Żadnych podsumowań tego popołudnia w mieście i powiecie nie próbuje nawet dokonywać, bo telefon niedługo przed godziną 20. dzwoni co chwila. Jedyny plus w tym "potopie" zdarzeń - nie było do tej pory sygnałów, że ktoś ucierpiał, że od wyładowań zapaliły się budynki czy las, że padające drzewa coś uszkodziły.
- Zgłoszenia, jak dotąd, dotyczą wyłącznie zalanych piwnic, sklepów, mieszkań na najniższych kondygnacjach. Ucierpiały też co najmniej dwa lokale gastronomiczne - mówi Grzegorz Wilczyński.
Pod woda znalazła się cała Łomża. W rozmowach na ulicach czy sklepach padają nazwy z różnych części miasta: Moniuszki, Piłsudskiego, Zawadzka. Na tej ulicy doszło do zdarzenia nieco innego niż zalana posesja - kierowca uciekając przed falą na chodnik prawdopodobnie uszkodził wóz.
- Nawet pompowanie w niektórych miejscach nic nie daje, bo woda wylewana na ulice po prostu wraca. Musi się najpierw "odblokować" kanalizacja burzowa - dodaje strażak.
Skalę zjawiska widać m. in. na alei Piłsudskiego w rejonie wjazdu do firmy Gaspol i bazy PKS. Cała jezdnia na odcinku kilkunastu metrów jest pod wodą. W pewnym miejscu z rozlewiska sterczy "coś" jak wraz statku. Prawdopodobnie to element samochodu. Nie wiadomo jednak czy plastik, czy metal. Część kierowców omija to miejsce po chodniku, część dodaje gazu i pędzi jak husaria środkiem bajora. Fontanny wody z obu stron pojazdów nawet trochę wyglądają jak skrzydła husarzy.
Kilkadziesiąt metrów dalej wjazd z Piłsudskiego w strugę - przepraszam - ulicę Akademicką. Dwóch odważnych gna od strony PWSIiP. Skutecznie. Dwóch kolejnych na odległym brzegu - zawraca. Od Piłsudskiego wjeżdża biała osobówka. Młody kierowca nie wierzy własnym oczom. Otwiera drzwi i robi to, co wszyscy młodzi ludzie, kiedy nie wierzą własnym oczom - zdjęcia.
Strażackie wozy mkną na sygnałach ulicami Łomży. Drogami powiatu też. Druhów z OSP wezwała do akcji np. syrena na remizie w Piątnicy. Polskie lato dało znów o sobie znać w smutny sposób.
Komentarze