AL: Jak będzie zatytułowana Pańska książka?
Tadeusz Walewacz: „Człowiek z tytanu”. Ciągle wydaje mi się fizycznie niemożliwe przeżyć tyle, ile przeszedłem. Praktycznie skończyłem już książkę. Teraz potrzebuję chwili, aby złożyć to co opisałem w logiczną całość i wydać. Chcę, aby moi bliscy najpierw ją przeczytali i wyrazili swoją opinię. Myślę, że jestem ciekawym i niepowtarzalnym człowiekiem. Dlaczego niepowtarzalnym?
Dokładnie wiem jak funkcjonuje świat, tzn. mogę rozmawiać z każdym na każdy temat. Praktycznie nigdy się nie mylę, a to dlatego, że posiadam dużą wiedzę i zdolności interpretacyjne. Myślę, że właśnie dlatego cały czas mam pod górkę. Poza tym zawsze mówię prawdę, bo człowiek, który kłamie nie ma dla mnie żadnej wartości, a to sprawia, że niektórym wydaję się konfliktowy.
Książka rozpocznie się biografią. Może Pan już teraz przytoczyć nam kilka faktów z życia „Człowieka Orkiestry”?
Urodziłem się w Szczytnie. Moi rodzice nie mieli pieniędzy, bo to były lata powojenne, a nas było czworo, po prostu nie mieli możliwości mnie kształcić. Wybrałem więc taką drogę, by móc się uczyć bez pieniędzy. Pozostało mi więc wojsko. Już jako piętnastolatek uczyłem się gry na instrumentach w orkiestrze wojskowej w Lidzbarku Warmińskim. Do Łomży trafiłem przypadkowo. Na początku chciałem się osiedlić w Olsztynie, tam skończyłem studia. Jednak czyste środowisko i malownicze tereny ziemi łomżyńskiej przyciągnęły mnie tutaj. Starałem się o pracę, ale fakt że byłem bezpartyjny komplikował wiele moich działań. Nie mogłem znaleźć zajęcia, więc chciałem otworzyć własny biznes. Z trudem, ale się udało. Wtedy też stałem się imperialistą. Nie miałem tu żadnej szansy rozwoju, dlatego wyjechałem do Stanów Zjednoczonych, oczywiście też nie bez problemów. Tam pracowałem i grałem w zespole. Dzięki muzyce poznałem wielu ciekawych ludzi. Do kraju wróciłem kiedy zaczęły się problemy z moim interesem otworzonym jeszcze przed wyjazdem. Straciłem wszystko. Później przez dwa lata jeździłem za granicę. Jednak ze względu na dzieci wróciłem. Doszedłem do wniosku, że może jeszcze raz spróbuję tutaj coś otworzyć. W 1989 roku była możliwość zakładania kantorów. I przy tym spotkało mnie wiele nieprzyjemności, które odbiły się na moim zdrowiu.
Miałem trzy udary. Ale dzięki swojej wiedzy, determinacji i silnej woli wróciłem do zdrowia. Przed programem Ewy Drzyzgi, do którego mnie zaprosiła też dostałem udaru, dlatego nie doszło do spotkania na wizji. Odjęło mi wtedy mowę. Od początku sam uczyłem się mówić i grać. Czułem, że mogę umrzeć i nie zostanie po mnie nic. Teraz nawet lekarze się dziwią, że mi się udało. Za każdym razem, jakakolwiek podjęta przeze mnie kolejna próba prowadzenia samodzielnej działalności spotykała się z niemałymi problemami. Prowadzenie w Polsce interesu to katorga. Na każdym kroku rzucane są kłody pod nogi. Żeby cokolwiek stworzyć, nie da się tego zrobić bez znajomości. Mam wiele pomysłów, ale zawsze pojawiają się trudności w ich realizacji.
W jakim celu napisał pan tę książkę?
Chcę zwrócić uwagę ludzi w jakim kraju żyjemy. Jakie systemy nas otaczają. Walczę o sprawiedliwość, ale jak na razie jest to syzyfowa praca. Ciągle walczę o swoje prawa z urzędami. Współczuję ludziom, którzy nie mają pojęcia jak funkcjonuje świat. Są zagubieni, nie wiedzą gdzie się zgłosić ze swoimi problemami. Społeczeństwo ciągle płaci za swoją niewiedzę. Jestem przerażony, jak słucham ludzi, którzy nie myślą globalnie. Przecież powinniśmy mieć na uwadze kolejne pokolenia. Ludzi trzeba edukować i od nich wymagać. Gdyby tak jak ja nie tolerowali zła, niesprawiedliwości, chuligaństwa itd., to świat byłby lepszy. Ja mam mocny charakter i nie odpuszczam. Ale co więcej mogę zrobić? Mogę tylko zwracać na to uwagę.
Co jeszcze czytelnik będzie mógł odnaleźć w tej książce?
Moje życie jest bogate w doświadczenia, niestety są one w większości przykre i bolesne. Oprócz biografii zamieszczę tam swoje poglądy i rozważania na różne, również trudne tematy. Znajdzie się tam wiele interpretacji. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że jestem doświadczonym wirtuozem interpretacji rzeczywistości i poprawnego postrzegania świata. Robię to poprzez pryzmat swoich doświadczeń. Jeżeli widzę problem, to staram się go automatycznie rozwiązać i chce się tym podzielić z ludźmi. Interpretacja rzeczywistości zależy od stopnia świadomości człowieka. Ja walczę, i ile starczy mi sił to będę walczył, opisywał i interpretował zachowania ludzi, bo to jest tragiczne co się dzieje. W zastraszającym tempie spadamy na dno moralne.
Do kogo będzie skierowana ta publikacja?
Do wszystkich ludzi, tak jak moja muzyka.
Dziękuję za rozmowę
fot.:www.czlowiekorkiestra.pl
Komentarze