Wyjeżdżała z Łomży siedem lat temu do Londynu w poszukiwaniu pracy jako Monika. Wróciła po pięcioletniej przerwie. Nazywa się teraz Madinah Radwan i ma męża Ibrahima. Zasłonięta od stóp do głów czarną szatą budzi powszechne zainteresowanie na ulicach Łomży, spod nikabu zakrywającego twarz błyszczą tylko niebieskie oczy.
Ibrahim z brodą, w długiej szacie, ze srebrzystym fezem na głowie, także wygląda niezwykle.
- To napad? - zapytała nas pani, kiedy weszliśmy do cukierni – opowiada z uśmiechem Monika/Madinah. - Oczywiście żartowała, a my w tym samym tonie odpowiedzieliśmy, że dziś za pączki płacimy. Poza tym tylko w Białymstoku ktoś zawołał na nasz widok: „Helloween”. To też było raczej żartobliwe. Ludzie się nam przyglądają, ale na ogół z sympatią.
- Monika odpowiada, że na islam przeszła w Londynie już pięć lat temu, ale pierwszy Koran kupiła w księgarni w Łomży. Teraz muzułmanami są już jej matka i ojciec, a nawet babcia. W jej przypadku nowa wiara pojawiła się wcześniej niż pierwsza miłość.
- Rozmawialiśmy z Ibrahimem przed ślubem może pięć minut – wyjaśnia Madinah.
- Ona już nie pracuje. Ibrahim jest inżynierem komputerowym, a z zamiłowania badaczem i praktykiem naturalnej medycyny arabskiej „tibb”, czyli ziołolecznictwa i innych niekonwencjonalnych metod leczenia. Mają czteroletnią córkę o imieniu Ruqayyah (Rukaja) i półtorarocznego synka Ismaila. Życie dzielą między Birmingham w Anglii i Aleksandrię w Egipcie.
- Jestem w Polsce po raz pierwszy od pięciu lat. Krążymy między Łomżą a Białymstokiem, gdzie jest w szpitalu mój brat. - opowiada Madinah.- Jej mężowi bardzo podoba się Łomża.
- Tak tu cicho – mówi.
- Na zakończenie wizyty w studiu Telewizji Narew wyjmuje z kieszeni jakieś pachnidło i dotyka naszych dłoni.
- To wyraz sympatii – wyjaśnia Madinah
Niezwykłym zbiegiem okoliczności Łomża przyjęła w czwartkowe południe wyjątkowo wielokulturowe oblicze. W czasie, gdy w redakcji Telewizji Narew i portalu narew.info rozmawialiśmy z Ibrahimem i Moniką Madinah Radwan, tuż obok w Ratuszu odbywał się ślub. Państwo Młodzi – Mirosław Szulczyński i Josephine W. Kimani z Kenii – zgodzili się na pamiątkowa fotografię i przyjęli od nas najlepsze życzenia.
Komentarze