Cały mecz Niemcy - Włochy, łącznie z dogrywką, był bardziej dla analityków taktyki piłkarskiej niż dla kibiców, chociaż parę smaczków było. Jak choćby kosmiczna obrona Gigi Buffona w końcówce. kiedy wydawało się, że genialnie piętą strzelił Mario Gomez, a naprawdę z czuba przyładował we własną bramkę Giorgio Chiellini. Albo kiedy objawił się ciemnoskóry anioł. Jerome Boateng w wyskoku szeroko uniósł i rozłożył skrzydła (to znaczy ręce). Wyglądał imponująco, ale dostał w rękę piłką, a ponieważ było w to w polu karnym Niemców, był rzut karny. Tym razem "mistrz nad mistrze", Manuel Neuer, nie zaczarował Leonardo Bonucciego i mecz zakończył się remisem 1:1 (wcześniej dla Niemiec strzelił Mesut Oezil).
Dogrywka, nudna jak zazwyczaj, bo grana według zasady: "musimy wytrzymać do karnych". Trudno się dziwić skoro w jednym zespole bronić karne miał Gigi Buffon, a w drugiej Manuel Neuer. Obaj to arcymistrzowie w bramkarskim fachu. Także strzelcami byli zawodnicy o nazwiskach znanych z najlepszych europejskich klubów. Podstawowa piątka wybrańców trenera Joachima Loewa to kolejno: Toni Kroos z Realu Madryt, Thomas Mueller z Bayernu Monachium, Mesut Oezil z Arsenalu Londyn, Julian Draxler z VfL Wolfsburg i Bastian Schweinsteiger z Manchesteru United. U trenera Antonio Conte wybrani to: Lorenzo Insigne z Napoli, Simone Zaza (wszedł specjalnie pod koniec dogrywki jako znakomity egzekutor karnych), Andrea Barzagli z Juventusu Turyn, Graziano Pelle z Southampton i Leonardo Bonucci z Juventusu.
I co z tego wyszło? Zaza i "Basti-Fantasti" Schweinsteiger strzelali do gołębi nad bramką. Pelle przekonał się, że nie wystarczy dołożyć sobie jedno "l", aby strzelać jak kiedyś Brazylijczyk Pele. Muellera i Bonucciego zatrzymali Buffon i Neuer. Efekt: po 10 karnych w pojedynku tak znakomitych drużyn były tylko 4 skuteczne. 2:2 i strzelamy dalej. Już teraz - zgodnie z regulaminem - po jednej parze. Mats Hummels i Emanuele Giaccherini - bezbłędnie, tak samo następni - Joshua Kimmich i Marco Parolo oraz Jerome Boateng i Mattia De Sciglio. Strzeliło już po 8 zawodników, jeszcze chwila, a musieliby się nawzajem sprawdzić Buffon i Neuer. Dziewiąta para: Matteo Darmian strzela, Manuel Neuer broni. Niemcy przed ogromną szansą. Jonas Hector po ziemi, Buffon jest w tym rogu, co trzeba, ale o ułamek sekundy za późno i piłka pod jego pachą wpada do siatki (na zdjęciu). Niemcy w półfinale - po raz szósty z rzędu na wielkiej imprezie licząc od mistrzostw świata w 2006 roku. Tam zajęli trzecie miejsce. Potem drugie w mistrzostwach Europy w 2008, trzecie w MŚ 2010, trzecie w ME 2012 i pierwsze w MŚ 2014. Teraz też są w najlepszej czwórce. O finał zagrają w czwartek 7 lipca o godz. 21 z Francją i będzie to już trzeci "przedwczesny finał" tej imprezy.
Mecz "dla kibiców", bez taktycznych szachów zagrali gospodarze i Wikingowie. Wygrała Francja 5:2. Islandia się wyludniła, bo kibicować wybrało się do St. Denis pod Paryżem jakieś 10 procent narodu. W ćwierćfinale gole dla Francji zdobyli: 2 - Olivier Giroud (obie głową), po 1 - Paul Pogba (też głową), Dimitri Payet i Antoine Griezmann (obaj nogami, ale z głową), który ma razem 4 bramki i jest na razie najlepszym strzelcem turnieju. Islandczycy odpowiedzieli skutecznie 2 razy: Kolbeinn Sigthorsson i Birkir Bjarnason (głową). Islandia złożona niemal wyłącznie z blondynów o nazwiskach kończących się na "-son" pierwszy raz grała w finałach jakiejkolwiek dużej imprezy w piłce nożnej (w ręcznej stale są w czołówce) i zyskała ogromny szacunek i podziw fachowców i zwykłych kibiców.
Wcześniej ustalony został skład pierwszego półfinału. Mógł być z udziałem Polski, ale - niestety - Portugalia lepiej strzelała karne. Zresztą większość komentatorów uznała, ze niezdrowy jest system rozgrywek, który doprowadził do strefy medalowej drużynę z jednym wygranym w dogrywce meczem. W pozostałych miała tylko remisy.
Tę historię znamy. Nasi piłkarze już wrócili z Francji. Zostali entuzjastycznie przyjęci. W internetowym plebiscycie Jakub Błaszczykowski został wybrany najlepszym zawodnikiem reprezentacji.
Rywalem Portugalii w środę 6 lipca o godz. 21 będzie Walia. To jedna z największych sensacji w historii mistrzostw Europy. Zespół, w którym jest jedna rzeczywista gwiazda - Gareth Bale z Realu Madryt i bardzo dobry Aaron Ramsey z Arsenalu, otoczeni przez solidnych i niezwykle ambitnych oraz walecznych piłkarzy. Ograli w ćwierćfinale wychwalaną Belgię 3:1. Gola nie musiał tym razem strzelać Bale (a ma już trzy). Wyręczyli go Ashley Williams (klubowy kolega Łukasza Fabiańskiego ze Swansea), Hal Robson-Kanu (ma kłopoty ze znalezieniem klubu) i Sam Vokes. Dla Belgów trafił - przepięknie - Radja Nainggolan. Polscy kibice mają zagwozdkę: dopingować Portugalię, która gra marnie, ale nas wyeliminowała, czy Walię?
Niezależnie od wyboru - warto się wybrać na półfinały "Na Farną". Piłka to w końcu piłka. Potrafi być piękna nawet, kiedy nie grają nasi.
fot. sport.dziennik.pl/
Komentarze