Jak relacjonuje Andrzej Korytkowski, prezes klubu "Prefbet" i trenera lekkoatletów, był to najdłuższy bieg w historii rywalizacji na schodach. Shanghai Tower to drugi pod względem wysokości budynek na świecie. Jego budowa została ukończona w 2015 roku, a całkowita wysokość wynosi 632 metry.
- Meta zawodów była zlokalizowana nieco niżej, na 119 piętrze, czyli tarasie widokowym położonym dokładnie 552 m od poziomu ulicy. Był to pierwszy bieg, w którym zawodnicy musieli pokonać więcej niż 0.5 km w pionie. Chodzi o biegi wewnątrz budynków, gdyż takich po schodach na świeżym powietrzu wzdłuż kolejek górskich jest kilka w Alpach - opowiada Andrzej Korytkowski. - Oczywiście w takim wydarzeniu nie mogło zabraknąć naszego mistrza - Piotra Łobodzińskiego. Jako lider Pucharu Świata startował z numerem jeden jako pierwszy zawodnik, a następnie z niecierpliwością musiał czekać na mecie na swoich rywali.
Bieg miał charakter "czasówki", czyli wszyscy biegacze startowali indywidualnie w 30 sekundowych odstępach. Na mecie różnice między czołowymi zawodnikami były niewiarygodnie małe biorąc pod uwagę długość biegu. O zwycięstwie decydowały dziesiąte części sekundy. Ponownie najlepszy okazał się schodobiegacz z Łomży, który o niespełna sekundę pokonał Niemca Christiana Riedla. Biorąc pod uwagę fakt, iż zawodnicy rywalizowali "korespondencyjnie" różnica jest nieprawdopodobnie niewielka. Trzecie miejsce zajął Australijczyk Mark Bourne.
Wyniki:
1 Piotr Łobodzinski (POL) 17:56,57
2 Christian Riedl (GER) 17:57,47
3 Mark Bourne (AUS) 18:09,84
4 Frank Nicolas Carreno (COL) 18:13,68
5 Wenbo Zheng (CHN) 18:17,19
Piotra Łobodziński, lider klasyfikacji Pucharu Świata, kiedy już trochę odetchnął, tradycyjnie przesłał kilka słów komentarza po ogromny sukcesie.
"Cieszę się niezmiernie z tego zwycięstwa. To przejdzie do historii. Był to również mój najdłuższy bieg po schodach. Przed startem szacowałem czas na mecie w granicach 17-18 min i tak też udało się pobiec. Niemniej różnica między mną i Christianem jest zaskakująca. Ale jak to się mówi: szczęście sprzyja lepszym. Co do samego biegu to głównym problemem było oszacowanie tempa, aby nie zacząć za szybko, ale też nie za wolno. Wydaje mi się, że udało mi się to zrealizować, chociaż na mecie nie byłem jakoś maksymalnie zmęczony. Więc może nie dałem z siebie wszystkiego? Ale nieważne, liczy się kolejne zwycięstwo".
W rywalizacji kobiet zwyciężyła również liderka PŚ Australijka - Suzy Walsham z czasem 20:44.
Za tydzień ostatni bieg w sezonie Łobodzińskiego - finał cyklu Vertical World Circuit w Hong Kongu, którego nasz zawodnik jest już na szczęście zwycięzcą. Zapewnił to sobie wygrywając przed dwoma tygodniami w Osace.
Komentarze