Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 01:22
Reklama dotacje rpo

Tylko punkt ŁKS-u

Nie będą mogli zaliczyć do udanych piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 ostatniego ligowego występu. W piątkowe popołudnie nasz zespół tylko remisował na własnym stadionie z beniaminkiem III ligi, KS-em Wasilków 1:1.
Tylko punkt ŁKS-u


Nie będą mogli zaliczyć do udanych piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 ostatniego ligowego występu. W piątkowe popołudnie nasz zespół tylko remisował na własnym stadionie z beniaminkiem III ligi, KS-em Wasilków 1:1.

 Zdecydowanym faworytem spotkania rozegranego w ramach 15. kolejki byli gospodarze. Podopieczni trenera Roberta Speichlera bardzo chcieli zrehabilitować się za porażkę 0:4 z meczu z Płomieniem Ełk. I po pierwszej połowie wydawało się, że bez większych problemów będą w stanie tego dokonać. Już w początkowych dziesięciu minutach łomżanie stworzyli sobie trzy bardzo dobre sytuacje. Niestety żadna z nich nie została zamieniona na gola. Jednak w 12. minucie miejscowi w końcu dopięli swego. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Mariusz Baranowski, a skuteczną główką popisał się Kamil Stankiewicz pokonując Łukasza Szczepanika. Zdobyte prowadzenie nie uśpiło zawodników ŁKS-u, którzy dążyli do jego podwyższenia. Najbliżej celu był w 25. minucie Rafał Maćkowski. Młody napastnik po błędzie defensywy gości wyszedł na sam na sam z golkiperem, ale przegrał ten pojedynek. Gracze z Wasilkowa tylko raz poważnie zagrozili bramce gospodarzy. Pięć minut przed przerwą Rafał Kuleszczyk minął kilku obrońców i wbiegł w pole karne, jednak w ostatniej chwili piłkę spod nóg zdołał wyłuskać mu Adrian Jędraszczak.

Po zmianie stron sytuacja na boisku diametralnie się zmieniła. Zdeterminowani goście bardzo agresywnie zaatakowali zmuszając gospodarzy do błędów. Przez pierwsze osiem minut łomżanie mieli bardzo duże kłopoty z przeprowadzeniem piłki na połowę przeciwnika. Frontalny atak wasilkowian przyniósł efekt w 59. minucie. Wtedy to Marcin Kraska sfaulował jednego z rywali przed własnym polem karnym, a sędzia bez wahania podyktował rzut wolny. Do piłki podszedł Adam Butkiewicz i strzałem przy słupku umieścił futbolówkę w siatce. Po tym trafieniu goście odpuścili nieco wysoki pressing nastawiając się na kontrataki. Dwa z nich – w 63. i 78. minucie powinny zakończyć się golami, ale po raz kolejny dużymi umiejętności wykazał się Jędraszczak. Niemal przez całą drugą połowę miejscowi nie potrafili wykreować dobrej akcji ofensywnej. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy zagrozili bramce drużyny z Wasilkowa w 86. minucie. W dogodnej sytuacji znalazł się Alex Rodier, jednak w ostatnim momencie jego uderzenie zostało zablokowane. Gdy na boiskowym zegarze była już 91. minuta ełkaesiacy stanęli przed znakomitą okazją na zwycięstwo. Do piłki ustawionej na25 metrzeprzed bramką gości podszedł Baranowski, ale piłka po jego uderzeniu bezpośrednio z rzutu wolnego trafiła w poprzeczkę. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie i oba zespoły podzieliły się punktami.

- W pierwszych fragmentach meczu przeważaliśmy co potwierdziliśmy zdobytą bramką. Potem mieliśmy kilka okazji na podwyższenie wyniku. Niestety ich nie wykorzystaliśmy i w nasze poczynania wkradła się duża nerwowość. Zaczęliśmy popełniać proste błędy, a w drugiej połowie z naszej strony był już totalny chaos. Goście po przerwie mieli kilka znakomitych sytuacji i trzeba się cieszyć z tego remisu, bo równie dobrze mogliśmy ten mecz przegrać – powiedział trener Speichler.

 

Juniorzy postraszyli Polonię

 

Kolejnej, już dziewiątej porażki w Centralnej Lidze Juniorów doznali młodzi piłkarze ŁKS-u. W Warszawie ulegli 0:3 zajmującej wysokie, 4. miejsce Polonii – Pierwsze 25 minut spotkania pokazało, że umiemy grać w piłkę. W tym okresie totalnie zdominowaliśmy zespół gospodarzy stwarzając sobie trzy stuprocentowe okazje do zdobycia gola. Niestety bramkarz Czarnych Koszul był tego dnia bardzo dobrze dysponowany i nie dał się pokonać – relacjonuje trener Arkadiusz Obrycki – W końcu gospodarze trochę się otrząsnęli i praktycznie pierwszą groźną sytuację, którą stworzyli w 37. minucie od razu zamienili na gola.

W 44. minucie warszawianie dołożyli jeszcze drugą bramkę i mogli spokojnie zejść na przerwę. W drugiej odsłonie gospodarze grali już zdecydowanie pewniej nie pozwalając przyjezdnym na zbyt wiele. Ełkaesiacy do końca walczyli choćby o honorowe trafienie, ale w samej końcówce "nadziali się" na kontrę po której gracze Polonii ustalili wynik meczu na 3:0.

- Kolejny raz dobrze gramy tylko do czasu, aż tracimy gola. Potem nie potrafimy się podnieść i odwrócić losy meczu. Ciągle musimy nad tym pracować, bo potencjał piłkarski mamy – zakończył Obrycki.

 

(db)


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama