Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 10:54
Reklama

Konsumencki patriotyzm

Zagraniczne sieci handlowe unikają płacenia w Polsce podatków, mali i drobni przedsiębiorcy tracą dochody ze względu na zmianę struktury handlowej. Ale w kraju na hasło „patriotyzm konsumencki” reaguje ciągle stanowczo za mało osób.
Konsumencki patriotyzm

Zagraniczne sieci handlowe unikają płacenia w Polsce podatków, mali i drobni przedsiębiorcy tracą dochody ze względu na zmianę struktury handlowej. Ale w kraju na hasło „patriotyzm konsumencki” reaguje ciągle stanowczo za mało osób.

- W środowisku socjologów zauważyliśmy, że brakuje w przestrzeni publicznej czytelnej informacji o polskich markach, kapitale własnościowym firm, poszanowaniu praw pracowniczych  – mówi Joanna Szalacha-Jarmużek, doktor socjologii i założycielka Fundacji Kazimierza Wielkiego. – Dlatego narodził się pomysł zorganizowania  kampanii edukacyjno - promocyjnej „Polski Ślad” – dodaje badaczka współpracująca m.in. z zespołem badawczym profesora Andrzeja Zybertowicza.

 

Jestem patriotą, gdy kupuję polskie produkty

„Polski Ślad” to projekt promujący krajową wytwórczość i patriotyzm gospodarczy. Zdaniem Joanny Szalachy-Jarmużek, powinniśmy działać pragmatycznie, promować świadome konsumenckie wybory, gdyż, jeśli wzmocniona zostanie sfera życia gospodarczego, to nastąpi też zmiana jakości w sferze debaty publicznej, wzrośnie wskaźnik zaufania społecznego, umocnią się lokalne i krajowe więzi pomiędzy obywatelami.

- Poruszamy bardzo istotny problem własności kapitałowej i zachęcamy firmy by przystąpiły do naszego programu, by przyjęły nasze logo. Przedsiębiorcy mogą w ten sposób dać czytelny znak, że są stąd, że nie odprowadzają podatków za granicę, że zysk netto zostaje w kraju i jest w nim reinwestowany – wylicza Joanna Szalacha-Jarmużek.

Mieszkańcy Łomży spytani o to, czym lokalny patriotyzm jest, odpowiadają różnie: „kupowaniem w polskich firmach”, „robieniem zakupów w sklepach osiedlowych”, „nie mam pojęcia”.  Poproszeni o wskazanie polskich marek wyliczają najczęściej: „Wedel”, „Winiary”.

- Czy Wedel jest ciągle polski, skoro jego właścicielem jest japoński Lotte? Czy  Winiary jest nadal krajową firmą, czy może wiedza o kapitale zagranicznym posiadającym obecnie przedsiębiorstwo i markę, powinna konsumentów zniechęcić do zakupu? – pyta Joanna Szalacha-Jarmużek. – W zglobalizowanej rzeczywistości struktura własności przedsiębiorstwa, lokalna tożsamość produktu stają się sprawami dość skomplikowanymi. Dlatego przyznając markę „Polski Ślad” bierzemy pod uwagę wiele aspektów; inne kryteria przyjmujemy w przypadku firmy, inne, gdy chodzi o konkretny produkt. W tym ostatnim przypadku analizujemy także złożoność produkcyjną danego przedmiotu, który, choć wytworzony w kraju, może opierać się na komponentach zagranicznych. Opatrujemy naszym godłem także firmy usługowe, które w innych kampaniach promujących polskie marki, były często pomijane. Dotychczas skupiano się na produktach, a my uznajemy, że Polska jest krajem drobnego rzemiosła, małych firm, restauracji i hoteli. Dlatego warto wspierać usługi, które pozostawiają pozytywny ślad w polskiej gospodarce. Naszą ambicją jest to, by wchodząc na stronę internetową www.polskislad.pl krajowy konsument mógł uzyskać kompleksowe informacje jakie marki wspierają nasza gospodarkę – dodaje socjolożka.

 

Sieci handlowe unikają podatku CIT

Brak świadomości konsumenckiej to jeden z powodów, dla którego zagraniczne firmy mogą traktować nasz kraj jak neokolonialny. Polska, to zgodnie z metaforą profesora Andrzeja Zybertowicza,  „obszar kłusowniczy”. Efekty tej sytuacji widać jak na dłoni. Wielkie sieci handlowe unikają płacenia w Polsce podatku dochodowego - tak wynika z raportu Fundacji Republikańskiej.

- Zaniżają podstawę opodatkowania, robią to generując wysokie koszty za reklamę albo manipulując cenami transferowymi, czyli transakcjami jakie zachodzą pomiędzy powiązanymi stronami, na przykład częściami składowymi tego samego międzynarodowego przedsiębiorstwa. Z analizowanych przez nas sieci najwyższy podatek CIT płaci Biedronka, choć ciągle jest on niewspółmierny względem olbrzymich dochodów firmy – informuje Karol Jagliński. – Podatek CIT przestał być efektywny, warto wprowadzić inny instrument, np. podatek od obrotów – dodaje specjalista od spraw gospodarczych Fundacji Republikańskiej.

Podatek od obrotów, zwany też „kryzysowym” wprowadził na Węgrzech rząd Viktora Orbana.

- Wielu krytykowało  pomysł  Orbana twierdząc, że sieci po wprowadzeniu nowej formy opodatkowania wycofają się z tego kraju. Obawy okazały się nieuzasadnione. Podatek zasilił państwową kasę, a ponadnarodowy kapitał nie uciekł  – podkreśla Karol Jagliński.

 

Kto unika opodatkowania?

- Dobrym przykładem ucieczki od podatku są praktyki niemieckich sieci Lidl i Kaufland – mówi Karol Jagliński. – Lidl ma bardzo złożoną strukturę prawną, główną sprzedaż prowadzi spółka komandytowa, która osiąga olbrzymie zyski i przekazuje je właścicielowi, dopiero ten ma obowiązek odprowadzić podatek dochodowy. Ale z reguły nie robi tego w pełnym wymiarze, wykazując na przykład na wysokie koszty uzyskania przychodu. Zyski zostają przeniesione do innej spółki, która z kolei za pomocą rozmaitych instrumentów potrafi wykazać stratę. Skrajnym przykładem tego zjawiska jest Kaufland, który przez trzy lata nie odprowadzał podatku dochodowego w Polsce wykazując minimalny dochód, a jednego roku podatkowego wykazał wręcz stratę – dodaje Karol Jagliński.

Pozyskanie miarodajnych danych przez Fundację Republikańską  w sprawie opodatkowania sieci handlowych nie było łatwe.

- Spółki kapitałowe z o.o. mają obowiązek umieszczania sprawozdań finansowych w KRS – informuje Karol Jagliński. –Te dane nie są jednak dostępne w Internecie, a żeby do nich dotrzeć trzeba wnieść odpowiednią opłatę – dodaje.

Pod wpływem raportu przygotowanego przez Fundację Republikańską w Sejmie zostały złożone trzy poselskie interpelacje dotyczące opodatkowania sieci handlowych. A Janusz Cichoń, wiceminister finansów odpowiedzialny za nadzór nad Departamentem Podatków Dochodowych, przyznał, że w 2012 roku dziesięć największych firm działających na terenie naszego kraju, zapłaciło tylko 633 mln zł podatku dochodowego.

- To zatrważająco niska suma  - komentuje Karol Jagliński.

 

„Solidarność” wezwała do bojkotu Lidla

 NSZZ „Solidarność” wezwała do bojkotu sieci handlowej Lidl. Komisja krajowa związku zaapelowało do swoich członków i sympatyków, by w lutym zaprzestali robienia zakupów w niemieckiej firmie. W bojkot „sieciówki” włączyła się także łomżyńska „Solidarność”.

W apelu podpisanym przez szefa związku Piotra Dudę możemy przeczytać: „Już ponad rok temu pracownicy sieci sklepów Lidl dla obrony praw pracowniczych założyli u siebie zakładową organizację związkową NSZZ „Solidarność”. Niestety od samego początku pracodawca prowadzi zdecydowane działania antyzwiązkowe, polegające na utrudnianiu działalności, pozorowaniu dialogu, ograniczaniu liczby członków. Finałem tych działań było dyscyplinarne wyrzucenie z pracy przewodniczącej i jej zastępcy za zdarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Sprawa oczywiście trafiła do sądu, jednak znając szybkość orzekania naszego wymiaru sprawiedliwości, potrwa to co najmniej dwa lata. W Niemczech, skąd pochodzi Lidl, wyrzucanie z pracy działaczy związkowych oraz jawne zwalczanie legalnie działającego związku zawodowego byłoby nie do pomyślenia”

Na apel szefa związku zareagowała łomżyńska „Solidarność”.

- Rada oddziału ustali w jaki sposób przyłączyć się do akcji protestacyjnej – informuje Henryk Piekarski.- Prawdopodobnie będziemy informować mieszkańców o nadużyciach niemieckiej firmy, zrobimy to na Starym Rynku albo przed sklepem Lidl. Będziemy rozdawać ulotki i ostrzegać konsumentów, że robiąc zakupy w tej "sieciówce" akceptują łamanie prawa pracowniczych i związkowych. Liczymy, że krajowa akcja sprawi, że zarząd Lidla podejmie z nami rzeczowy dialog - dodał przewodniczący Oddziału Łomża NSZZ „Solidarność”.

 

Nie wiemy co jest polskie

W kraju z  wiedzą na temat gospodarczego patriotyzmu dobrze nie jest. Z roboczej ankiety przeprowadzonej trzy lata temu przez Joannę Szalachę-Jarmużek wynika, że aż 43 proc. badanych Polaków z województwa kujawsko-pomorskiego nie wie czym jest konsumencki patriotyzm, wiedza pozostałych osób jest niepełna, albo wręcz mylna. W badaniu 29 proc. respondentów wskazywało, że szwedzka firma odzieżowa H&M, jest firmą polską,  a 66 proc.  uznało polskie pieluszki Happy produkowane w Toruniu – za produkt zagraniczny. 

- Dlatego tak istotna jest edukacja. W Niemczech przez lata sektor publiczny promował rodzime marki, a urzędy państwowe mają obowiązek zakupu w pierwszej kolejności samochodów marki Volgswagen, czyli spółki z udziałem skarbu państwa – twierdzi Joanna Szalacha-Jarmużek. – W Wielkiej Brytanii, kraju europejskim o najdłuższej tradycji patriotyzmu konsumenckiego, obywatele otrzymują liczne komunikaty o potrzebie kupowania tego, co brytyjskie, albo wręcz regionalne np. szkockie. W Polsce natomiast mamy znakomitego producenta taboru kolejowego, od którego wagony nabywają Niemcy, a my kupujemy pociągi od Włochów… – dodaje Joanna Szalacha-Jarmużek.

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama