Debata nad ożywieniem Starego Rynku rozgorzała na dobre, ale wiele pomysłów na jego gospodarczy, społeczny lub estetyczny renesans nie trafia w „gust” łomżyńskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Stary Rynek w Łomży znajduje się w strefie „A” ścisłej ochrony konserwatorskiej, a to oznacza, że każda podejmowana na nim inwestycja powinna być uzgadniana z konserwatorem. Chroniony jest między innymi historyczny układ urbanistyczny sięgający czasów księcia mazowieckiego Janusza I.
- Nie obowiązuje tutaj miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który by zabraniał bądź nakazywał określone formy architektoniczne – mówi przedsiębiorca Przemysław Poleszuk, który stara się o zgodę na postawienia w historycznym miejscu miasta sezonowej karczmy.
W sprawie inwestycji przedsiębiorca kontaktuje się bezpośrednio z Ewą Tomaszewską, starszym inspektorem łomżyńskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. A dialog za pomocą urzędowych pism prowadzi z Bolesławem Gadawskim, kierownikiem łomżyńskiej delegatury.
- Rozmawiam z Ewą Tomaszewską od dłuższego czasu. Ona pokazuje mi zdjęcia wielkich europejskich miast jako wyznacznik estetyczny. Nie rozumiem tego, że na Starym Rynku są dziwne reklamy, a nie może stanąć kurpiowska karczma – mówi przedsiębiorca.
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla Starego Rynku mógłby regulować kwestie związane z estetyką szyldów i reklam, pokryć dachowych ogródków piwnych, karczm. To dokument prawa miejscowego, który powinien zostać wdrożony przez Urząd Miasta w Łomży. Od lat nie został opracowany, ale łomżyński Ratusz zastrzega, że w obecnym roku wejdzie w życie.
Decorum i budżet obywatelski
Łomżyńska delegatura WUOZ blokuje nie tylko inicjatywę przedsiębiorcy, ale także projekty estetyczne, związane na przykład z małą architekturą. Budżet obywatelski to szansa na większą demokrację miejską. Łomżyniacy złożyli już projekty inicjatyw, które wezmę udział w głosowaniu mieszkańców. Propozycje zwycięskie zostaną zrealizowane przez Ratusz. Pisząca te słowa przedstawiła ideę artystycznej ławeczki filozofa Wincentego Lutosławskiego na Starym Rynku (koncepcja rysunkowa Robert Sokołowski).
Konserwator Ewa Tomaszewska odniosła się negatywnie do gestu uniesionej dłoni filozofa Wincentego Lutosławskiego, który nawiązuje do obrazu "Szkoła Ateńska" Rafaela Santi. Na renesansowym płótnie Platon wskazuje niebo, czyli świat uniwersalnych idei. Natomiast filozof pochodzący z Drozdowa nieopodal Łomży ustalił chronologię dialogów Platona i był wybitnym znawcą jego pism. W wielu środowiskach akademickich, to Wincenty jest gwiazdą rodu Lutosławskich, a nie kompozytor Witold. Każda osoba, która zna publikacje „drozdowskiego” filozofa odczyta wspomniany gest jako przejrzyste nawiązanie do platońskiej myśli.Dodatkowo ławeczka będzie czytelnią na wolnym powietrzu. W podróżnym biurku filozofa, którego oryginał znajduje się w Drozdowie, umieszczone zostaną książki filozoficzne dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Będzie można je czytać na miejscu, zabierać do domu, przynosić własne publikacje.
- Znam obraz Rafaela Santi, ale mieszkańcy na pewno nie zrozumieją tego nawiązania – sugerowała mi podczas rozmowy telefonicznej Ewa Tomaszewska.
W wstępnej opinii podpisanej przez Bolesława Gadawskiego, a przygotowanej na prośbę Zespołu Koordynacyjnego zajmującego się budżetem partycypacyjnym, została zasugerowana zmiana lokalizacji ławeczki. Pismo posiada pieczęć kierownika delegatury w Łomży. Ale nie spełnia wymogów urzędowego dokumentu – twierdzi Zofia Cybulko, zastępca Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Niezrozumiały dokument
„Dokument, którego skan Pani przesłała, nie spełnia wymogów pisma urzędowego (m.in. nie wiadomo, do kogo jest adresowany) – nie może być zatem podstawą do jakichkolwiek rozstrzygnięć w żadnej sprawie; z informacji (telefonicznej) Kierownika Delegatury WUOZ w Łomży wynika ponadto, że do Delegatury w Łomży nie wpłynął żaden wniosek z Urzędu Miejskiego w Łomży o wstępną opinię na temat realizacji zadań z Budżetu Obywatelskiego” – taką odpowiedz uzyskałam mailowo od Zofii Cybulko, zastępcy Podlaskiego WKZ.
Trudno zatem stwierdzić na jakiej podstawie urzędnicy z łomżyńskiej delegatury wpływali na co najmniej kilka obywatelskich koncepcji zagospodarowania Starego Rynku i dlaczego pod dokumentem, który nie ma mocy prawnej jest pieczęć i podpis Bolesława Gadawskiego. Z uzyskanych informacji wynika także, że konserwator nie posiada uprawnień by wydawać pisemne „wstępne opinie”, może jedynie formułować „konserwatorskie zalecenia”.
Pomimo „obiekcji” konserwator Ewy Tomaszewskiej i kierownika łomzyńskiej delegatury ławeczka Wincentego Lutosławskiego weźmie udział w głosowaniu na budżet obywatelski. Tak zadecydował 16 kwietnia Zespół Koordynacyjny, który tworzą radni, urzędnicy i przedstawiciele Rad Osiedli. Reszta w rękach mieszkańców, którzy od dwunastego maja będą mogli oddawać głosy na ławeczkę.
Pragmatyzm przedsiębiorcy
Przemysław Poleszuk przekonuje, że zgoda na postawienia karczmy ma być czasowa, czyli obowiązywać przez pięć miesięcy sezonu letniego.
- Nie przyszedłbym z pomysłem do konserwatora, gdyby prace dotyczące rewitalizacji Starówki nabrały rozmachu. Jak jest każdy widzi, Stare Miasto umiera – mówi. – Po rewitalizacji, gdy rynek zyska nową odsłonę, nie będę chciał stawiać karczmy, ale stworzę w Łomży kolejne „Wiszące Ogrody nad Narwią”.
Poleszuk jest właścicielem restauracji w Nowogrodzie, której marketingowy sukces ufundowało między innymi uczestnictwo w programie „Kuchenne rewolucje”. Prowadził także przez dwadzieścia pięć lat bar „Matysiaki” na ulicy Długiej w Łomży, a na Starym Rynku otwiera co roku w sezonie letnim lodziarnię.
- Posiadam atrakcyjną działkę przy bulwarach, obok rzeki i drogi 61. I jeśli tylko w okolicach Piątnicy Narew zostanie udrożniona, zbuduję tam restaurację i zorganizuję turystykę rzeczną na trasie Łomża – Nowogród – mówi.
Sprzyjające warunki do inwestycji są, gdyż w nowym rozdaniu środków unijnych na lata 2014-2020 przewidziane jest wsparcie inicjatyw turystycznych organizowanych przez przedsiębiorców.
- Dotąd Unia Europejska premiowała samorządy, a teraz przyszła kolej na prywatną inicjatywę. Ale muszą być także sprzyjające okoliczności – mówi Poleszuk. – Oczywiście od czegoś trzeba zacząć, dlatego myślę o karczmie. Jedyną przeszkodą jest konserwator.
Odmowa konserwatora zabytków jest tym bardziej zaskakująca, że karczma nie wymaga prac ziemnych, nie narusza chronionej przestrzeni urbanistycznej, układu ulic i placu. Dodatkowo precedens już był – kilkanaście lat temu łomżyńska delegatura wydała Poleszukowi pozwolenie na czasowe postawienie na Starym Rynku podobnego obiektu.
- Miasto organizuje jarmarki rozmaitości, a karczma by dodatkowo przyciągała ludzi. Kilkanaście lat temu dostaliśmy pozwolenie i Starówka żyła, w niedzielę organizowaliśmy koncerty, wybrzmiewały moje ulubione szanty. Mieszkańcy i lokalni przedsiębiorcy byli zadowoleni – wspomina Poleszuk.
„Przedmiotem ochrony konserwatorskiej układu urbanistycznego miasta jest między innymi rozplanowanie ulic i placów (rynek i wychodzące z niego ulice), zabytkowa zabudowa, skala zabudowy, sposób zagospodarowania objętego ochroną terenu, ochrona widoku na poszczególne zabytki, eksponowanie ich wartości przestrzennych i architektonicznych, harmonijne kształtowanie otoczenia (budynek ratusza, budynek hali targowej), zachowanie osi widokowych oraz wglądu w zabytkowe wnętrza […] stoimy na stanowisku, że niedopuszczalne jest lokalizowanie dodatkowego kubaturowego zaplecza ogródków jak: karczmy, budy, szopy, wc. (typu Toi Toi) itp.” – czytamy w oficjalnym piśmie odmownym łomżyńskiej delegatury WUOZ, podpisanym przez Bolesława Gadawskiego.
- Potrzebuję karczmy, gdyż tylko taki obiekt jest wstanie sprostać wymaganiom klientów i sanepidu – ripostuje Przemysław Poleszuk, którego pismo z odwołaniem powędrowało bezpośrednio do Wojewódzkiego Urzedu Ochrony Zabytków w Białymstoku.
Jolanta Święszkowska
Komentarze