Czym są outlety i czemu tak bardzo są popularne?
Ciucholandy, lumpeksy, outlety, szmateksy, second-handy i lokale z szyldem "Tani Armani" – to miejsca kojarzące się wielu z nas z czymś niezbyt przyjemnym. Kurz, specyficzny zapach używanej odzieży, pomięte ubrania w kartonach i na dodatek zgryźliwa starsza pani paląca papierosa w drzwiach… Czy rzeczywiście tak jest, czy są to tylko stereotypy? Czy odzież "z drugiej ręki" jest gorsza? Jak kupować w second-handach skutecznie i z głową?
Dzisiaj jest już zupełnie inaczej. Jak się okazuje ponad 42% Polaków kupuje odzieżz drugiej ręki. I nie są to wcale sklepy gorszej jakości. W wielu z nich nie śmierdzi stęchlizną ani brudem, ubrania nie walają się po podłodze ani w tzw. kotłach, ale wiszą elegancko posegregowane na wieszakach. Odzież bywa też konkretnie wyceniana.
Co przyciąga ludzi do lumpeksów?
Na pewno cena. Ubrania w second-handach można kupić kilkakrotnie taniej niż na wyprzedażach w markowych sklepach i nawet trzykrotnie taniej niż na różnego rodzaju bazarach czy ulicznych straganach, gdzie królują produkty z Chin. Jest jednak coś ważniejszego tkwiącego w tak dużej popularności second-handów, mianowicie „magia kupowania” czyli duża różnorodność, kolory cieszące oko i ogromne ilości wywieszonych ubrań, które zachęcają do "grzebania" i szukania.
Niestety rzecz, która zapala wewnętrzną żarówkę o nazwie „chcę to mieć” nie zawsze jest zdatna do użytku (zdarzają się dziury, których nie można w żaden sposób zaszyć albo plamy nie do sprania) i nie zawsze jest ona w naszym rozmiarze. Jednak to nie zniechęca ludzi (a właściwie kobiet, bo to one głównie są klientkami second-handów) w żaden sposób, a wręcz przeciwnie – motywuje do dalszego szukania tej wymarzonej „perełki”. Buszując po lumpeksach można się na takie natknąć. Można znaleźć tam rzeczy często niedzisiejsze, oryginalne, niespotykane w sklepach znanych marek, które wywołają niekłamany podziw koleżanek z pracy czy uczelni. I na dodatek mogą być kupione za grosze! Niejednokrotnie wyglądają na nieużywane i mają oryginalne metki. Często też są to ubrania znanych marek odzieżowych, ze starszych kolekcji. To także plus – bo nie nosimy w danym sezonie tego co wszyscy lub nosimy rzecz, która była hitem za granicą, a nie pojawiła się w kolekcjach dostępnych i sprzedawanych w Polsce.
Od pewnego czasu mamy w Łomży ,,outlety”. Są to miejsca, w których sprzedawana jest odzież markowa, jednak wycofana z orginalnych sklepów przez to, że zostały w jakiś sposób uszkodzone. Brak zamka, guzika czy dziura na przedramieniu to jednak nie problem dla prawdziwych outletowych fanów. Faktycznie, z tego co się słyszy zdaje się to opłacalne:
,,Kupiłam za dwa złote bluzkę, która w orginalnym sklepie kosztowałaby z pięćdziesiąt razy tyle, a miała tak drobny defekt, że naprawa u krawca kosztowała mnie dziesięć złotych”.
Niektórzy sami potrafią napawić defekt, inni mają od tego zdolnych znajomych, dzięki temu stają się "outletowymi smakoszami".
Chodzenie po lumpeksach może okazać się męczące, lecz jeżeli mamy wolny dzień (lub jesteśmy na urlopie) to taka wycieczka może okazać się zbawienną zarówno dla nas, naszej szafy, jak i naszego portfela.
źródło:wieszjak.pl
Komentarze