Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 11:01
Reklama

Powstanie warszawskie było walką o suwerenność Polski

Powstanie warszawskie było największą akcją zbrojną przeciwko niemieckiemu okupantowi. Pod dowództwem gen. Antoniego Chruściela ps. Monter walczyli powstańcy, początkowo uzbrojeni ledwie w czwartej części. W ciągu 63 dni walki, 18 tysięcy powstańców i 150 tysięcy ludności Warszawy straciło życie.
Tamte dni wspomina Jerzy Grzywacz - żołnierz powstania warszawskiego. Pseudonim konspiracyjny Tapir, obecnie prezes Oddziału Morskiego Stowarzyszenia Szarych Szeregów. Do wojny mieszkał w Gdyni. Tu należał do harcerstwa, do drużyny prowadzonej przez harcmistrza Lucjana Cylkowskiego. W 1939 jego ojciec został zmobilizowany i bronił Kępy Oksywskiej. Po klęsce wrześniowej ojciec dostał się do niewoli a rodzina została pozbawiona środków do życia. W tamtym czasie z kolegami zbierał ubrania i żywność dla jeńców pracujących na bulwarze. W marcu 1940 po powrocie ojca z niewoli rodzina pana Jerzego została wysiedlona do Warszawy.
- Należałem do Roju Kampanii Wrześniowej. Naszym znakiem rozpoznawczym były czarne szpilki w klapach marynarek - wspomina pan Jerzy.
- Jedną z konspiracyjnych akcji było złożenie kwiatów i zatknięcie biało-czerwonych chorągiewek na grobach polskich żołnierzy w podwarszawskiej miejscowości - Brwinowie. Ponadto my, Zawiszacy, dokonywaliśmy dokładnego rozpoznania i sporządzaliśmy plany uwzględniające przejścia, podwórza i ruiny. Były one przekazywane do sztabu AK i wykorzystywane w różnych akcjach.
Na Powiślu, gdzie przebywał J.Grzywacz z początku nie było najgorzej. Dość długo funkcjonowała poczta i elektrownia, pieczono chleb. Ataki lotnicze były rzadkością. Walki trwały na obrzeżach dzielnicy. 
- Dopiero na początku września poszło na nas główne uderzenie. Przyjmowaliśmy ludzi uciekających kanałami ze Starego Miasta. Ludzie byli wykończeni i pogrążeni w depresji. Niektórzy sprzedawali lub oddawali broń. Wtedy zdobyłem pistolet i hełm. Było ciężko, opiekowaliśmy się ludźmi ze Starówki i wśród żołnierzy szybko zapanował dobry nastrój. Pewnego dnia otrzymaliśmy zadanie utrzymania barykady i osłaniania odwrotu innym powstańcom.
Powstanie Warszawskie miało tragiczne skutki. Pan Jerzy jednak, że uważa jednak, że nie było innego wyjścia.
- Dziś wiemy, że Stalinowi, mimo deklaracji niesienia pomocy, zależało na upadku powstania. Gra toczyła się o wielką stawkę - o suwerenność Polski. Niestety, przegraliśmy. Było to prawdziwym wstrząsem dla ludzi. Zdaliśmy sobie sprawę z prawdziwych intencji Stalina. Jestem jednak przekonany, że dzięki temu potrafiliśmy w swoich domach zachować pełną świadomość historyczną i tożsamość narodową. Przetrwaliśmy okres komunistycznego zniewolenia. Okupiony wielkimi stratami zryw zbrojny 1944 roku nie poszedł całkiem na marne.



źródło:  http://www.wiadomosci24.pl/

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama