Lasek Jeziorkowski to jedno z niezliczonych w naszym regionie miejsc straceń polskich obywateli w czasach niemieckiej okupacji. Jak szacują badacze, mogło tam stracić życie nawet 3 tysiące osób. Największe nasilenie hitlerowskich akcji terrorystycznych na ziemi łomżyńskiej miało miejsce w 1943 roku, szczególnie w lipcu, gdy Gauleiter Prus Wschodnich, Erich Koch, celem bardziej zdecydowanej pacyfikacji tych terenów powołał specjalną grupę operacyjną, nazwaną od nazwiska dowódcy „grupą Müllera”.
15 lipca mija 81. lat od ponurej, masowej zbrodni dokonanej na przedstawicielach łomżyńskiej inteligencji w Lesie Jeziorkowskim. Przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej co roku oddają hołd bestialsko tam pomordowanym. Tego dnia pomiędzy godziną 4 a 7 rano aresztowano 19 rodzin spośród łomżyńskiej inteligencji. Osoby te, w tym kobiety i kilkuletnie dzieci, zostały przewiezione do miejscowego więzienia, gdzie po raz drugi sprawdzono ich tożsamość. O godz. 10.00 wszyscy zatrzymani zostali załadowani na samochód ciężarowy i pod eskortą żandarmów wywiezieni w kierunku Jeziorka. To był kres ich podróży i życia. Aresztowanych rozstrzelano około godz. 11 w lesie koło wsi Jeziorko.
15 lipca w Jeziorku swoich rodziców stracił m.in. Jerzy Smurzyński. Jego mama Antonina była cenioną pracownicą Banku Polskiego w Łomży, a ojciec Marian od pokoleń należał do czołowych przedstawicieli miejscowych kupców. W 1997 roku Jerzy opublikował w Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej pracę swego życia. Książka zatytułowana „Czarne lata na łomżyńskiej ziemi” jest niezwykle drobiazgowym i rzetelnym dokumentem niosącym w kolejne pokolenia prawdę o tamtych dramatach. Nie tylko zresztą w Jeziorku.
Pod datą „15 lipca 1943 roku” czytamy m.in.: „Grupa Műllera przybyła do Łomży nocą z 14 na 15 lipca 1943 roku. Około godz. 5 rano przystąpiono do aresztowań według przygotowanej wcześniej listy. Trwające do godz. 7 rano aresztowania miały mniej więcej jednakowy przebieg: Żandarmi w dwu- trzyosobowych patrolach rozeszli się po mieście tak, aby wiadomość o aresztowaniach nie mogła zaalarmować zainteresowanych. Po wejściu do mieszkania żandarmi pobieżnie sprawdzali tożsamość znajdujących się tam osób i, w szybkiej rewizji, poszukiwali pieniędzy, biżuterii i cenniejszych drobiazgów, które chowali do kieszeni. Był to prawdopodobnie ich prywatny „zysk”. Następnie wszystkim, których zastali w mieszkaniu kazali ubierać się, zamknąć mieszkanie, które opieczętowywali, zabierając klucze. Były przypadki, że pozwalali pożegnać się z zamieszkałą w sąsiedztwie dalszą rodziną.
Aresztowanych prowadzono pieszo do miejscowego więzienia. Małe dzieci i niemowlęta matki wiozły w wózkach lub niosły na ręku. W więzieniu wszyscy przechodzili pojedynczo przez kancelarię, gdzie dokładnie sprawdzano tożsamość, zatrzymując dokumenty osobiste i drobiazgi. Wszystkich, którzy przeszli przez kancelarię, gromadzono w jednym dużym pomieszczeniu, w którym aresztownai siedzieli pod ścianami na podłodze w grupach rodzinnych. Po zgromadzeniu wszystkich aresztowanych na sali ogólnej, wyższy oficer w asyście żandarmów, przechodził wzdłuż siedzących, pytał o nazwisko i jednym „Rauss!” polecał całej rodzinie wyjść na podwórze. Tam ładowano aresztantów na samochód ciężarowy przykryty plandeką. Ok. godz. 10 z bramy więziennej wyjechał konwój w składzie: samochód z żandarmami i karabinem maszynowym na szoferce, ciężarówka ze skazanymi i następny samochód z żandarmami. Zachowanie się aresztowanych wskazywało, że nie zdawali sobie sprawy z tego, co ich czeka. Nie jest wykluczone, że powiedziano im, iż jadą do innego więzienia lub obozu, co miało np. miejsce podczas zabierania starców z Pieniek Borowych.
Konwój dość szybko dotarł do Lasu Jeziorkowskiego, gdzie był przygotowany, wykopany wcześniej przez mieszkańców Jeziorka dół. Nieznani są informatorzy, według których opracowano informacje dotyczące samej egzekucji, a znajdujące się w dokumentach Delegatury Rządu. Jest ich kilka i różnią się szczegółami. Według tych relacji najpierw stracono dzieci. Dokumenty mówią, że dokonywano tego przy pomocy granatów, ale żaden ze świadków, którzy słyszeli odgłosy egzekucji, nie wspomina o wybuchach, wszyscy natomiast mówią o seriach broni maszynowej, pojedynczych strzałach, krzykach i szczekaniu psów. Następnie tracono osoby dorosłe – najpierw kobiety, a potem mężczyzn, choć inne depesze mówią o odwrotnej kolejności. Według tych samych relacji, mężczyzn przed egzekucją oślepiono kwasem.
Zupełnie inny przebieg egzekucji sugeruje rozmowa, jaką przeprowadziłem z Panią Zofią Matejkowską. Według Jej relacji, nie było kolejności straceń – dzieci, mężczyźni, kobiety, jak też faktu oblewania twarzy mężczyzn kwasem.
Na pewno wszyscy byli zabijani z broni maszynowej i ewentualnie dobijani zbroni krótkiej. Zabitych i ew, rannych, sami oprawcy zasypali cienką warstwą ziemi, którą następnie ubijali, jeżdżąc po powierzchni samochodem ciężarowym. Jak podają niektóre depesze, dwóch spośród oprawców nie wytrzymało nerwowo widoku tego mordu. Około południa 15 lipca 1943 roku samochody opuściły Las Jeziorkowski. Jeszcze tego samego dnia byli tam mieszkańcy Jeziorka, a po kilku dniach – pierwsza rodzina (...)
Jerzy Smurzyński cudem nie podzielił tragicznego losu rodziców oraz 48 innych łomżyniaków. 15 lipca wczesnym rankiem wyszedł z domu, spiesząc się na zajęcia tajnych kompletów. Tego samego dnia stał się na całe lata jednym z najbardziej poszukiwanych przez Niemców łomżyniaków. Wyjaśnienie okoliczności jeziorkowskiego dramatu i odkłamanie wielu „prawd” powielanych przez domorosłych historyków stało się jego życiowym wyzwaniem. Mieliśmy szczere życzenie, by w najbliższą niedzielę stanął razem z nami pod sosnami w Lesie Jeziorkowskim. Podziękował za pamięć, ale stan zdrowia nie pozwoli mu na wyczerpującą podróż do Jeziorka.
Bądźmy więc w niedzielę razem, także sercem i myślą z Jerzym Smurzyńskim, ale przede wszystkim z Jego Rodzicami oraz Barańskim, Borawskimi, Chrzanowskimi, Dynowską, Figurskimi, Hojakami, Hryniewieckimi, Komornickimi, Kordaszewskimi, Lubowidzkimi, Próchnickimi, Sadkowskimi, Siwkową, Szulcem i Tyszkami. Bądźmy ze wszystkimi, których ciała okrywa ziemia jeziorkowskiego lasu w zbiorowych mogiłach. Tym bardziej, że 15 lipca minie też 68 lat od poświęcenia leśnego cmentarza przez ówczesnego biskupa łomżyńskiego, Stanisława Kostka Łukomskiego.
Poniżej publikujemy list Jerzego Smurzyńskiego przesłany przez Bractwo Historyczne, natomiast w załączeniu listę 52 straconych w dniu 15 lipca 1943 roku zakładników miasta Łomży.
Szanowni Państwo, Droga Młodzieży!
Siedemdziesiąt lat temu, tak jak codziennie podczas okupacji, rano wyszedłem z domu na lekcję tajnego gimnazjum. Nie pamiętam, ale chyba z pośpiechu nawet nie ucałowałem mamy „na do widzenia”, jak to miałem w zwyczaju.
To był czwartek, 15 lipca 1943 roku. Nie wiedziałem, że jednocześnie było to apogeum „czarnego lipca” na Ziemi Łomżyńskiej. Nie wiedziałem też, że już nigdy nie zobaczę moich Rodziców, że już nigdy nie przekroczę progu naszego domu, że właśnie nieodwracalnie zamknął się pierwszy rozdział mojego życia. O egzekucji i osobach straconych na tej polanie nie będę tu mówił. Wszyscy doskonale o tym wiedzą.
Pierwszy raz nad grobami ofiar spotkaliśmy się w drugą rocznicę egzekucji łomżyńskiej inteligencji – 15 lipca 1945 roku i wtedy powstał ten „cmentarz na leśnej polanie”.
Minęło wiele lat. Różne były moje losy. Nigdy już na stałe nie powróciłem do mego miasta rodzinnego – do Łomży. Czasami mogłem odwiedzić grób w lesie jeziorkowskim, trochę uporządkować jego otoczenie i od czasu do czasu upomnieć się, u odpowiednich ówczesnych władz, o większą troskę o to miejsce uświęcone krwią zamordowanych tu mieszkańców Łomży. Po przejściu na przymusową emeryturę 13 grudnia 1981 roku mogłem już zdecydowanie więcej czasu poświecić odkrywaniu prawdy o leśnym cmentarzu.
Ale wszystko to co robiłem dla tego miejsca pamięci, tak przed, jak i po emeryturze, było tylko moim obowiązkiem wobec rodziców - ofiar egzekucji z lipca 1943 roku i wszystkich, którzy w tym miejscu oddali swoje życie.
W tym obowiązku utwierdził mnie ks. Kazimierz Ostrowski, ówczesny wikary w Piątnicy, kiedy w październiku 2006 roku rozpoczynaliśmy naszą efektywną współpracę z panią Beatą Sejnowską-Runo, obecnie społecznym kustoszem Miejsca Pamięci Narodowej w Jeziorku. Spotkaliśmy się wówczas w takim przyjacielskim gronie i on powiedział słowa, które już na zawsze zapamiętałem: – „Pan Bóg nie robi nic bez jakiegoś celu. Pan jeden pozostał, aby spełnić obowiązek wobec Tych, którzy tam zginęli.” Tak więc w moim przekonaniu wypełniałem tylko obowiązki dziennikarza dokumentalisty, zlecone mi wolą Bożą.
Nie przypuszczałem, że doczekam takiej „okrągłej rocznicy” zbrodni popełnionej na tej polanie, egzekucji, w której i ja miałem być ofiarą. Niestety wiek oraz stan zdrowia nie pozwoliły mi przyjechać dzisiaj do Jeziorka. Dlatego jedynie drogą listowną mogę podzielić się z państwem tymi kilkoma wspomnieniami z tak trudnych dla mnie czasów.
Ale nie można żyć jedynie przeszłością. Dlatego dzisiaj z okazji siedemdziesiątej rocznicy zbrodni popełnionych w tym lesie chciałbym podziękować Naczelnemu Redaktorowi Łomżyńskiego Portalu Historycznego, Panu Henrykowi Sierzputowskiemu, za publikację moich materiałów, co nie tylko umożliwiało propagowanie historii naszego miasta i regionu, ale także zaowocowało powstaniem „Rodziny Jeziorkowskiej”. To właśnie z Serwisu Historycznego Ziemi Łomżyńskiej rodziny Ofiar, po siedemdziesięciu latach bezskutecznych poszukiwań, dowiedziały się o miejscu spoczynku swoich bliskich.
Szczególnie jednak chciałbym podziękować Pani Beacie Sejnowskiej-Runo, która podejmując się funkcji Społecznego Kustosza Miejsca Pamięci Narodowej w Jeziorku, nie tylko przejęła pełną opiekę nad grobami, ale bardzo aktywnie wspiera mnie w propagowaniu historii „leśnej polany”. Jej artykuły, publikowane tak na portalach internetowych jak i w prasie lokalnej, cieszą się dużym zainteresowaniem.
Zawsze za wszystko, co było związane z tą słynną już leśną polaną, dziękowałem nie w swoim, ale w imieniu tych, którzy zginęli tam za to tylko, że byli Polakami i nie godzili na jakąkolwiek współpracę z okupantem. Dlatego też i dzisiaj, gospodarzom tej ziemi, którzy opiekę nad wszystkimi grobami tych, którzy oddali życie za Polskę, uważają za swój święty obowiązek i swoisty zaszczyt, a wśród nich głównie Szkole Podstawowej w Jeziorku, jej Gronu Pedagogicznemu i młodzieży - w imieniu własnym, jak i spoczywających tu Ofiar serdecznie dziękuję.
Jerzy Smurzyński
Lista 52 straconych w dniu 15 lipca 1943 roku zakładników miasta Łomży.
1. Barański Kazimierz, lat 70. Był emerytowanym pracownikiem umysłowym;
2. Borawski Józef, ur. 29 IV 1917 r., syn Ignacego i Józefy z d. Zielińskiej. Organista -
uczeń prof. Bulaka - organisty w łomżyńskiej katedrze;
3. Borawska Marianna (Maria) z d. Borenkiewicz (ew. Burankiewicz), lat ok. 23, żona
Józefa (w ciąży);
4. Borawska Róża – 1 rok i 8 miesięcy – córka Józefa i Marii;
5. Borawski Tadeusz, ur. 15 V 1925 r., syn Ignacego i Józefy z d. Zielińskiej – brat
Józefa;
6. Chrzanowski Czesław, lat ok. 30, rolnik. Pełnił obowiązki wójta;
7. Chrzanowska Leokadia, ur. 10 X 1924 r. w Łomży, córka Władysława i Anny z d.
Włodkowskiej – siostra Czesława;
8. Dynowska Janina z d. Skibińska - matka Ireny Komornickiej. Ociemniała. Wdowa po
prezesie Sądu Okręgowego w Białymstoku (w latach 1920-1930). Aresztowana i
stracona razem z córką i jej rodziną;
9. Figurski Piotr, ur. w 1890 r. w Plecechowie, syn Ignacego i Rozalii – urzędnik Akcyzy;
10. Figurska Helena z d. Morawska, córka Jana i Marii, ur. w 1895 roku w Pułtusku –
żona Piotra;
11. Figurska Janina, ur. w 1923 r. w Ostrołęce, córka Piotra i Heleny. Absolwentka
Gimnazjum im. M. Konopnickiej w Łomży w 1939 r. W chwili aresztowania urzędniczka
- kasjerka w firmie „Walter Mehl“ w Łomży;
12. Figurska Regina, ur. w 1928 r. w Bożejewie, córka Piotra i Heleny;
13. Hojak Kazimierz, lat 39, nauczyciel. Przed wojną inspektor szkolny na Polesiu;
14. Hojak Irena z d. Szczecińska, lat 29, nauczycielka;
15. Hojak Wiesław, lat 4 - syn Kazimierza i Ireny;
16. Hryniewiecki Józef, ur. 19 III 1884 r. w Burzynie. Nauczyciel PSP nr 4 w Łomży. Ojciec
Henryki Marii Tyszki. Uczył języka polskiego, historii i przyrody;
17. Hryniewiecka Antonina, ur. 13 VI 1889 r. w Suwałkach - żona Józefa. Nauczycielka
PSP nr 4 w Łomży. Uczyła matematyki, języka polskiego i historii;
18. Komornicki Tadeusz Urban, ur. 6 IX 1901 r. w Pyzdrach, syn Stanisława Karola i Marii
- adwokat. Syn aptekarza z Łomży. Absolwent gimnazjum w Łomży, a następnie
Wydziału Prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Po studiach rozpoczął pracę w
Sądzie Okręgowym w Białymstoku. W początku lat 30-tych ożenił się z córką prezesa
sądu - Ireną Dynowską. Następnie przeniósł się z rodziną do Łomży, gdzie miał
kancelarię adwokacką.
19. Komornicka Irena z d. Dynowska, ur. w 1908 r., córka Tadeusza i Janiny - żona
Tadeusza, w szóstym miesiącu ciąży;
20. Komornicki Adam Józef, ur. 2 XII 1934 r. w Warszawie - syn Tadeusza i Ireny;
21. Komornicka Anna Maria, ur. 31 I 1938 r. w Łomży - córka Tadeusza i Ireny;
22. Komornicka Zofia Teresa, ur. 26 VI 1941 r. w Łomży - córka Tadeusza i Ireny;
23. Kordaszewski Józef, lat 54 - obrońca sądowy;
24. Kordaszewska Helena z d. Barańska, lat 52 - żona Józefa;
25. Lubowicki Aleksander, lat 70, polonista, emerytowany nauczyciel gimnazjum i liceum
w Łomży. Brał udział w tajnym nauczaniu;
26. Lubowicka Maria, lat 65, nauczycielka - polonistka. Przed wojną, wobec zajętych
etatów w gimnazjach państwowych w Łomży, podjęła pracę w prywatnym gimnazjum
Goldlusta. Brała udział w tajnym nauczaniu;
27. Lubowicka Zofia, lat 20, córka Aleksandra i Marii. Absolwentka Gimnazjum im. M.
Konopnickiej w Łomży w roku 1939 – klasa francuska. Brała udział w tajnym
nauczaniu;
28. Próchnicki Jan – emerytowany urzędnik Urzędu Skarbowego w Łomży;
29. Próchnicka Natalia;
30. Próchnicka Danuta;
31. Próchnicka Janina;
32. Próchnicka Mirosława;
33. Próchnicki Cezary;
34. Próchnicki Jerzy;
35. Próchnicki Krzysztof;
36. Próchnicki Tadeusz;
37. Próchnicki Zbigniew;
38. Sadkowski Piotr, lat 30 – inżynier;
39. Sadkowska Helena, lat 30 – żona Piotra;
40. Sadkowska Jadwiga, lat 7 – córka Piotra i Heleny;
41. Sadkowska Wanda, lat 4 – córka Piotra i Heleny;
42. Siwik Witold, lat 33 – urzędnik Ubezpieczalni Społecznej;
43. Siwik Stanisława, lat 37 – pielęgniarka - siostra Witolda razem z nim zamieszkała;
44. Smurzyński Marian Antoni, ur. 21 XII 1899 r. w Ostrowcu Świętokrzyskim, syn Józefa i
Julii z Bojanowiczów – kupiec i działacz gospodarczy. Od 1926 do 1939 roku
właściciel jednego z największych sklepów spożywczo - kolonialnych w Łomży.
Ochotnik I wojny światowej i wojny 1920 roku w szeregach 33. Pułku Piechoty w
stopniu starszego sierżanta. Uczestnik kampanii wrześniowej. W 1939 roku wydostał
się z sowieckiej niewoli w Szepietówce. Dwukrotnie aresztowany przez NKWD w
latach 1940 -1941. Do 15 VII 1943 r. pracował we własnym sklepie zarekwirowanym
przez firmę niemiecką;
45. Smurzyńska Antonina, ur. 13 VI 1897 r. w Łomży, córka Stanisława i Bronisławy z
Jeleniewskich małż. Grabowskich - żona Mariana. Urzędniczka. W 1917 r. ukończyła
ze złotym medalem Gimnazjum św. Katarzyny w Petersburgu. Od 1919 r. urzędniczka
Banku Polskiego w Łomży. Za długoletnią pracę na polu bankowości odznaczona w
1938 r. Srebrnym Krzyżem Zasługi. W czasie okupacji sowieckiej kasjerka w
przedsiębiorstwie budowlanym. Podczas okupacji niemieckiej - na utrzymaniu męża;
46. Szulc Józef, ur. 23 I 1915 r. w Łapach, syn Józefa i Heleny z d. Wojno. Ksiądz
katolicki, wikariusz parafii w Dobrzyjałowie. Był członkiem i kapelanem Armii Krajowej.
Ukończył Seminarium Duchowne w Łomży. Wyświęcony na kapłana 21 września 1941
roku. W przeddzień aresztowania odwiedził go w szpitalu w Łomży, gdzie przebywał
na leczeniu, jego ojciec. Ks. Szulc rano 15 lipca 1943 r. wyszedł ze szpitala z
zamiarem udania się do rodziny w Łapach. Spóźnił się na pociąg i celem poczekania
na następny wrócił do szpitala. Wtedy został aresztowany i przyprowadzony z
gorączką do więzienia. Pisał wiersze, które zabrał ze sobą do grobu;
47. Tyszka Tadeusz, ur. w 1908 r. - nauczyciel. Kierownik PSP nr 1 w Łomży. Przed wojną
urlopowany na studia. Autor podręcznika do matematyki;
48. Tyszka Henryka Maria, ur. 11 VII 1912r w Sztabinie, córka Józefa i Antoniny małż.
Hryniewieckich - żona Tadeusza. Nauczycielka PSP nr 6 w Łomży;
49. Tyszka Jerzy Zbigniew, ur. 21 IV 1934r w Łomży, syn Tadeusza i Henryki;
50. Tyszka Andrzej Janusz, ur. 8 IV 1937r w Łomży, syn Tadeusza i Henryki;
oraz według decyzji prokuratora Tomasza Kamińskiego z Instytutu Pamięci Narodowej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku, co najmniej dwóch bliżej nieznanych członków rodziny Mogielnickich.
Komentarze