Czy dzieci potrzebują zielonych terenów przy szkole? A może powinny zdobywać wiedzę w oparach samochodowych spalin? Choć odpowiedzi na te pytania wydają się oczywiste, to jednak od kilku lat przedsiębiorca Stanisław Wysocki, właściciel sklepu ogrodniczego przy ulicy Kierzkowej, podejmuje działania by odebrać Szkole Podstawowej Nr 4 działkę i zbudować na niej parking na kilkanaście stanowisk samochodowych.
Sprawa stała się powodem kłótni i dużego zamieszania podczas ostatniej Komisji Gospodarki Komunalnej (25.03.2014). Radny Janusz Mieczkowski oraz radna Bernadeta Krynicka stwierdzili, że prośba przedsiębiorcy jest „co najmniej dziwna”. O wiele bardziej „tolerancyjny” wobec pisma był radny Andrzej Grzymała, który nieopodal sklepu ogrodniczego Stanisława Wysockiego prowadzi własny biznes.
- Przedsiębiorca lokalny ma prawo zwrócić się do nas z taką prośbą, nie można mu walić kłód pod nogi – przekonywał Grzymała.
W piśmie Stanisława Wysockiego sformułowana została prośba o „udostępnienie i możliwość zakupu części działki”, która obecnie jest użytkowana przez szkołę.
- Działka jest zasobem komunalnym w trwałym zarządzie szkoły – mówiła Henryka Pezowicz zastępca naczelnika Wydziału Gospodarowania Nieruchomościami. – Ta decyzja została wydana na czas nieokreślony i tylko zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego mogą cokolwiek zmienić.
Radny Witold Chludziński i jednocześnie przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej zarzucił obecnej na spotkaniu dyrektorce szkoły, że działka jest zaniedbana, „rosną na niej chaszcze i jest śmietnik”.
Wbrew emocjonalnej opinii radnego działka jest estetyczna, znajdują się na niej ponad pięćdziesięcioletnie drzewa oraz Katyński Dąb Pamięci.
- Jestem oburzona opinią radnego Chludzińskiego, działka jest zadbana, trawniki są wypielęgnowane, rosną tam ładne drzewa i krzewy, znajduje się miejsce pamięci –skomentowała sprawę na prośbę portalu Narew.info Iwona Borawska dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4. – Irytuje mnie także postawa lokalnego przedsiębiorcy, który od 2009 roku podejmuje działania by szkole działkę odebrać. Mam w planie otworzenie czterech oddziałów przedszkolnych, pięciu klas pierwszych i z prostego rachunku wynika, że w związku z tym do naszej szkoły w przyszłym roku przyjdzie około dwustu nowych dzieciaków. Pomniejszanie w takiej sytuacji terenu szkolnego byłoby absurdem, zwłaszcza, że i teraz dzieci są w niebyt komfortowej sytuacji, bo samochody parkujące przy sklepie ogrodniczym pana Wysockiego blokują przejście chodnikiem. Przedsiębiorca chce rozwijać własną działalność, ale szkołę należy rozpatrywać też jak firmę, my także tworzymy miejsca pracy. Jesteśmy całą sytuacją bardzo zaniepokojeni. Niedawno przyszedł do nas dziadek jednego z uczniów szkoły, który zaoferował nam zbieranie podpisów pod protestem w sprawie odebrania działki. My nasze dzieci uczymy przedsiębiorczości od najmłodszych lat, z nich też wyrosną biznesmeni, ale mam nadzieję tacy, którzy będą szanować interes publiczny, dobro wspólnoty i nie będą deptać innych w drodze do osiągnięcia własnego celu.
Podczas Komisji Gospodarki Komunalnej podjęto decyzję by pismo Stanisława Wysockiego skierować do prezydenta miasta. Przedsiębiorca w bieżącym roku już po raz drugi próbował zainteresować radnych własną sprawą. Na wcześniejszej Komisji Przedsiębiorczości i Zagospodarowania Przestrzennego również dyskutowano nad jego pismem, wtedy także przegłosowano wniosek by zostało ono przekazane prezydentowi Łomży.
- Sytuacja się powtórzyła. Nie rozumiem taktyki przedsiębiorcy, który na różnych komisjach próbuje coś ugrać – skomentowała sprawę radna Edyta Śledziewska. – Podstawowa programowa mówi, że dzieci muszą jedną piątą czasu wolnego spędzać na terenach rekreacyjnych, zielonych i dlatego odebranie tej działki byłoby czystym absurdem, naruszeniem prawa.
JŚ
Fot. Sporny teren zielony przy Szkole Podstawowej nr 4. w Łomży
Komentarze