Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 15:56
Reklama dotacje rpo

Śmieci w Łomży. Sprawa polityczna i ekonomiczna, a przede wszystkim życiowa

Dobrą i złą wiadomość przekazali na nowy rok mieszkańcom Łomży radni miejscy. Dobra jest taka, że nie będzie na razie podwyżek opłat za śmieci. Zła – że od 1 stycznia nie ma kto wywozić z miasta odpadów.
Śmieci w Łomży. Sprawa polityczna i ekonomiczna, a przede wszystkim życiowa

Punkt dotyczący tych problemów nie został nawet wprowadzony do porządku obrad ostatniej w tym roku sesji. Zabrakło jednego głosu.

Pieniądze

Prezydent Mariusz Chrzanowski na drugiej już grudniowej sesji skierował pod obrady projekt nowych stawek opłat za odbiór i wywożenie śmieci z miasta. W niektórych kategoriach podwyżka miała wynieść nawet do 50 procent, a średnio od kilku do kilkunastu złotych więcej na gospodarstwo domowe. Przed świętami radni propozycje odrzucili uzasadniając to m. in. brakiem dokładniejszych informacji i danych, a także niechęcią do zwiększania obciążeń finansowych mieszkańców.

Problem z usuwaniem śmieci z Łomży nie został jednak w ten sposób rozwiązany – koszty zagospodarowania odpadów rosną. M.in. dlatego, że część trzeba odwozić do spalarni w Białymstoku, a także z powodu zmian w przepisach. Miejska spółka Zakład Gospodarowania Odpadami, decyzją prezydenta miasta, podwyższyła dla wszystkich użytkowników składowiska w Czartorii. Nowe ceny wprowadzone zostały już w samorządach, które tam wywożą odpady. Na przedświąteczną sesję prezydent szedł także z informacją, że rozstrzygnięcia nie dał już drugi przetarg na wywożenie śmieci od 1 stycznia 2017 roku.

Receptą miały być przesunięcia w budżecie Łomży, okazało się jednak, że „gospodarki odpadowej” nie wolno finansować z tego źródła. Jej koszty muszą być pokrywane opłatami od mieszkańców. Stąd pojawił się na ostatniej w tym roku sesji kolejny projekt prezydenta Mariusza Chrzanowskiego, nieco skorygowany w porównaniu z poprzednim: podwyżka o 25 – 45 procent, czyli w poszczególnych kategoriach przeważnie o 1 – 2 złote mniej (lub więcej) niż zakładała poprzednia wersja.

Polityka i emocje

Proceduralnie ponowne zgłaszanie projektu w tej samej sprawie możliwe jest w samorządzie nie częściej niż raz na pół roku. Dlatego prezydent Mariusz Chrzanowski specjalnie poprosił radnych o przyjęcie nowego punktu sesji.

- Nie będzie możliwe rozstrzygnięcie przetargu jeżeli nie zostanie przyjęta ta uchwała. Apeluję o odpowiedzialność i rozsądek – przekonywał prezydent.

Zanim jednak Rada Miejska rozważyła czy ten punkt wprowadzić do porządku obrad o głos poprosił obecny na sesji poseł Lech Antoni Kołakowski.

- Nie przychodzę tu z zamiarem blokowania tej uchwały, ale apeluję o odpowiedzialną decyzję w interesie najbiedniejszych mieszkańców Łomży. Same podwyżki nie załatwią sprawy. Czy jest jakiś ich pułap? Czy już wszystkie inne możliwości uporządkowania tej sfery zostały wykorzystane? - mówił.

Zdecydowanie jednak parlamentarzysta zdenerwował prezydenta i jego współpracowników.

- Wystąpienie piękne, trochę jak na wiecu politycznym. Łatwo jest wypowiadać takie doniosłej hasła, ale na drugiej szali jest zarządzanie miastem Czy ci biedniejsi mieszkańcy będą sami te śmieci wywozić – mówił Mariusz Chrzanowski. - Argumenty o możliwym dokapitalizowaniu spółki miejskiej są nieprawdziwe i brzmią populistycznie – dodawał jego zastępca Andrzej Garlicki.

Poseł Lech Antoni Kołakowski utrzymał nerwy na wodzy.

- Przyszedłem tu z nastawieniem koncyliacyjnym, a nie występować przeciwko panom – powiedział. I powtórzył apel o rozwagę i pamiętanie o biedniejszych mieszkańcach. Prosił też o rozważenie możliwości, aby zlecić wywózkę odpadów miejskiemu przedsiębiorstwu czy przekształcenia miejskich spółek, aby to było możliwe

Dyskusja trwała jeszcze dosyć długo. Włączyli się do niej także radni, m.in. Witold Chludziński, Alicja Konopka, Janusz Mieczkowski.

Prezydent Mariusz Chrzanowski i Andrzej Garlicki przekonywali, że podwyżka jest obecnie jedynym wyjściem, ponieważ pozwoli na wybranie oferty przetargowej i płynne wejście z „systemem odpadowym” w 2017 rok.

- Nie oszukujmy się, kolejny przetarg przyniesie jeszcze wyższe stawki, ponieważ od stycznia musi być obowiązkowo uwzględniane także usuwanie popiołów – tłumaczył Andrzej Garlicki.

Wyjaśniał też, że powierzenie komunalnej firmie tego zadania jest możliwe przy zastosowaniu procedury „in house”, która jednak jest na razie niemożliwa do wykorzystania w Łomży ze względów prawnych.

- Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej mogłoby odbiór śmieci wykonywać nawet taniej niż spółki startujące w przetargu, ale tylko doraźnie, przez krótki czas do rozstrzygnięcia kolejnego przetargu – wyjaśniał Andrzej Garlicki.

Problem pozostał

Dopiero po zakończeniu debaty przewodniczący Rady Miejskiej Wiesław Tadeusz Grzymała zarządził głosowanie czy w ogóle sprawa nowych opłat będzie przedmiotem rozważań samorządu tego dnia. 11 radnych uznało, że powinna być, 9 było przeciw, 3 wstrzymało się od głosu. Zabrało jednego głosu, ponieważ w tej sprawie procedura nakazuje, aby było poparcie więcej niż połowy ustawowego składu 23 radnych.

Władze i mieszkańcy Łomży mają bardzo poważny kłopot. Umowa z ostrołęcką firmą MPK, która odbiera i wywozi śmieci od połowy roku, obowiązuje tylko do końca grudnia. Prawdopodobnie będzie możliwe powierzenie na pewien czas tego zadania MPGKiM. Prawo jednak nie pozwala, aby władze miasta pokryły „śmieciowe wydatki” choćby częściowo z budżetu, a zatem konieczny będzie nowy przetarg i sprawa podwyżek wróci.


 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama