Radek Oryszczyszyn (socjolog)
Dlaczego tak późno?
Trudno uwierzyć, że łomżyniacy zabrali się do współdecydowania o swoim mieście tak późno. Miasto o tak bogatych tradycjach miejskich, z tak silnie wykształconą tożsamością lokalną, o której inne, również większe, miasta województwa mogą tylko pomarzyć, a jednocześnie miasto z tak wieloma problemami i trudnościami w określeniu kierunku rozwoju, wręcz domaga się wzięcia przez obywateli spraw w swoje ręce.
Łomżę uważam za miasto niedoceniane. Zarówno przez sąsiadów, wśród których mój rodzinny Białystok wiedzie w niechęci do Łomży ogólnopolski prym, jak i przez samych łomżyniaków, często nie doceniających kapitalnego potencjału tego miejsca. Obok znanych wszystkim problemów bezrobocia, słabego skomunikowania z resztą kraju i zastoju gospodarczego, Łomża dysponuje wszelkimi warunkami, by stanowić spokojne, przyjemne, a jednocześnie tętniące energią miejsce do życia.
Pusty rynek
Ilekroć przekraczam Narew i wjeżdżam do Łomży, nie potrafię odmówić sobie spaceru po Starym Mieście i rynku. Dlatego zapewne, że w moim mieście Starówka nie istnieje, czerpię prawdziwą przyjemność ze spaceru Długą, Farną, Dworną. I, jednocześnie, dziwi mnie totalne opustoszenie tej części miasta. Łomża odwróciła się od swojej rzeki i od swojej Starówki. Dla okazjonalnego przybysza, takiego jak ja, centrum Łomży stanowi „malowniczy” dworzec autobusowy, przylegający do niego bazar, stacja benzynowa, McDonald’s.
Kiedy opuszczam pusty rynek i idę ruchliwą Aleją Legionów w kierunku tego gwarnego dworca pełnego ludzi, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Łomża ma zaskakujący problem z wykorzystaniem i docenieniem tej części miasta, które stanowi o jego wartości. Położona na malowniczej skarpie, z pięknym widokiem na Narew, stara część miasta, pełna kamienic, zakątków, tak bardzo typowych dla mazowieckiego miasteczka, jest jakby przez jego mieszkańców ignorowana.
Po co te konsultacje?
O konsultacjach społecznych napisano już bardzo dużo. Nie mogę się powstrzymać od złośliwej uwagi, że o konsultacjach więcej się mówi, niż je z efektem realizuje. A jeśli już realizuje, to najczęściej pozostają one „sztuką dla sztuki”, nie pozostawiając po sobie realnego rezultatu – polepszenia życia mieszkańców. Tymczasem warunki, jakie stworzyła reforma samorządowa z 1999 roku, sprzyjają różnym formom obywatelskiej aktywności. Mieszkańcy mają możliwość patrzenia urzędnikom na ręce, wpływania na ich decyzje, ale także proponowania swoich rozwiązań.
Demokracja nie wydarza się co cztery lata, ale trwa permanentnie. Zapominają o tym często politycy, ale powinni pamiętać obywatele. Niestety, dużo w tym względzie zależy od tych pierwszych. Doświadczenia wielu polskim miast nie nastrajają pod tym względem optymistycznie. Przykładów, gdzie konsultacje społeczne są traktowane przez władze jako przykry obowiązek, można wskazać wiele. Jeszcze częściej, niestety, bywają konsultacje wyłącznie elementem mniej lub bardziej subtelnej polityki wizerunkowej władz, która w ten sposób myśli bardziej o własnym interesie politycznym, niż o dobru mieszkańców.
Hala Targowa
Wybór Hali Targowej jako przedmiotu konsultacji społecznych był decyzją fenomenalną. Ten zbudowany w końcu lat 20. ubiegłego wieku budynek od lat jest dla mieszkańców Łomży miejscem kłopotliwym. I od wielu już lat jest przedmiotem debat nad jego przyszłością. Choć hala pełni do tej pory swoje handlowo-usługowe funkcje, to jej stan pozostawia wiele do życzenia, a potencjał tego miejsca nie jest wykorzystany.
Świadczą o tym wyniki konsultacji społecznych w sprawie hali, które odbyły się niedawno. „Strona społeczna” wysunęła szereg pomysłów skupiających się przede wszystkim wokół nadania hali funkcji kulturotwórczych (kinoteatr, dom kultury). Dobrze, że nie zapomniano o pierwotnej funkcji hali, i większość uczestników dyskusji zgadzała się, że nie można zapominać o jej handlowym przeznaczeniu. Pomysłem szczególnie intrygującym byłoby oddanie fragmentu tej przestrzeni zawodom ginącym: szewcom, zegarmistrzom, kaletnikom. Kultywacja tradycji mieszczańskich, tak typowych dla Łomży, przy zachowaniu komercyjnej funkcji hali.
Rynki większości polskich miast zatracają swoje pierwotne role. Rynek - Marktplatz – to zawsze było miejsce, w którym ludzie spotykają się po to, aby załatwić ważne sprawy, dyskutować, ale – przede wszystkim – prowadzić handel. Rynek to miejsce, w którym spotykają się drogi ze wszystkich stron świata. Rynek to centrum miasta, jego symbol i znak rozpoznawczy.
Hala Targowa w Starym Rynku, po przywróceniu jej świetności i zaadaptowaniu do nowych warunków, mogłaby przywrócić łomżyńskiej starówce życie, bez ślepego powielania wyświechtanych w całej Europie rynków-świątyń kawiarnianych ogródków i lejącego się bez umiaru piwa. Mogłaby przywrócić rynkowi w Łomży jego prawdziwy, pierwotny charakter.
Co dalej?
Konsultacje społeczne, co potwierdzają cytowani poniżej przedstawiciele nauki i organizacji pozarządowych, nie powinny i nie mogą wyznaczać władzy twardych dyspozycji. Konsultacje nie są od wydawania władzy rozkazów. Niemniej jednak można stworzyć warunki, w których samorząd nie będzie ich traktował jako przedwyborczej pożywki.
Mam wrażenie graniczące z pewnością, że dyskusja na temat Hali Targowej w Starym Rynku – choć nie zakończyła się jednoznacznym rozstrzygnięciem – może stać się sukcesem Łomży i jej mieszkańców. Rozpoczęła się dyskusja – już nie w zaciszu domowym i przy kawiarnianych stolikach – ale jawnie, na forum publicznym. Zobaczyliśmy, jak wielu mieszkańców miasta jest nim zainteresowanych i jest gotowych zabierać głos w jego sprawach. Co więcej, zobaczyła to też władza, dla której rozbudzenie tej aktywności i odwagi mogło być pewnym zaskoczeniem.
Zaczęło się świetnie. Rozpoczęto dyskusję o mieście, w której sprawa Hali Targowej była – mam wrażenie – tylko pretekstem. Pretekstem do dyskusji o mieście, ale także pretekstem do zmiany w relacjach między rządzącymi a mieszkańcami. Otwartym pozostaje pytanie, jak się to wszystko skończy. Czy władze wyciągną z tej historii odpowiednie wnioski i dostrzegą, co wartościowego udało się w Łomży stworzyć dzięki konsultacjom? Czy mieszkańcy dostrzegą wartość debat, warsztatów i głosowania?
Oczywiście, w tej chwili wszystko zależy od przedstawicieli miasta. Czy zdołają wykorzystać dobrą energię powstałą w mieście? Czy ukażą mieszkańcom korzyści wynikające z konsultacji? Czy – w momencie decyzji o takim a nie innym pomyśle na halę – wytłumaczą mieszkańcom jego zasadność? Czy zechcą dalej konsultować z mieszkańcami Łomży ważne dla miasta decyzje?
Czas pokaże.
Kamil Kamiński (Fundacja Ocalenie, Łomża)
Sam fakt konsultacji oceniam na plus. Mówi się o nich w mieście, pokazuje dobre wzory. Ważne, że przebiegają one wieloetapowo. Z drugiej strony, nie mogą przecież trwać wiecznie – dyskusja nad Halą Targową trwa już wiele lat.
Mam wrażenie, że po konsultacjach jesteśmy w punkcie wyjścia i przez cały czas nie wiadomo, kiedy zostanie podjęta decyzja. Wyniki ankiety internetowej nie powinny przesądzać o wyborze konkretnego projektu. Były przecież inne metody konsultowania. Ankieta powinna wspomagać proces decyzyjny, ale nie powinna decydować o wynikach.
W całym procesie zabrakło mi elementu sprawczości, co mogło wywołać negatywny efekt u części osób. Dodatkowo, wielu mieszkańców mogło czuć się zdezorientowanych pojawieniem się „znikąd” projektu prezydenta. Teraz pojawił się pomysł „konsultowania konsultacji”. To wszystko może zniechęcić mieszkańców Łomży do udziału w kolejnych konsultacjach.
Przy okazji dyskusji o hali pojawiły się głosy o konieczności poprowadzenia mądrej polityki miejskiej, która ożywiłaby tę część miasta. Życie w Łomży przeniosło się w inne miejsca, podczas gdy okolice Starego Rynku to miejsce o dużym potencjale kulturotwórczym.
Dr Katarzyna Sztop-Rutkowska (Uniwersytet w Białymstoku)
W Łomży zaczyna się coś więcej dziać, jeśli chodzi o aktywność obywatelską. Powstała Federacja Organizacji Pozarządowych i Rada Działalności Pożytku Publicznego, trwają dyskusje o budżecie obywatelskim.
Uważam, że konsultacje społeczne nie są narzędziem „sprawczym”. Ich wynik nie jest wiążący dla samorządu. Są one dobrym instrumentem diagnozującym potrzeby społeczne na potrzeby samorządu: czego ludzie potrzebują, a czego nie chcą. Istotna jest też funkcja angażująca mieszkańców w sprawy lokalne i informująca o tym, co można zmienić.
Konsultacje społeczne to proces, który ma swój początek i koniec. O tym ostatnim często się zapomina. Uczestnicy konsultacji muszą wiedzieć, dlaczego z jednych propozycji zrezygnowano, a inne zaakceptowano. Powinni też wiedzieć, że konsultacja to nie referendum, że chodzi w nich o poznanie opinii mieszkańców, zaś ostateczną decyzję podejmuje samorząd. Niemniej jednak kluczowa jest informacja, dlaczego podjęto taką, a nie inną, decyzję.
Dr Katarzyna Sztop-Rutkowska (Uniwersytet w Białymstoku)(Pełnomocnik ds Współpracy Miasta z Organizacjami Pozarządowymi)
Konsultacje społeczne w tak szerokiej formie nie miały jeszcze w Łomży miejsca. I choćby z tego tylko powodu, projekt „Konsultujesz?... czyli o dialog u w Łomży” przejdzie do historii jako swoisty poligon rzeczowego dialogu, uspołeczniania mieszkańców, konkretnej rozmowy o sprawach ważnych. To wszystko stosunkowo niewielkim nakładem kosztów, praktycznie bez angażowania środków miasta. To swoisty prezent dla miasta, dający szansę nauczenia się podstawowych zasad demokracji: umiejętności rozmowy, przekonywania, wyciągania wniosków i decydowania.
Wawrzyniec Kłosiński (Pełnomocnik ds Współpracy Miasta z Organizacjami Pozarządowymi )
Konsultowanie zagospodarowania Hali Targowej w Starym Rynku uważałem za dość ryzykowne, bo przecież wcześniej wypowiadało się w tej sprawie już tak wielu. Jednak większość osób biorących udział w projekcie (urzędników, radnego, przedstawicieli organizacji pozarządowych, biznesu) była przekonana do tego pomysłu. Ostatecznie konsultacje dotyczące hali przyniosły konkretną odpowiedź na pytanie, jaka powinna być przyszłość tego obiektu. Najwięcej konsultujących uważa, że w obiekcie na Starym Rynku powinna funkcjonować „Staromiejska Hala Targowa”, pomysł zaproponowany zresztą przez Urząd Miejski.
Czy rewitalizacja Hali Targowej ma szansę ożywić łomżyńskie Stare Miasto? Kilkaset lat temu w identyczny sposób obumierały krakowskie Sukiennice. Dopiero przebudowa zeskorupiałego budynku, wypełnienie go atrakcyjną ofertą handlową zapewniły Sukiennicom dostatni byt po dziś.
Komentarze