„Małe wybory o wielkim wizerunkowym znaczeniu. Pierwsze tak poważne starcie PiS ze zjednoczoną opozycją“ – pod takim tytułem portal Wirtualna Polska zamieścił publicystyczny artykuł Przemysława Dubińskiego o wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu łomżyńsko – suwalskim.
Autor podziela pogląd, który wyrażaliśmy już na portalu www.narew.info i w Tygodniku Narew, że te wybory nie są po prostu wypełnieniem obowiązku zapełnienia miejsca po senatorze Bohdanie Paszkowskim, który został wojewodą podlaskim. To głosowanie, to coś znacznie poważniejszego.
Przemysław Dubiński za głównych rywali w wyborach w okręgu nr 59 uznaje Annę Marię Anders zgłoszoną przez PiS i Mieczysława Bagińskiego, wspólnego kandydata PSL (należy do tej partii) oraz PO i .Nowoczesnej, czyli wszystkich sił opozycji parlamentarnej. Podkreśla, że już od startu kampania przed wyborami będzie przebiegać pod hasłem: „lokalny patriotyzm vs znane nazwisko“.
Przytacza słowa Mieczysława Bagińskiego z konferencji inaugurującej kampanię: „Senat to swego rodzaju puzzle. One nie powinny być jednego koloru, powinny być mozaiką całej Polski. Dlatego montowanie kogokolwiek z zewnątrz, w którymkolwiek okręgu, jest odebraniem godności obywatelom, którzy mieszkają w tym regionie. Czy oni nie mają prawa do własnego, autorskiego puzzla? W Senacie potrzeba osoby, która będzie mówiła głosem swoich wyborców, a nie decydentów. Kandyduję, gdyż nie mogę pogodzić się z taką praktyką. To jest karykatura demokracji.
I replikę Anny Marii Anders, córki generała Władysława Andersa, od niedawna przewodniczącej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz pełnomocnika Prezesa Rady Ministrów ds. Dialogu międzynarodowego, podczas jednego ze spotkań: „To okręg historyczny, który jest połączony z historią mojego ojca. Ludzie mają różne poglądy, ale chodzi o to, by wybrać senatora, który potrafi coś zrobić. Należę do drużyny PiS i dzięki temu będę mogła działać skuteczniej niż pojedynczy senator“.
Dalej Przemysław Dubiński analizuje już głębsze znaczenie rywalizacji w okręgu nr 59.
„W kontekście pojedynku PiS ze zjednoczoną opozycją, z pozoru lokalne i uzupełniające wybory do Senatu nabrały zupełnie innego wymiaru. Pierwsza kampania w 2016 roku jest wyjątkowo interesująca, gdyż dla rządzącej partii Jarosława Kaczyńskiego stanowi poważny sprawdzian i to we własnym mateczniku (zwłaszcza na Ziemi Łomżyńskiej PiS cieszy się zwykle dużym poparciem – przyp. www.narew.info).
- Wszystkie wybory uzupełniające traktowane są jako próba generalna i wskaźnik poparcia danej partii. Opozycja lubi patrzeć, jak rządzący przebierają nogami ze strachu i specjalnie mobilizuje się na takie starcia. Ich stawką jest wizerunek danej partii - analizuje w rozmowie z WP politolog Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis.
O wadze marcowych wyborów świadczy również zaangażowanie czołowych polityków poszczególnych partii. Anna Maria Anders może liczyć na wsparcie m.in. Jarosława Kaczyńskiego, który ma pojawić się na wyjazdowych posiedzeniach klubu parlamentarnego PiS, organizowanych w Suwałkach oraz Łomży.
Przed wyborami w regionie mają się zjawić również czołowi politycy PSL: Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Jarosław Kalinowski. O Mieczysławie Bagińskim w swoich wypowiedziach wspominają również Grzegorz Schetyna oraz Sławomir Neumann z PO. (...)
Jednak w opinii dr Jarosława Flisa szum, który zrobił się obecnie wokół wyborów uzupełniających do Senatu, jest nie do końca zrozumiały. - Ta sytuacja przypomina wyścig o pawi ogon. Gdy spojrzymy bowiem na historię wyborów uzupełniających, to nie były one zbyt miarodajnym prognostykiem na przyszłość. W połowie przypadków się sprawdzały, a w połowie nie. Wszystkie partie chcą się pokazać, przez co wyborcy na Podlasiu angażowani są w wielkie przedstawienie polityczne. To jest trochę absurdalne, gdyż rządzący angażując się w tę kampanię, mają jednocześnie do zrobienia wiele ważniejszych rzeczy - ocenia ekspert.
Nasz rozmówca zwraca również uwagę na koszty takiego przedsięwzięcia. - We Francji czy w Niemczech doskonale radzą sobie bez wyborów uzupełniających. Każdy kandydat w jednomandatowym okręgu wskazuje swojego następcę i w razie potrzeby to on zajmuje jego miejsce. Dzięki temu udaje się zaoszczędzić sporo pieniędzy, które u nas są wydawane lekką ręką. Wybory uzupezupełniające to nic więcej jak show o zerowej mocy przewidywania czegokolwiek, po którym zwycięzca pręży muskuły, a przegrany przekonuje, że nic się nie stało - kończy dr Flis“.
Komentarze