraz domem. Inny budynek mieszkalny się zawalił. Ich mieszkańcy musieli przenieść się do jakichś baraków, garaży. W przypadku pewnego samotnego mężczyzny - do chlewika. I stal się cud. Znalazł się ofiarodawca, który finansuje adaptację dawnych pomieszczeń dla trzody na dwupokojowe mieszkanko. Brygada budowlana już tam pracuje, a "Szlachetna paczka" będzie musiała zorganizować kilka transportów, bo sam styropian do ocieplania, choć lekki, to zajmuje sporo miejsca. A są potrzebne jeszcze drzwi, okna, meble, sprzęt AGD. Razem za jakieś 20 tysięcy złotych, nie licząc robocizny ekipy budowlańców.
- Jest jeszcze kilka przesyłek o podobnej wartości: meble, pralki, lodówki, drobniejszy sprzęt domowy, ubrania. Czasami jest nawet żywność za kilka tysięcy - wyjaśnia lider łomżyńskiej odsłony akcji.
Wędka, nie ryba
Podarunki dla poszczególnych adresatów to nie świąteczne niespodzianki. Pomoc jest precyzyjnie wymierzona, zapowiedziana i określona, aby zaspokoić najważniejsze potrzeby. Wolontariusze to wiedzą nie tylko od instytucji zgłaszających. Sami. co najmniej dwa razy odwiedzają wcześniej odbiorców pomocy. Obserwują, oceniają, decydują, co będzie najbardziej przydatne. Jeżeli są w domu uczniowie, może to być komputer. Jeżeli osoba wymagająca rehabilitacji - łóżko i sprzęt do ćwiczeń. Jeżeli nie ma lepszego sposobu na ogrzewanie mieszkania - kominek. Jeżeli jest po prostu niedostatek wszystkiego - jest wszystko. Zapakowanych i odwiezionych do odbiorców bywa naprawdę wiele: materiały i stolarka budowlana, meble, małe i sprzęty domowe, elektronika, odzież, żywność, zabawki. Jedne z dziwniejszych podarunków ze wspomnień Agnieszki Wiśniewskiej, jednej z organizatorek akcji, to dwa kartony mleka w proszku przekazane aż Pomorza czy piec centralnego ogrzewania.
Komentarze