- To kiedyś musiało się tak skończyć, bo w tym mieszkaniu wiecznie odbywały się libacje alkoholowe. Upijali się tam do nieprzytomności - mówił jeden z mieszkańców wielorodzinnego domu przy Dwornej. - Mężczyzna, który tam mieszkał, był policji dobrze znany, bo nie raz miał zatargi z prawem. Nie należał do grona grzecznych osób, a to, co czasami się u niego działo, jest nie do opisania.
Ze wstępnej sekcji zwłok wynika, że 35-letnia kobieta i dwaj przeszło 50-letni mężczyźni umarli na skutek zaczadzenia tlenkiem węgla, który wydzielał się podczas gdy spalaniu ulegały meble w mieszkaniu. Nieznana jest jeszcze przyczyna pożaru, ale mógł nią być niezgaszony papieros.
Straż wezwana została po godzinie 2 w nocy przez mieszkańców budynku, u których włączył się czujnik wykrywający czad. Strażacy po dotarciu na miejsce wyważyli drzwi mieszkania, z którego unosił się dym. W środku znaleźli trzy osoby, które próbowali reanimować, ale na ratunek było już za późno. Jak wynika z relacji świadków, w mieszkaniu przebywała jeszcze jedna kobieta, która z niego wyszła zanim doszło do tragedii.
- Policja interweniowała w tym mieszkaniu czasami nawet kilka razy w tygodniu - mówił sąsiad nieżyjącego mężczyzny. - Nie wystarczała im już wódka, tam się lał denaturat. To, co się stało, to wielka tragedia, ale te niekończące się libacje właśnie taką tragedię zapowiadały.
Lokal przy Dwornej 71, należący do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, przyznała mężczyźnie opieka społeczna.
- W pozostałych mieszkaniach nie było większych szkód po pożarze - mówił Dąbrowski Artur, kierownik ZGM. - Nie było potrzeby szukania dla tych osób lokali zastępczych. Ich mieszkania zostały wywietrzone i po kilku godzinach spokojnie mogli do nich wrócić.
Komentarze