Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 12:04
Reklama dotacje rpo

Ksiądz Biskup Tadeusz Zawistowski o stanie wojennym

W 1980 r. ordynariuszem Diecezji Łomżyńskiej był ks. bp Mikołaj Sasinowski, zaś biskupami pomocniczymi: ks. Aleksander Mościcki i ks. Tadeusz Zawistowski.
Ksiądz Biskup Tadeusz Zawistowski o stanie wojennym
W 1980 r. ordynariuszem Diecezji Łomżyńskiej był ks. bp Mikołaj Sasinowski, zaś biskupami pomocniczymi: ks. Aleksander Mościcki i ks. Tadeusz Zawistowski.- Ten rok był bardzo emocjonujący – opowiada obecny biskup senior Tadeusz Zawistowski. – 31.sierpnia usłyszałem, że w Gdańsku coś się dzieje, ale nie wiedziałem co. Tego dnia na koronację obrazu Matki Bożej miał przyjechać do Hodyszewa kard. Stefan Wyszyński, jednakże sytuacja na Wybrzeżu spowodowała, iż przyjechał kard. Franciszek Macharski. Nie wiedzieliśmy, co dalej będzie z Solidarnością i z Polską.


Zamiast lepszych czasów, wraz z ogłoszeniem przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego, przyszedł czas strachu i niepewności.


- Zawsze rano miałem zwyczaj nastawiać radio – opowiada ks. bp. Zawistowski. – Kiedy usłyszałem przemówienie Jaruzelskiego, nie rozumiałem o co chodzi. Pamiętam, że wykręciłem numer do sąsiada, ale nie było sygnału…
Nikt nie wiedział, co będzie oznaczała decyzja generała. Przyszedł krach gospodarczy, na sklepowych półkach stał tylko ocet. Jeżeli chodzi o nas, o duszpasterzy, to stan wojenny był dla nas swoistym sprawdzianem, jakim człowiekiem się jest. Przychodzili do nas ludzie, którzy chcieli się wyspowiadać i spowiadaliśmy mając świadomość, że wśród tych ludzi może być zdrajca. Ja robiłem to, co mi nakazał Kościół. Podczas mszy św. sprzeciwialiśmy się obowiązującemu wówczas systemowi komunistycznemu.


Jest jeszcze jedna rzecz, której nie mogę zapomnieć. Ks. bp. Mikołaj Sasinowski chciał ukulturalniać otoczenie katedry, bo wokół był straszny bałagan - to leżały nawozy, to węgiel… Miał ambicje poprawienia warunków wewnątrz Domu Biskupa w Łomży, gdyż była tu ruina. Bp Sasinowski miał na to wszystko pieniądze, chciał je wyjąć z własnej kieszeni. Od łomżyńskiej placówki PZPR oczekiwał tylko zgody na rozpoczęcie tych wszystkich prac. Partia odrzuciła jednak jego prośbę. Tak, to nasi, miejscowi, często nie pozwalali robić wiele dobrego dla nas samych. Pomyślałem: jaka ta Polska jest? Że nie można we własnym kraju załatwić swoich spraw. Nic dziwnego, że utworzył się NSZZ Solidarność. To byli ludzie, którzy przeciwstawiali się takim właśnie zachowaniom. I ostatecznie zwyciężyli.




Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama