Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 09:59
Reklama

Gramy Na Farnej

Restauracja Na Farnej w weekendowe wieczory marca rozbrzmiewa muzyką. Świetny pianista Grzegorz Sekmistrz zaprosił kilkoro przyjaciół do wspólnego jam session, czyli występów na żywo ze spontaniczną i radosną improwizacją. Pomysł takich unikalnych koncertów w Łomży przypadł do gustu miłośnikom spotk
Gramy Na Farnej

Gramy Na Farnej
Restauracja Na Farnej w weekendowe wieczory marca rozbrzmiewa muzyką. Świetny pianista Grzegorz Sekmistrz zaprosił kilkoro przyjaciół do wspólnego jam session, czyli występów na żywo ze spontaniczną i radosną improwizacją. Pomysł takich unikalnych koncertów w Łomży przypadł do gustu miłośnikom spotkań muzycznych na wysokim poziomie artystycznym.

Na jam session 1 złożyły się popisy wykonawcze: Grzegorza Sekmistrza (piano), Mateusza Kurkowskiego (saksofon altowy i tenorowy), Łukasza Lipskiego (śpiew, piano) i Gustavo Cuellar Hernandeza (śpiew, gitara). Program jam session 2 Grzegorz wzmocnił o grupę współpracujących z nim artystów: Dariusz Boguski (gitara) i Artur Pawelczyk (śpiew, bas). Przybył nawet nestor Jan Suchodoła, organizator siedmiu edycji Krajowych Targów Jazzowych w Łomży (ostatnie w 1993 r.), który mistrzowską ręką też uderzył w klawiaturę. Odważnie zadebiutował Paolo Cezary Miller (śpiew, gitara), zaś Grzegorz Sekmitrz już planuje udział kolejnych wykonawców, m.in., wokalistki Żakliny Olchowik.
Grzegorz jest miłośnikiem improwizacji na tematy wzięte od wielkiego Bacha po nawiązania do Oscara Petersona. Kalejdoskop własnych opracowań jazzowych wzbogacił o różne barwy i style: od muzyki poważnej przez big band po soul. Muzyk powiada, że nie ma stałego repertuaru i próbuje rozmaitych wykonań, ale bardzo mu odpowiada wolność  interpretacyjna improwizacji jazzowych. I rzeczywiście, pokazał muzycznie „swoją duszę”, i stało się jasne, że dusza ta jest całkowicie oddana dźwiękom płynącym z instrumentu. Kilkanaście utworów ujawniło wielką wrażliwość i talent wykonawcy, który rozpływał się w swojej muzyce, wręcz nią samą się stawał. Słuchaczom udzielała się przemiana, rozmowy milkły, oczy zwracały się w stronę pianisty i tam już zostawały, pozwalając się prowadzić dźwiękom w inne światy... - Będę grał, dokąd nuty się nie skończą – obiecuje skromnie Grzegorz Sekmistrz.

 Utalentowanym saksofonistą okazał się Mateusz Kurkowski, uczeń prof. Henryka Marszałka w klasie klarnetu PSM II stopnia w Łomży, a na wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Warszawie pobierał lekcje saksofonu u Łukasza Poprawskiego - saksofonisty Ewy Bem i Urszuli Dudziak. Młody muzyk poprowadził słuchaczy przez świat miękkiego, klimatycznego dźwięku saksofonu, interpretującego znane tematy na własny, niepowtarzalny sposób. Ujawniała się wrażliwość duchowa i umiejętność ukazania poprzez muzykę niematerialnego świata własnych uczuć, marzeń, idei, nastrojów. Rozumiejąc muzykę, zrozumie się człowieka - stwierdził Mozart.

 Łukasz Lipski to uczeń PSM II st. w klasie skrzypiec prof. Beaty Stankiewicz, grający także na innych instrumentach i śpiewał w Studio Piosenki PopArt Bernarda Karwowskiego. Muzykę wyniósł – jak mówi - z domu, w którym głównym meblem było zawsze pianino. Wystąpił w jam session trochę „na żywioł”, bez specjalnego przygotowania, zachęcony przez właścicielkę restauracji Jadwigę Serafin. Zaśpiewał własne wykonania utworów, m,in, The Beatles, Elli Fitzgerald, Steviego Wondera i Mietka Szcześniaka. Motto jego interpretacji: „Chcę dośpiewać to, czego autor nie dopowiedział”. Takie wrażenie odnieśli uważni słuchacze: w partiach wokalnych Łukasza wyraźnie rysowała się nuta własnego odczucia muzyki, dla której tekst stawał się również rozwijającym temat dźwiękiem. Świeżość i młodzieńcza szczerość rozumienia trudnego ludzkiego świata. Łukasz twierdzi, że ciągle szuka swego brzmienia i własnego stylu. Próbuje tworzyć kompozycje, niemające jeszcze tytułów. W maju tego roku czeka go matura, więc czasu Łukasz ma niewiele, a muzyka niecierpliwie czeka.

 Niespodzianką wieczoru okazał się Gustavo Cuellar Hernandez. Pogodny 30-letni przybysz z Meksyku mieszka w Łomży i uczy języków: hiszpańskiego i angielskiego. Był już w Pradze, Krakowie, Gdańsku i Warszawie. Dobrze się w Polsce czuje, bo „Polacy, pod względem emocjonalnym, są bardzo podobni do mieszkańców mego kraju”. Pojawił się ze swoją dziewczyną – Alicją, pisującą wiersze, śpiewającą i grającą na gitarze. Jednak to Gustavo z gitarą wprowadził gorące, południowe rytmy, śpiewając po hiszpańsku: „La Bamba”, „Negra Tomasia”, „Baracunata” i inne, znane i u nas piosenki. Występ rozgrzał w zimowy wieczór gorącym brzmieniem klasycznej gitary. Gustavo podzielił się żarem upalnej Tijuany, który nam, narodowi z północy, zapowiedział wiosnę.

Zbigniew Ciborowski


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama