Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 01:01
Reklama

„Pamięć zawsze się o swoje upomni” – historia rodu Łabęckich - [VIDEO]

Z pamięci o bliskich utkana jest nasza tożsamość. Przekonała się o tym kolejna rodzina, która dzięki publikowanym na stronie Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego im. Wagów (ŁTN) informacji o łomżyńskich rodach, rozpoczęła poszukiwania swoich korzeni w Łomży. Do siedziby Towarzystwa Naukowego przyjechała z Petersburga (w Rosji) Helena Marczenko, która w prostej linii pochodzi z rodu Łabęckich. Wybrała się z synem. Ich podróż trwała bardzo długo, bowiem do Polski jechali przez Turcję i Włochy. Zdobyli się na taki wysiłek, by jeszcze lepiej poczuć swoją narodową tożsamość i odnaleźć więcej informacji o swoich polskich przodkach.

– Dzięki tej niezwykłej sytuacji po raz drugi przejechałem do Łomży. Dzięki pani dr Małgorzacie Frąckiewicz, wiceprezes Zarządu Towarzystwa Naukowego im. Wagów, która opublikowała materiał o naszej rodzinie, o naszych przodkach – mówił podekscytowany Jurij Marczenko.

Generał napoleoński i zegar w stylu empire

Mikołaj Łabęcki, herbu Nałęcz, urodzony w Łomży, gdzieś około roku 1830, ożenił się z Francuzką, panną Celiną (a może Cecylią) de Lacour. Mieli troje dzieci: najstarszego Stanisława, potem Pawła i córkę Ludwikę. Państwo Mikołajostwo przeżyli ze sobą zgodnie 30 lat. Mikołaj zmarł 8 grudnia 1908 r. w Wołoczyskach, kiedy przebywał u córki Ludwiki. Pani Mikołajowa podobno była harfistką. Jej ojciec, generał napoleoński i naukowiec, za zasługi dostał od cesarza zegar w stylu empire (podobno było takich zegarów siedem), a gdy córka wychodziła za mąż – ofiarował jej ów prezent, który do dzisiaj zachował się w rodzinie Marczenków. Natomiast matka obdarowała córkę przepięknym szalem kaszmirowym, chyba pięciometrowym, a tak cienkim i delikatnym, że z łatwością można go było przeciągnąć przez obrączkę. Celina założyła w Łomży pensję dla „panien dobrze urodzonych” z wykładowym językiem francuskim. Pensja ta istniała kilka (czy kilkanaście lat) i nie utrzymała się, bo była zbyt kosztowna, a czasy były ciężkie, z represjami wobec Polaków po upadku powstania styczniowego, które wybuchło w roku 1863. Celina zmarła w Łomży w 1895 r. i tu została pochowana.

Kiedy Jurij Marczenko opowiedział o odkryciach Towarzystwa Naukowego swojej matce, pani Helena stwierdziła, że to „skaska”, bo rzeczywiście brzmiało to jak bajka, bowiem odnalezienie korzeni własnej rodziny, która mieszkała w Łomży, a z powodu zawirowań historii część jej członków wyemigrowała do Petersburga, wydawało się niewiarygodnie. Dlatego materiały opublikowane na stronie ŁTN Jurij postanowił przetłumaczyć na język rosyjski.  Okazało się, że Stanisław Łabęcki, urodzony w Łomży, to dziadek Heleny Marczenko. Po ukończeniu gimnazjum klasycznego u kapucynów, wyjechał do Petersburga na dalsze studia. Tam ożenił się z Rosjanką, wdową z synem. Mieli jedną córkę, której dali imię Janina, dla upamiętnienia Janiny, córki Pawła (młodszego brata). Była zresztą bardzo podobna do niej, czytamy we wspomnieniach. 

– Historia opublikowana na stronie Towarzystwa Naukowego, to wspomnienia kuzynki mojej babci  – Janiny Łabęckiej, córki Pawła, brata jej ojca Stanisława. Mam szczęcie, że od wczesnego dzieciństwa  mieszkałam właśnie z nią, ona mnie wychowała i pomagała mi wychować mojego syna. Zawsze stosowałam się do jej rad – wspomina wzruszona Helena Marczenko.

Podróż do Łomży dla rodziny Marczenków to nie tylko wycieczka, ale wizyta w ojczyźnie ich przodków, którzy tutaj mieszkali, studiowali, pracowali i walczyli o jej niepodległość. 

 – Dziękujemy bardzo dr Małgorzacie Frąckiewicz za zaproszenie i możliwość publicznego podziękowania za ich pracę genealogiczną i pamięć historyczną. Jesteśmy dowodem na to, że ta praca przynosi wiele korzyści – dodała pani Helena.

 

Jak mówił Melchior Wańkowicz, „nie podam ręki nikomu, kto nie wie, jak jego prababka z domu…”. Ten cytat mógłby rozpoczynać hymn genealogów, bo historia rodziny z Petersburga udowodniła, że warto rozbudzać wyobraźnię i podtrzymywać historię własnych rodzin. Oby w każdym pojawiała się nieodparta myśl o znaczeniu pamięci i wyzwalała gesty jej zachowania – uważa Małgorzata Frąckiewicz.

– Mamy żywe przykłady, sam realizm właśnie dziejów rodów i rodzin, m.in. łomżyńskich, świadczący o tym, że tutaj mieszkali ludzie otwarci, bardzo świadomi tego, co i jak należy robić, żeby podnosić  poziom życia własnych rodzin. Właśnie ród Łabęckich, który był rodem łomżyńskim, wyemigrowali do Petersburga, tam Stanisław założył sklep drogeryjny, w którym m.in. zaopatrywał się dwór carski i dzięki temu rozwijał się – tłumaczy Małgorzata Frąckiewicz.

Łabęccy mieszkali w kamienicy, która była ich własnością, służyli jako mecenasi studentom Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Helena Marczenko wciąż ma obrazy niesygnowane, lecz na pewno pędzla znanych rosyjskich artystów, ponieważ ówcześni studenci chcąc się odwdzięczyć swoim mecenasom, sprezentowali im te swoje dzieła.

Katedra łomżyńska w Petersburgu

Ta historia potwierdza fakt, że jest w człowieku ogromna potrzeba identyfikacji własnej tożsamości, jest potrzeba zachowywania pamięci o przodkach i jej utrwalania jako cennego depozytu. Jednocześnie rodzi się wtedy przekonanie, które wyzwala wyższa świadomości, to rozumienie pewnych wartości, które są nam przekazywane z pokolenia na pokolenie i są cennym tworzywem nas samych. Praca badaczy historii pozwala na identyfikację naszej tożsamości.

– Państwo Marczenko, kiedy odkryli tę rodzinę z pokolenia na pokolenie do pra, pradziadków, postanowili uwiecznić ich na tablicy cmentarnej, na której to wygrawerowali imiona i nazwiska swoich łomżyńskich przodków i umieścili na niej rycinę katedry łomżyńskiej. Jak to zobaczyłam, to ogromnie się wzruszyłam, bo uświadomiłam sobie, że w przestrzeni tego cmentarza w Petersburgu, w Rosji jest miejsce, gdzie ta katedra coś dla tych ludzi znaczy – powiedziała dr Małgorzata Frąckiewicz. 

Jej zdaniem taka postawa, to jest właśnie to świadome zaplecze tego, kim są, ich tożsamości. Kwestią pozostaje co z taką wiedzą zrobimy. 

–Rodzina Marczenków doskonale wykorzystała zdobyte informacje, dzięki temu uzupełniliśmy naszą bazę o ich wspomnienia, o dokumenty i ilustracje fotograficzne, które państwo w swoim archiwum domowym posiadali. Więc powstała monumentalna, pełna opowieść, w której nie ma wątków niejasnych – z zadowoleniem przyznała dr Małgorzata Frąckiewicz.

Jednak nie wszystkie historie odkryć genealogicznych kończą się, jak ta petersbursko-łomżyńska.  Dla każdego kończy się inaczej, ale to zakończenie jest piękne. Potomkowie Łabęckich są w Łomży, szukają śladów własnej historii. Wynika to przede wszystkim z ich wrażliwości, innej niż pozostali, którzy są odkrywcami swoich dziejów, rodów i rodzin.

– Pani Helena rozważa przeprowadzkę z kraju, do którego jej przodkowie przybyli, to jest ich plan niezależny od naszych intencji, ale niewątpliwie to zdarzenie stanowi pewien paradygmatyczny model kolejnego działania. Jeśli tę swoją tożsamość poznamy, to możemy identyfikować się z rzeczywistością, tak jak nam to w duszy gra, a nie tak jak kiedyś wybrali nasi przodkowie, więc to jest droga otwarta – przekonuje dr Małgorzata Frąckiewicz.

Jurij Marczenko ma dwoje dzieci i nadzieję, że historia jego przodków, ich łomżyńskie korzenie zaintryguje to młode pokolenie, bo czas płynie, ludzie umierają, następni będą o nią pytać, a kto im odpowie?

– To jest ważne przede wszystkim dla poczucia swojej tożsamości, dla poczucia swojej polskości, która  jest tradycyjna, historyczna, a każdy człowiek powinien znać swoją narodowość – powiedział Jurij Marczenko.

Pamięć zawsze się o swoje upomni

Członkowie Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego im. Wagów świadomie przejmują pamięć o dawnych mieszkańcach ziemi łomżyńskiej. Chociaż to są zupełnie obcy im ludzie, ale ta świadomość świadczy o tym, że w Łomży był i nadal jest ogromny potencjał zachowania pamięci, ale przede wszystkim pewnej wrażliwości, pewnej kultury bycia oraz funkcjonowania w przestrzeni miasta, które nie odeszło do historii. Dlatego ci, którzy nie chcą się do tej historii dawnej Łomży odwoływać, a mają do tego predyspozycje, uprawnienia wszelkiego rodzaju czy to administracyjne czy osobowościowe, to jak twierdzi dr Małgorzata Frąckiewicz, po prostu wcześniej czy później muszą polec.

 – Pamięć zawsze się o swoje upomni i warto odtwarzać historię Łomży, żeby poznawać to, jaką była siłą sama w sobie, jaką miała piękną tożsamość, która przyciągała wspaniałych ludzi – zachęca dr Małgorzata Frąckiewicz. 

Potomkowie tych  znamienitych łomżan  spoczywających na naszym starym cmentarzu żyją nadal i, jak uważa Małgorzata Frąckiewicz, powinni w sobie odtwarzać ten potencjał swego rodzaju zaangażowania, pewnej kultury, pewnego wymagania od siebie, zgodnego z tym jaki otrzymali jako dziedzictwo po swoich przodkach.

– Dlaczego nie zawsze chcą? – retorycznie pyta dr Małgorzata Frąckiewicz. –Nie mam pojęcia, dlaczego nie robią tego bardziej dynamicznie, dlaczego nie robią tego bardziej efektywnie? Myślę, że z jednej strony to wszystko jest kwestią samoświadomości, a z drugiej strony, może jest to też kwestia niesprzyjających warunków, ale czasy zawsze były różne, a w ludziach zawsze była też moc, więc ja życzę tego, żeby i ludziom, i Łomży tej mocy nie brakowało – stwierdziła dr Małgorzata Frąckiewicz i zaprasza do siedziby Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego, by pogłębiać lub rozpocząć poszukiwania historii swojej rodziny.

Rodzina Marczenków zbiera teraz dokumenty potwierdzające ich polskie korzenie i w przyszłym roku będzie występować o Kartę Polaka. Ta historia poświadcza, jak ważna i cenna jest świadomość własnej tożsamości, bo przecież, aby mierzyć drogę przyszłą, trzeba wiedzieć, skąd się przyszło.



Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama