Wiele dzieci cierpi w szkole, bo są nadwrażliwe i podatne na presję grupy, ale rodzice rzadko wiedzą, że dla ich pociech jest alternatywa. Do 31 maja każdy rodzic może złożyć wniosek, by jego dziecko odbywało edukację w domu.
Mama i córka
- Rodzic jest mentorem, pomaga dziecku w zdobywaniu wiedzy – mówi Małgorzata Daniło–Gorlewicz, mama, która przeciera w Łomży i regionie ścieżkę edukacji domowej.
Ola ma czternaście lat, interesuje się geografią, historią, wiedzą przyrodniczą. W szkole językowej w trzy lata „przerobiła” materiał z lat sześciu. Jest zdolna, ale introwertyczna i potrzebuje indywidualnego podejścia do edukacji.
Nauka w domu wzbudza coraz szersze zainteresowanie. Jej pozytywne efekty wyliczają rodzice, którzy zdecydowali się na nowatorską formę kształcenia. Badania wskazują, że ten sposób nabywania intelektualnych kompetencji owocuje świetnymi wynikami. To co początkowo kojarzyło się z „fanaberią” rodziców nabiera społecznego rozpędu i przynosi wymierne efekty.
Ola jest pierwszym dzieckiem z Łomży, które będzie się uczyć w domu, przy wsparciu rodziny i korepetytorów. Ten tryb edukacji zapewnia polski system prawny, ale funkcjonuje on przede wszystkim w dużych aglomeracjach, takich jak Warszawa, Kraków, Wrocław. Edukacja domowa odbywa się poza oficjalnym systemem szkolnym. Pod kierunkiem rodziców i wyznaczonych prze nich kompetentnych osób dziecko wkracza w świat intelektualnej przygody. Metoda sprawdza się doskonale w Stanach Zjednoczonych, za oceanem dzieci edukowane w domu osiągają lepsze wyniki w nauce, kończą prestiżowe uczelnie, angażują się w społeczne działania. Ola wydepcze w prowincjonalnej rzeczywistości nową ścieżkę intelektualnego rozwoju.
Dla kogo ta droga?
- Nie wszystkie dzieci potrafią przystosować się do szkoły – twierdzi mama Małgorzata. – Niektóre są nadwrażliwe, nadinteligentne, albo mają problemy z adaptacją. Wynoszą z masowej edukacji złe wzorce, albo są przez grupę prześladowane. Dla niektórych dzieci edukacja domowa to jedyna szansa na ocalenie osobowości.
Ola jest ciekawą świata nastolatką. Zawsze tak było, już jako dziecko zasypywała rodziców lawiną nietypowych pytań. Każdy przedmiot, wycieczka, rozmowa wzbudzały jej zainteresowanie.
- Kiedy poszła do szkoły zaczęła oddalać się od wiedzy, z dziecka zainteresowanego światem zrobiła się zamknięta i apatyczna – mówi Małgorzata. – Później zrozumieliśmy, że nie wytrzymuje presji grupy i została wrzucona w świat, który ją mocno rani.
Tak samo jaj osoby dorosłe, dzieci zapadają na depresję albo przyjmują rozmaite postawy obronne, na przykład wchodzą w świat młodzieżowej subkultury. Rodzice nie zawsze zauważają pierwsze symptomy zagrożenia. W sposób wnikliwy zjawisko to opowiedział Jan Komasa w filmie „Sala samobójców”.
- Dzieci mają bogaty świat wewnętrznych przeżyć, który łatwo zniszczyć, dlatego my dorośli musimy je chronić – twierdzi Małgorzata.
Ustawa o systemie oświaty mówi, że każdy rodzic może złożyć do dyrektora szkoły wniosek by jego dziecko odbywało obowiązek szkolny w domu. Po uzyskaniu pozytywnej opinii i wcześniejszej rekomendacji poradni psychologiczno-pedagogicznej dziecko wkracza w nowy edukacyjny świat. Nie różni się on jednak aż tak znacząco od zdobywania wiedzy w szkole.
- Ola będzie uczyła się w domu, ale obowiązuje ją trzyletnia podstawa programowa – mówi Małgorzata.
Dzieci uczące się w domu najważniejsze egzaminy odbywają w pobliskiej szkole, a ich zakres określa dyrektor. Można tez zapisać dziecko do placówki, która specjalizuje się w egzaminowaniu dzieci edukowanych przez rodziców, by tam zdobywało promocje do kolejnych klas.
- Na przykład do szkoły Montessori, która stosuje indywidualne podejście do nauczania – mówi mama Małgorzata. – Badania w Stanach Zjednoczonych dowodzą, że edukacja domowa kładzie nacisk na mocne, a nie na słabe, strony dziecka. Każde dziecko rodzi się geniuszem i lepiej pracować nad jego atutami.
Krytycy edukacji domowej twierdzą, że separuje ona dziecko od grupy rówieśniczej, przez co będzie ono w dorosłym życiu egoistyczne, niezdolne do działania zespołowego. Nic bardziej mylnego.
- Te same amerykańskie analizy pokazują, że dzieci, które odbywają edukację w domu są bardziej zaangażowane społecznie, niż ich rówieśnicy, którzy ukończyli szkoły. Są otwarte, działają charytatywnie i w organizacjach pozarządowych. Szkoła nie jest naturalnym tworem, bo przecież w społeczeństwie nie występuje taka koncentracja ludzi na tak niewielkiej powierzchni. Ola uczy się w domu, ale ma kontakt z rówieśnikami, uczęszcza do szkoły językowej i ma przyjaciół z podwórka – mówi Małgorzata.
Uczy się cała rodzina
Edukacja domowa wymaga pracy całej rodziny, poświęcenia się dziecku. W większych miastach zawiązują się grupy rodziców, którzy się nawzajem wspierają.
- Ktoś jest dobry z przedmiotów ścisłych, ktoś inny z humanistyki, mogą wymieniając kompetencje uczyć własne dzieci – mówi Małgorzata. – Edukacja domowa to także oszczędność czasu, bo wiedza przyswajana jest wydajnie. Dzieci są samozdyscyplinowane i nie tracą czasu, szybciej przyswajają materiał.
Zdobywanie wiedzy może być także przyjemne. Edukowana w domu Ola o rozpadzie kościoła Rzymsko-Katolickiego dowiedziała się odwiedzając z rodzicami cerkiew w Supraślu.
- Dzięki edukacji domowej wszyscy w rodzinie uczymy się nowych rzeczy, jesteśmy bardziej ciekawi świata. A pretekstem do poszukiwań jest w zasadzie wszystko: wycieczka do innego miasta, spacer po ulicach Łomży. Na każdym kroku czai się wiedza, a my ją odkrywamy. Wiemy gdzie w naszym mieście była synagoga, a gdzie kościół protestancki – mówi mama Małgorzata.
Do 31 maja rodzice, którzy chcą edukować dzieci w domu mogą złożyć odpowiedni wniosek u dyrektora szkoły. To droga dla dzieci, które nie potrafią zaadoptować się do szkolnej rzeczywistości.
- Jeśli widzicie, że w waszym dziecku tradycyjny system edukacji wzbudza duży lęk, przemyślcie to i szukajcie alternatywy. To oczywiście poważna decyzja i należy ja podejmować ze specjalistami i pytając o zdanie samo dziecko – mówi Małgorzata. – Masowa edukacja nie jest dla wszystkich, bo ten system opiera się na zasadach stasowanych od czasów Fryderyka Wilhelma, jest restrykcyjny, uczy naśladownictwa, zamiast innowacji. Są wśród nas dzieci, którym masowa edukacja rujnuje przyszłość, ale można je uratować.
Jolanta Święszkowska
Komentarze