1 maja znane jest także jako Święto Pracy. Kojarzy się z komunistami, ale swój początek ma dużo wcześniej.
Paradoksalnie to święto narodziło się w USA. To były lata 80. XIX wieku. Sytuacja pracowników w Ameryce nie była dobra. W tym samym czasie w Niemczech kanclerz Bismarck wprowadzał reformy ubezpieczeniowe. W Wielkiej Brytanii działały już ustawy fabryczne, które ograniczyły zatrudnianie dzieci. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych panowała „wolna amerykanka”.
1 maja 1886 r., związki zawodowe zorganizowały w Chicago strajk. Chciały 8-godzinnego dnia pracy. Ale już 3 maja strajkujący, którzy spotkali się przed fabryką kombajnów McCormick, zostali zaatakowani przez policję. Padły strzały. Informacje o tej brutalności szybko rozeszły się po świecie i zmroziły pracowników z innych krajów.
Wtedy 1 maja zaczął stawać się symbolem walki o prawa pracownicze. Temat szybko podjęli komuniści. Także ci rządzący Polską i 26 kwietnia 1950 r. zapadła decyzja, że w naszym kraju będzie nowe święto – święto 1 maja.
Przez dekady była to w ówczesnej Polsce – oficjalnie w PRL, Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – jedna z najważniejszych uroczystości państwowych. Były marsze, pochody, nagrody dla wyróżniających się pracowników, akademie i dostęp do towarów, których na co dzień nie można było kupić w sklepach. Lud pracujący miast i wsi – jak głosiła peerelowska propaganda – mógł odpoczywać i się bawić. Po pochodzie, rzecz jasna.
Komentarze