Dwa zwycięstwa w dwóch rozegranych w minionym tygodniu spotkaniach III ligi zanotowali piłkarze ŁKS-u 1926 Łomża. Najpierw w środę pokonali na wyjeździe Olimpię Zambrów 1:0, a potem 2:1 wygrali u siebie z Turem Bielsk Podlaski 2:1.
Po nie najlepszym początku rozgrywek, kiedy to "wymęczyli" zwycięstwo z Orłem Kolno i przegrali z Płomieniem Ełk, ełkaesiacy chcieli w starciu z zambrowianami w końcu zagrać jak na kandydata do awansu przystało. Trener Sławomir Kopczewski nieco zaskoczył wszystkich desygnując do gry dokładnie taką samą jedenastkę jak w meczu w Kolnie - Cały czas powtarzam, że mam zaufanie do tego zespołu. Piłkarze muszą mieć zaufanie do trenera, nie możemy wykonywać jakiś nerwowych ruchów, wtedy kiedy nam się nie układa. Jeżeli szatnia czuje, że trener jest z nimi to powinno być wszystko w porządku – podkreślał opiekun ŁKS-u. I takie podejście szkoleniowca okazało się trafione. Łomżanie zagrali zdecydowanie najlepszy mecz w tym sezonie. Świetnie radzili sobie przede wszystkim w defensywie uniemożliwiając rywalom oddanie celnego strzału na bramkę Rafała Rakowieckiego. A dodatkowo byli bardzo skuteczni, wykorzystując jedną z trzech okazji do zdobycia bramki. W 10. minucie po kontrataku prowadzenie swojemu zespołowi dał Marcin Truszkowski. I jak się okazało było to jedyne trafienie w tym spotkaniu - Jestem zadowolony z gry całego zespołu. Może nie wyglądało to ładnie, ale kotrolowaliśmy przez cały mecz to co dzieje się na boisku. Bardzo dobrze przesuwaliśmy się całymi liniami i z tego zespół wywiązał się znakomicie - ocenił Kopczewski - Mam nadzieję, że znów mamy kredyt zaufania u naszych kibiców.
Trzy dni po meczu w Zambrowie łomżanie ponownie wystąpili przed własną publicznością, a ich przeciwnikiem był Tur Bielsk Podlaski. Od początku spotkania mieli wręcz przygniatającą przewagę, ale na przerwę to piłkarze beniaminka III ligi schodzili prowadząc 1:0. Nieoczekiwanie gola dla Tura w 35.minucie zdobył Radosław Żero. Po zmianie stron huraganowy napór gospodarzy okazał się skuteczny i po bramkach Roberta Cychola w 53. i Łukasza Grzybowskiego w 72. minucie ostatecznie wygrali 2:1 – Zwycięstwo cieszy, bo po raz kolejny musieliśmy gonić wynik. Gramy dobrze, stwarzamy sobie mnóstwo sytuacji, ale znowu szwankuje skuteczność, to trzeba poprawić – powiedział trener ŁKS-u.
Pisząc o tym meczu trzeba równieżwspomnieć o tym, jak pracowała prowadzącazawody trójka arbitrów z Jerzym Czarnieckim na czele. Białostockie trio popełniło w tym meczu tyle błędów, że obserwatorowi zawodów prawdopodobnie zabrakło miejsca w notesie na uwagi. Dość powiedzieć, że w ostatnich 8 minutach sędzia główny pokazał cztery żółte i dwa czerwone kartoniki, a boczny zasygnalizował spalonego, którego nie było. Trener Kopczewski na pomeczowej konferencji zapowiedział, że klub odwoła się od obu czerwonych kartek, które obejrzeli Adrian Mleczek i Marcin Truszkowski.
(db)
Komentarze