O udrożnienie Narwi apelują przedstawiciele Stowarzyszenia Wodniaków Śródlądowych Port w Łomży. Ich zdaniem rzeka jest zbyt płytka, a w jej korycie powinny zostać wybudowane ostrogi, czyli konstrukcje spiętrzające wodę, stosowane często do regulacji cieków na terenach nizinnych. Umożliwi to bezproblemową żeglugę jachtom.
O postulatach wodniaków informowaliśmy obszernie w artykule „Port na mieliźnie” (nr 317 „Tygodnika Narew”). Przeciwni ingerowaniu w rzekę są natomiast wędkarze skupieni wokół ogólnopolskiego magazynu „Wędkarska Brać”. Jest ich ponad trzy tysiące, posiadaczy Karty Wędkarskiej, dla których Narew to nie tylko turystyka wodna, ale także unikalny ekosystem i chronione gatunki ryb.
- Udrożnienie Narwi może przynieść wiele negatywnych konsekwencji – twierdzi Rafał Krasucki, redaktor naczelny magazynu „Wędkarska Brać”. W artykule „Czy udrożnią Narew” przytacza szereg argumentów za zachowaniem naturalnego stanu rzeki. Oto niektóre z nich:
„Sztuczne czy też naturalne rafy tworzą doskonałe miejsca dla rozwoju i występowania rzadkich gatunków ryb. Ingerencja w strukturę narwiańskich raf spowoduje nieodwracalne skutki w ich populacji.
- Jedną z nich jest brzana – mówi ichtiolog Grzegorz Wadecki. Na zamianę występowania tych ryb, mogą wpłynąć wszelkie modyfikacje koryt rzek, będące następstwem prac hydrotechnicznych. Takie działania zmieniają strukturę dna, a tym samym zmniejszają różnorodność siedlisk w korycie. Może to również mieć wpływ na to, że ryby te nie znajdą odpowiednich miejsc do żerowania i do przetrwania okresów, w których panują niekorzystne warunki hydrologiczne lub termiczne. Szczególnie groźne są wszelkie ingerencje utrudniające odbycie tarła, a zwłaszcza takie, które powodują ograniczenie dostępu do odpowiednich tarlisk. Jeżeli są możliwości ochrony takich miejsc, to należy to robić, ponieważ ma to wpływ na przyszły stan populacji. Ryby tak naprawdę mało kogo obchodzą. Nadal trwamy w świadomości, że ryby i gospodarka rybacka mają się dobrze. Jednak jest zgoła inaczej. Polskie wody, a przez to ryby cierpią coraz częściej z powodu nadmiernych odłowów, złego gospodarowania wodą czy dewastacji środowiska naturalnego. Jednak jest światełko w tunelu i jak pokazują ostatnie przypadki obrony rzek z moich rodzinnych stron – niewielkie minogi, a raczej ich występowanie, zablokowały budowę mostu na Wiśle. Z tego co mi wiadomo w Narwi występuje 22 gatunki ryb, w tym minóg rzeczny, więc pewne powody ochrony rzeki nasuwają się same.”
Zaczęło się od spotkania w Ratuszu
Na początku lipca w Urzędzie Miejskim w Łomży odbyło się spotkanie w sprawie udrożnienia rzeki. Rozpoczęło dyskusję w sprawie sfinansowania i możliwości wykonania prac wodnych dla ułatwienia żeglugi w Łomżyńskim Obszarze Funkcjonalnym, na trasie Nowogród - Wizna. Przedstawiciele wodniaków stwierdzili, że łodzie nie mogą swobodnie przemieszczać się po rzece, trafiają na rafy i mierzeje, które są często pozostałościami po działaniach militarnych z okresu II wojny światowej.
„Bardzo szybko okazało się, że nieprzystosowane łodzie oraz brak znajomości przez ich właścicieli charakteru rzeki spowodowało, że pojawiły się komentarze o tym, iż łodzie są niszczone przez kamienie, że urwane śruby w silnikach to codzienność wodniaków pływających po Narwi. Głównym powodem są kamienne rafy, których nie mogą pokonać swoim łodziami. Biorąc pod uwagę przeszkody znajdujące się w rzece oraz obiekcje rzucane przez część wodniaków rodzi się pytanie: Czy z portu na Narwi w ogóle da się wypłynąć? Naczelnik Jerzy Lipiński podkreśla – Narew jako droga wodna spełnia określone warunki szlaku żeglownego. Trzeba się zwrócić z tym pytaniem do Urzędu Żeglugi Śródlądowej oraz do RZGW. Podmioty te wyraźnie wyjaśnią, jakie są parametry określone dla każdej naszej drogi wodnej w Polsce. Między innymi Narwi, która spełnia swoje uwarunkowania szlaku żeglownego. Oczywiście w pewnych okresach roku, tak jak Wisła i inne rzeki w kraju, w zależności od stanu wód ten szlak żeglowny może być zamknięty lub otwarty.” - czytamy w artykule magazynu „Wędkarska Brać”.
Wędkarze zaznaczają, że dyskusji o Narwi będą się nadal przyglądać. Zdaniem Rafała Krasuckiego pomysł, aby na Narwi kwitła masowa turystyka, jest absurdalny.
- Zyskamy stalowe łodzie na rzece, a stracimy unikalny potencjał przyrodniczy, który może być motorem napędowym alternatywnej turystyki. Czy ktokolwiek by chciał jechać opancerzonym autem do domku Simony Kossak w Puszczy Białowieskiej? A czy metalowym wielkim jachtem warto płynąć po dzikiej Narwi? Na tej rzece powinny być kajaki i gondole, niewielkie łodzie, a nie ciężki sprzęt, który jest w posiadaniu ledwie kilkunastu osób. Interes wąskiej grupy nie może decydować o przyszłości Narwi. Musimy wspólnie usiąść do stołu – ekolodzy, wodniacy, wędkarze, hydrolodzy – i porozmawiać o przyszłości naszej wspólnej rzeki.
Komentarz:
Rzeka jest dla ryb i dla wędkarzy. Dla samotników w pychówkach i korporacyjnych tuzów na jachtach. Dla turystów na spacerowym stateczku i biznesmenów uznających transport barkami za najbardziej ekonomiczny. Wystarczy miejsca dla nich wszystkich i nie ma powodów, by ze sobą wojowali. Prawdziwi przeciwnicy są gdzie indziej. Ryb jest w Narwi mniej od lat, bo uciekają przed toksynami z zalewu Siemianówka i spływającymi z pól. Poziom wody jest za niski dla wielu łodzi i jachtów, bo dokonują się zmiany klimatyczne, za które – przynajmniej częściowo – odpowiada człowiek. I dlatego pierwszym wyjściem powinien być wspomniany w artykule stół, przy którym usiądą wodniacy różnego autoramentu. Można go będzie ustawić na tratwie, aby uczestnicy rozmów mogli poczuć się jak Napoleon i car Aleksander pod Tylżą.
Komentarze