Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 26 listopada 2024 04:51
Reklama dotacje rpo

Bitwa pod Monte Cassino

Bitwa pod Monte Cassino – kiedy była, kto brał w niej udział, ilu ludzi zginęło? Wiemy? Pewnie miłośnicy historii nie mieliby problemu z odpowiedzią na te pytania. Ale ilu z nas wie, że w bitwie brali udział także mieszkańcy ziemi łomżyńskiej.
Bitwa pod Monte Cassino

Bitwa pod Monte Cassino – kiedy była, kto brał w niej udział, ilu ludzi zginęło? Wiemy? Pewnie miłośnicy historii nie mieliby problemu z odpowiedzią na te pytania. Ale ilu z nas wie, że w bitwie brali udział także mieszkańcy ziemi łomżyńskiej. W artykule Pani Donaty Godlewskiej „Dwaj pod Monte Cassino” poznajemy historię m. in. Stanisława Nosarzewskiego, który pochodził z okolic Łomży i brał czynny udział w bitwie pod Monte Cassino. Historie opowiadające o życiu konkretnych, żyjących w tamtych czasach ludzi, pozwalają dokładniej poznać i przeżyć te wydarzenia.

Donata Godlewska

„Dwaj pod Monte Cassino”

W związku z rocznicą bitwy pod Monte Cassino warto wspomnieć dwie postacie tych właśnie „straceńców”, którzy przez Monte Cassino torowali drogę do wolnej Ojczyzny. Byli to Stanisław Nosarzewski, o którym tak pięknie napisał Melchior Wańkowicz na kartkach książki „Monte Sassino”, oraz spokrewniony z nim Zdzisław Oleszek.

Stanisław Nosarzewski wywodził się z Kalinowa koło Łomży. Syn Aleksandra i Pauliny z Piekarskich, urodził się 13 marca 1916 roku na obczyźnie, w rejonie Rostowa nad Donem, we wsi Orzechowie. Pochodził z wielodzietnej rodziny, która w 1919 roku wróciła z Rosji do Kalinowa, starego miejsca zamieszkania. Życie toczyło się w trudnych powojennych warunkach, jak w wielu rodzinach rolniczych.

Najważniejszy okres w życiu Stanisława Nosarzewskiego przypada na lata 1939 – 1944. W 1940 r. został aresztowany przez NKWD i zesłany do łagrów na Syberii.

W okresie tworzenia się armii Andersa brat Stanisława, dr Wiktor Nosarzewski pracował jako lekarz wojskowy w Kujbyszewie – Buzułuku. Przekazał on wiele informacji o bracie wśród, których czytamy”

„Siedziałem w ziemiance, gdy nagle otworzyły się drzwi i usłyszałem następująca rozmowę:

- Czy jest doktor Nosarzewski? Ja jestem jego bratem.

Zdziwiony zapytałem o co chodzi i zwróciłem głowę w stronę skąd dochodziły głosy. Ujrzałem przed sobą człowieka nieogolonego, brudnego, w strzępach kufajki, poza tym bardzo wychudzonego, wyglądającego na starca. Patrzyłem i myślałem, że to na pewno mój starszy brat Aleksander. Ten cień człowieka odezwał się:

–To ja, Stanisław.

Przyglądałem się i jeszcze nie poznawałem. W końcu uświadomiłem sobie, że to naprawdę mój młodszy brat. Rzuciliśmy się z płaczem i wielkim wzruszeniem w objęcia:

–Stachu, to ty? Naprawdę ty? Jak się tu znalazłeś?

Brat zaczął snuć swoją tragiczną opowieść:

–Aresztowano mnie i wywieziono do łagrów na daleką Syberię. Pracowałem przy wyrębie lasów i obróbce drzewa. Praca była bardzo ciężka, wyniszczająca. Wyżywienie złe, o ile to co, dostawaliśmy można w ogóle nazwać pokarmem. Najczęściej była to zupa na zepsutych, niesamowicie słonych rybach. Ludzie padali z głodu, chorób i wyniszczenia. Pewnego dnia, wspólnie z kolegą z którym ścinaliśmy drzewa, postanowiliśmy nie pracować. Nasz stan fizyczny i psychiczny był taki, że zobojętnieliśmy na to, co z nami zrobią. Chcieliśmy po prostu odpocząć, mrzeć? Usiedliśmy na galakach i patrzyliśmy bezmyślnie przed siebie, w bezkresną dal syberyjskich lasów. Wtem padł rozkaz:

–Do roboty, wy takie…

Nie wstawaliśmy z miejsca i po raz drugi pilnujący nas żołnierz krzyknął:

–Do roboty, bo będę strzelał!

Padł strzał i mój kolega upadł, ja nadal nie ruszałem się. Chciałem, aby moje życie wreszcie skończyło się. Czekałem, ale drugiego strzału nie było. Potem, to już wiesz: powstała armia Andersa, zostałem zwolniony z łagrów i przywlokłem się do Buzułuku. Komisja lekarska nie przyjęła mnie do wojska, ponieważ jestem bardzo wychudzony. Dowiedziałem się, że tu jesteś. Przyszedłem i proszę, abyś mi pomógł”.

A oto fragment dalszej relacji dr. W. Noarzewskiego:

„Zorganizowałem nową komisję, brat został przyjęty do wojska i po odpowiednim okresie rekonwalescencji wyjechał do Iranu. Jako bohater zapisał się w bitwie pod Monte Cassino. Zginął nad rzeką Chienti, 23 czerwca 1944 roku i został pochowany w Loretto CP. Urodził się i zmarł na obczyźnie. Został odznaczony wieloma krzyżami i medalami bojowymi.”

A oto co pisze Melchior Wańkowicz na kartach książki „Monte Cassino”, Warszawa 1989, s. 152 – 154:

„Minęła straszna, koszmarna noc z 11 na 12 maja 1944. Ciężkie moździerze i artyleria niemiecka poza ogniem nękającym zasypywały nas częstymi nawałami. Znajdowaliśmy się obok ścieżki, którą mogły dochodzić do nas posiłki, i dlatego byliśmy pod ciągłym ogniem.

Zdawało się, że każdy następny pocisk trafi nasz marny schron i aż dziwnie nam było, że to jeszcze nie nastąpiło. Robili schron sąsiedni, nasz zapalili, ale przecież jeszcze trwaliśmy.

Z nastaniem dnia odchylono zasłonę u wejścia i w ten sposób zwiększono dopływ tlenu, ale i tak warunki pod tym względem były okropne. W pomieszczeniu przewidzianym dla 8 ludzi przebywało 12 zdrowych, a na ziemi jęczało 8 rannych. Wszyscy zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Myślano zapewne i o własnym bezpieczeństwie, ale przecież na pierwszy plan wysuwała się Toska o powodzenie akcji bojowej baonu.

Fot.: www.polskieradio.pl


Podziel się
Oceń

Komentarze

Gość 02.06.2014 09:22
głupie sa te wiadomosci
Reklama