"Wiarus"
Stanisław Grabowski „Szalony”, „Szalony Stasiek”, „Wiarus” Stanisław Franciszek Grabowski urodził się 9 marca 1921 r. we wsi Grabowo Stare w pow. Łomża, w zubożałej rodzinie drobnoszlacheckiej. Był synem Jana i Stefanii z Wądołowskiej. Ukończył cztery oddziały szkoły powszechnej. Po zakończeniu nauki pracował na roli w gospodarstwie rodziców. Po wybuchu wojny początkowo uczył się i pracował jako stolarz, następnie powrócił do pracy na roli. Działalność konspiracyjną rozpoczął w lutym 1943 r. w szeregach Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW) Był wtedy żołnierzem Komendy Powiatu Narodowej Organizacji Wojskowej (KP NOW) Wysokie Mazowieckie (krypt. „Tomasz”). Posługiwał się odtąd ps. „Wiarus”. W warunkach okupacji niemieckiej działalność konspiracyjna w zasadzie ograniczała się do gromadzenia broni, lektury prasy organizacyjnej oraz prowadzenia szkolenia wojskowego. Od lata 1944 r., po wkroczeniu na Białostocczyznę oddziałów Armii Czerwonej (ACz), „Wiarus” kontynuował działalność konspiracyjną. Wiosną 1945 r. znalazł się w szeregach nowopowstałego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW). W strukturze terenowej Komendy Powiatu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (KP NZW) Wysokie Mazowieckie (krypt. „Mazur”), której odtąd podlegał, był żołnierzem 2. kompanii obejmującej teren gm. Zawady (dowódca: Adam Kotowski „Kłos”). Wówczas też rozpoczął działalność zbrojną. W listopadzie 1945 r. dołączył do powiatowego oddziału Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) dowodzonego przez wachm. NN „Stalowego”. W jego szeregach wziął udział m.in. w rozbiciu 11 listopada 1945 r. posterunków Milicji Obywatelskiej (MO) w Poświętnem oraz Sokołach. Na początku stycznia 1946 r. został tymczasowo zdemobilizowany, jednak już w końcu miesiąca ponownie zasilił szeregi odbudowanego oddziału. 12 lutego 1946 r. wraz z żołnierzami wachm. „Stalowego” dołączył do okręgowego zgrupowania PAS Okręgu NZW Białystok – 3. Brygady Wileńskiej, dowodzonej przez kpt. Romualda Rajsa „Burego”. W czasie rajdu na teren byłych Prus Wschodnich uczestniczył w bitwie pod Orłowem (pow. Ełk) stoczonej 16 lutego 1946 r. z grupą operacyjną Urzędu Bezpieczeństwa (UB)oraz pododdziałem Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych (NKWD) (w walce poległo wówczas 16–22 partyzantów, a trzech dostało się do niewoli). Jeden z epizodów wspomnianej bitwy wskazuje, że początkowo „Wiarus” nie zawsze potrafił zachować zimną krew: „Wichura” z bergmanem w ręce, biegnąc schylony przez podwórze, aby dostać się na drugą stronę ulicy, patrzy a tu w załomie stodoły stoi przestraszony „Wiarus”, a u jego stóp leży niemiecki lmg, z wyciągniętą na zewnątrz taśmą. Wkurzyło go to. „To ty, k…, zamiast strzelać” – krzyczy wściekły – „d… wtuli- łeś w kąt i stoisz sobie”. „Taśma wywaliła mi się z osłony” – odpowiada skonfundowany „Wiarus”. „To wal bez osłony draniu. Taśma i tak będzie szła”. Ale w tym czasie nadbiegł „Gołąb” i zabrał mu ten lmg zostawiając w zamian swoją pepeszę. Po rozproszeniu brygady „Wiarus” wraz z grupą rozbitków powrócił na teren pow. wysokomazowieckiego, gdzie zdemobilizowany ponownie zasilił szeregi terenowej 2 kompanii (dowódca: kpr./plut. Lucjan Grabowski „Wybicki”). Posługiwał się odtąd fał- szywymi dokumentami na nazwisko Franciszek Czarnowski. 30 lipca 1946 r. „Wiarus” został awansowany do stopnia plutonowego, ponadto latem 1946 r. objął dowództwo 328 drużyny w batalionowym oddziale PAS dowodzonym przez plut. „Wybickiego”. Wraz z oddziałem wziął wówczas udział m.in. w rozbiciu 30 sierpnia 1946 r. posterunku MO w Surażu (pow. Białystok). Przeprowadzoną wtedy akcję „Wybicki” wspominał: „Wiarus” i tym razem poprowadził drużynę szturmową […]. Drużyna szturmowa znajdowała się już w obrębie posterunku, cisza panowała zupełna. Rozstawiłem erkaemy wycelowane w okna i dopadłem chłopców z drużyny kręcili się wokół budynku, nie mogąc w żaden sposób wejść do środka. Drzwi na parterze pozamykane, w oknach kraty. Z drugiej strony budynku dobiegają mnie jakieś głosy. Biegnę tam i widzę „Wiarusa” z czterema chłopcami, trzymają automaty wycelowane w wartownika stojącego na balkonie. „Wiarus” trzyma wartownika na muszce i nie pozwala mu się ruszyć. Szybko oceniłem sytuację, podszedłem bliżej i kazałem wartownikowi udać się natychmiast do komendanta posterunku i zakomunikować mu, że wzywam go na balkon […]. Upłynęły może dwie minuty i na balkonie ukazał się komendant. Przedstawiłem mu się jako [kpt. Romuald Rajs] „Bury” i wezwałem go do natychmiastowego poddania posterunku. Oświadczyłem, że o ile wykona mój rozkaz, zostawię wszystkich przy życiu. Drżącym głosem prosił o słowo honoru, że dotrzymam obietnicy. Dałem słowo i po chwili cały posterunek był w naszych rękach. Wkrótce „Wiarus” stał się aktywnym i wyróżniającym żołnierzem oddziału, chociaż przyznać również należy, iż nie zawsze zdyscyplinowanym.
Komentarze